Prywatnym odrzutowcem, ze świtą ochrony Madonna wylądowała w Malawi. Królowa pop przyleciała do Afryki, żeby znaleźć siostrzyczkę dla adoptowanego przed rokiem chłopca. W poniedziałek ma złożyć w sądzie dokumenty o adopcję czteroletniej Mercy James.
Prywatny samolot gwiazdy wylądował na międzynarodowym lotnisku Kamuzu, około 20 km od stołecznego Lilongwe. Stanął na pasie w części przeładunkowej, z daleka od reporterów. W podróży towarzyszy Madonnie jej 12-letnia córka Lourdes.
Pierwszego dnia wizyty piosenkarka pojechała do wioski Chikhota, w której jej organizacja charytatywna planuje pobudować szkołę dla dziewcząt.
Adopcja wbrew protestom
Gwiazda nie chciała odpowiadać na pytania dziennikarzy dotyczące adopcji. Wiadomo jedynie, że w poniedziałek piosenkarka ma złożyć w sądzie odpowiednie dokumenty. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planami Madonny, jej córką zostanie 4-letnia dziewczynka.
Mercy James mieszka w tym samym sierocińcu, z którego rok temu piosenkarka adoptowała trzyletniego dziś chłopca Davida. Niezamężna matka dziewczynki zmarła niedługo po jej urodzeniu. Ojciec najprawdopodobniej żyje, ale nic na jego temat nie wiadomo.
Adopcyjnym planom gwiazdy sprzeciwia się wielu lokalnych działaczy z organizacji broniących praw człowieka. Chodzi o to, że prawo w Malawi zabrania adopcji osobom nie będącym obywatelami kraju. Podobne wątpliwości pojawiły się już podczas poprzedniej adopcji. Madonnie udało się adoptować Davida dopiero po wielomiesięcznej batalii z urzędnikami.
Sukcesy gwiazdy
Madonna odwiedzi niedługo także Polskę. Niedawno rozpoczęła się sprzedaż biletów na jej jedyny koncert w nad Wisłą (15 sierpnia w Warszawie). W ciągu zaledwie kilku godzin sprzedano na niego 20 tys. biletów.
Nikogo to jednak nie dziwi, skoro trasa koncertowa promująca najnowszą płytę piosenkarki "Sticky&Sweet" stała się już najbardziej dochodową trasą solowego artysty w historii muzyki.
Pieniędzy na wychowanie dzieci Madonnie więc nie brakuje, gorzej z czasem...
Źródło: PAP