Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oświadczył, że jego kraj nigdy więcej nie będzie ani polski, ani rosyjski i pozostanie niepodległy. Jego zdaniem niemożliwa jest też na Białorusi rewolucja.
- Wszyscy powinni zrozumieć, że Białoruś powstała na zawsze. Jest nasza i nigdy więcej nie będzie ani polska, ani rosyjska, ani amerykańska, ani niemiecka. Trzeba do tego przyzwyczaić wszystkich partnerów - oznajmił Łukaszenka na spotkaniu ze studentami i wykładowcami w Mińsku.
Poradził też Unii Europejskiej, by zamiast krytykować Białoruś zajęła się swoimi problemami. Jego zdaniem UE poucza Białoruś, by odwrócić uwagę własnych mieszkańców od ich problemów i pokazać, że w innych państwach jest źle.
Chce pieniędzy Łukaszenka powtórzył, że Białoruś nie będzie ochraniać UE przed zalewem imigrantów, jeśli ta nie przestanie grozić jej sankcjami. - Ale jest i druga opcja - płaćcie za to pieniądze. To niemało kosztuje. Musimy finansować granicę, żołnierzy, pograniczników. To dziś kosztuje miliony dolarów - dodał.
"Limit rewolucji już się u nas wyczerpał" Według niego na Białorusi nie jest możliwe powtórzenie wydarzeń z Iraku, Libii czy Syrii. - Limit rewolucji już się u nas wyczerpał - zapewnił. Prezydent Białorusi wyraził przy tym przekonanie, że rewolucje w tych państwach nie poprawiły sytuacji. - Czy to normalne, gdy się publicznie wiesza szefa państwa? Szefa państwa, który utrzymywał niełatwy naród? A dziś codziennie dochodzi tam do zamachów, wybuchów i ludzie boją się wyjść na ulicę - przekonywał.
"Ostatni dyktator w Europie" Łukaszenka, który od 1994 roku sprawuje władzę na Białorusi, zaznaczył, że państwo białoruskie będzie budowane w oparciu o zasady "liberalizmu, demokracji i zwykłego konserwatyzmu". Podkreślił przy tym, że dyktatura jest na Białorusi niemożliwa, gdyż nie ma ona "zasobów, żeby cokolwiek komukolwiek dyktować" - w odróżnieniu od USA, które mają i mocną gospodarkę, i instrumenty walutowe, i broń jądrową, "i dyktują całemu świecie". Reżim białoruski został objęty sankcjami przez UE za prześladowania opozycji, które nasiliły się po wyborach prezydenckich w grudniu 2010 roku. W październiku br. UE wyraziła poważne zaniepokojenie brakiem poszanowania demokracji na Białorusi i przedłużyła na kolejny rok sankcje wobec reżimu w Mińsku. Polegają one na zakazie wjazdu do krajów członkowskich UE dla 243 osób, w tym prezydenta Łukaszenki. Na unijnej czarnej liście znajduje się także szef MSZ Białorusi Uładzimir Makiej. Osoby te, a także 32 firmy białoruskie mają zamrożone aktywa w UE.
Autor: mtom / Źródło: PAP