Tzw. władze samozwańczej Ługaskiej Republiki Ludowej grożą mieszkańcom obwodu ługańskiego "sądem zgodnie z prawami czasu wojny", a członkom komisji wyborczych "kijowskiej junty" - rozstrzelaniem. Ulotki z takimi groźbami pojawiły się w sobotę, przede wszystkim w Ługańsku. Pod groźbami podpisał się Aleksiej Kariakin - do niedawna mechanik samochodowy, od maja b.r. "przewodniczący Rady Najwyższej Ługańskiej Republiki Ludowej".
Na Ukrainie trwają przedterminowe wybory parlamentarne, jednak mieszkańcy zajętych przez separatystów rejonów Donbasu nie mogą głosować w swoim miejscu zamieszkania. Nie będą mogli też raczej zagłosować w innych miastach, kontrolowanych przez siły ukraińskie. Poruszanie się między tymi strefami jest bowiem bardzo utrudnione, ponieważ separatyści nie chcą wypuszczać obywateli z zajętych przez siebie miast.
Jednocześnie wielu Ukraińców znalazło na klatkach schodowych swoich domów i na ścianach budynków rozwieszone ulotki, w których "władze" samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej grożą śmiercią lub sądem wszystkim, którzy wezmą udział w wyborach parlamentarnych do ukraińskiej Rady Najwyższej. Jedną z takich ulotek opublikował na swoim blogu Andriej Małgin, rosyjski dziennikarz opozycyjny i bloger, któremu ulotkę przesłał jeden z poruszonych mieszkańców Ługańska.
"Drodzy Rodacy! 26 października faszystowska junta ma zamiar przeprowadzić na naszej ziemi swoje wybory! Wzywamy was nie poddawać się informacyjnej propagandzie i ignorować burżujsko-oligarchiczne wybory kijowskiej junty!" - czytamy w pełnej wykrzykników ulotce.
"Pamiętajcie! To nie są nasze wybory! Te wybory są antynarodowe! Wyniki są znane z góry! Żaden z wybranych deputowanych nigdy nie będzie reprezentował ludu pracy w Radzie Najwyższej!" - pisze lider "ŁRL" Aleksiej Kariakin, który podpisał się pod ulotką.
Śmierć członkom komisji wyborczych
"9 listopada wybierzemy swój parlament - Radę Najwyższą Ługańskiej Republiki Ludowej! Nie dopuścimy faszystowskiej junty na naszej ziemi!" - zapowiada autor.
"Każdego, kto pójdzie na wybory junty, będzie sądzony zgodnie z prawami czasu wojny. Członkowie juntowskich komisji wyborczych zostaną rozstrzelani" - tymi słowami kończy się treść ulotki.
Na dole widnieje podpis Aleksieja Kariakina, który w maju został mianowany przez samozwańcze władze "Ługańskiej Republiki Ludowej" przewodniczącym "Rady Najwyższej ŁRL".
W samozwańczej Donieckiej Republice Ludowej (DRL) na wschodzie Ukrainy wybory do lokalnego parlamentu i wybór szefa władz mają się odbyć 2 listopada. Tak samo ma być w tzw. Ługańskiej Republice Ludowej (ŁRL).
"Wyborów u nas nie będzie"
- Wyborów do Rady Najwyższej Ukrainy u nas nie będzie - mówił cytowany we wtorek przez rosyjską agencję Interfax premier donieckiej republiki Aleksandr Zacharczenko.
Cytowany przez Interfax premier samozwańczej DRL powiedział, że jej kierownictwo nie zezwoli władzom Ukrainy na przeprowadzanie jakichkolwiek lokalnych wyborów w rejonach podległych "republice ludowej". - Mamy swoją Radę Najwyższą i sami będziemy decydować, kiedy i jakie wybory organizować - powiedział.
Taką samą decyzję dotyczącą wyborów podjął drugi separatystyczny region wschodniej Ukrainy - tzw. Ługańska Republika Ludowa. - Wybory prezydenckie i parlamentarne odbędą się 2 listopada - powiedział przewodniczący parlamentu ługańskiej republiki Aleksiej Kariakin.
Zapowiedź przez prorosyjskich separatystów organizacji własnych wyborów w listopadzie oznacza - według AFP - odrzucenie planu pokojowego Kijowa w chwili, gdy rozpoczęto tworzenie strefy buforowej wzdłuż linii frontu.
Prorosyjscy rebelianci na wschodzie Ukrainy ogłosili we wtorek, że zgodnie z memorandum z Mińska rozpoczęli wycofywanie ciężkiej artylerii na obszarze, gdzie ma powstać strefa buforowa.
Oświadczenia przedstawicieli samozwańczych władz dwóch regionów wskazują na kruchość procesu pokojowego. Jakkolwiek zawieszenie broni jest w zasadzie przestrzegane, to aspekt polityczny dotyczący przyszłości rosyjskojęzycznych regionów wschodnich Ukrainy jest znacznie większym problemem - pisze AFP.
Autor: asz/tr / Źródło: Avmalgin.livejournal.com, Facebook.com, PAP