29-letnia Libanka we wtorek pozowała do zdjęć w sukni ślubnej na jednym ze skwerów w Bejrucie. Wtedy doszło do wielkiego wybuchu w miejscowym porcie. Nagranie przerwanej sesji fotograficznej poruszyło wiele osób. - Byłam zszokowana, nie wiedziałam, co się dzieje - wspomina moment wybuchu Israa Seblani.
Israa Seblani chwilę przed eksplozją znajdowała się na jednym ze skwerów w centrum Bejrutu. Pozowała do fotografii w sukni ślubnej. Dla 29-letniej Libanki to miał być jeden z najpiękniejszych dni w życiu. - Byłam bardzo szczęśliwa, że wychodzę za mąż - wspomina . Na nagraniu, które obiegło świat, widać sesję zdjęciową przerwaną przez wielki wybuch. - Byłam zszokowana, nie wiedziałam co się dzieje i zastanawiałam się, czy to przeżyję - opowiada Israa, dziś już mężatka.
"Wciąż jesteśmy w szoku"
W środę wraz ze swoim świeżo poślubionym mężem wróciła na miejsce, gdzie dzień wcześniej przeżyła dramatyczne chwile. - Nie da się opisać tych zniszczeń. Wciąż jesteśmy w szoku. Nigdy nie słyszałem takiej eksplozji - mówi Ahmad Subeih.
CZYTAJ WIĘCEJ: Co wiemy o eksplozji w Bejrucie? >>>
Kto ponosi odpowiedzialność za wybuch?
Hotel, w którym nowożeńcy mieli spędzić noc poślubną, także został zrujnowany. Jednak to nic w porównaniu z tym, jak wyglądają budynki w dzielnicy portowej, gdzie doszło do wybuchu. Na zdjęciach satelitarnych widać skalę zniszczeń. Eksplozja zostawiła wyrwę w ziemi i dosłownie zmiotła magazyny stojące tam jeszcze kilka dni temu.
Według ustaleń mediów, statek, który sześć lat temu dzierżawił rosyjski biznesmen, miał płynąć do Mozambiku z prawie trzema tysiącami ton saletry amonowej na pokładzie. Ze względu na trudności finansowe i bunt rosyjsko-ukraińskiej załogi statek utknął w porcie w Bejrucie. Rosyjski dzierżawca opuścił jednostkę, a ładunek, który przewoził, został skonfiskowany przez libańskie władze i zamknięty w portowym magazynie zaledwie sto metrów od dzielnic mieszkalnych. - Władze portowe utrzymują, że nie były w pełni świadome, jak niebezpieczny jest ten ładunek - informuje korespondentka CNN Arwa Damon.
Jeszcze pół roku temu urzędnicy kontrolujący portowe silosy mieli sugerować, że jeśli 2700 ton saletry nie zostanie przeniesione w bezpieczne miejsce, to ładunek "wysadzi w powietrze cały Bejrut". Władze Libanu informują o objęciu kilku urzędników portowych aresztem domowym, ale dla mieszkańców to wciąż za mało. Żądają ukarania winnych. - Ktoś z najwyższego szczebla musi zostać pociągnięty do odpowiedzialności, a nie tylko kilku urzędników portowych - podkreśla Maha Yahya, dyrektor Carnegie Middle East Center.
Międzynarodowa pomoc
W Bejrucie trwa akcja poszukiwawcza, a do Libanu docierają kolejne zespoły ratowników z całego świata. - Mamy informacje, że pod gruzami wciąż mogą znajdywać się ludzie. Nasze ekipy ratunkowe będą szukać ocalałych z tej tragedii - przekazał Siergiej Woroncow z Rosji.
Na miejsce przybyli także polscy ratownicy, pomoc płynie z Francji i Wielkiej Brytanii. Rząd w Paryżu wysłał do Libanu trzy samoloty z zaopatrzeniem i ratownikami, a do Bejrutu na spotkanie z libańskim prezydentem przyleciał w czwartek Emmanuel Macron.
Brytyjczycy zaoferowali pomoc finansową. - Będziemy wspierać Libańczyków w potrzebie. Zapewnimy pakiet pomocowy do pięciu milionów funtów, wsparcie ratowników i i fachową pomoc medyczną - informuje minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Dominic Raab.
Ponad 250 tysięcy Libańczyków zostało bez dachu nad głową. Inni starają się pozbierać to, co im zostało i powoli wrócić do życia.
Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Mahmoud Nakib