Szef libańskiego Hezbollahu Hassan Nasrallah zareagował na czwartkowe ataki powietrzne armii Izraela na libańskie terytorium. Ostrzegł, że po każdym uderzeniu nastąpi odpowiedź, ale w "odpowiedni i proporcjonalny sposób". - Nie chcemy iść na wojnę, ale jesteśmy na to przygotowani - zaznaczył Nasrallah.
Izrael w czwartek przeprowadził naloty na otwarte tereny w południowym Libanie, co miało być odpowiedzią na wystrzelenie przez Hezbollah trzech rakiet. W reakcji Hezbollah ponownie ostrzelał izraelskie pozycje w spornym obszarze Farm Szebaa rakietami, które nie spowodowały żadnych zniszczeń, a większość z nich została przechwycona przez izraelski system obrony powietrznej Żelazna Kopuła.
- Nasza odpowiedź była powiązana z izraelskimi atakami na południowy Liban, pierwszymi od piętnastu lat - powiedział szef Hezbollahu Hassan Nasrallah w telewizyjnym przemówieniu. - Chcemy przekazać wrogowi, że po każdym uderzeniu izraelskiego lotnictwa na Liban nieuchronnie nastąpi odpowiedź, ale w odpowiedni i proporcjonalny sposób, ponieważ chcemy chronić swój kraj – podkreślił.
Według niego izraelskie naloty stanowią "bardzo niebezpieczną sytuację". - Nie chcemy iść na wojnę, ale jesteśmy na to przygotowani – oświadczył Nasrallah.
Rzecznik izraelskiej armii: nie chcemy prawdziwej wojny, ale jesteśmy na to gotowi
Rzecznik izraelskiej armii Amnon Shefler w piątek ostrzegał, że Izrael nie chce "eskalacji napięcia" na granicy z Libanem, ale "jest gotowy”, by sobie z tym poradzić. - Nie chcemy prawdziwej wojny, ale oczywiście jesteśmy na to gotowi i nie pozwolimy, aby te akty terrorystyczne trwały dalej. Zrobimy to, co konieczne – mówił Shefler.
Tymczasowe Siły ONZ w Libanie (UNIFIL) ostrzegły w piątek przed "bardzo niebezpieczną sytuacją" i wezwały do "natychmiastowego" zawieszenia broni. Z kolei Stany Zjednoczone wezwały libański rząd do "szybkiego uniemożliwienia" bojownikom Hezbollahu, uważanym przez Waszyngton za organizację terrorystyczną, wystrzeliwania rakiet w kierunku Izraela.
Źródło: PAP