Turyści nie mogą wyjechać przez zasypane drogi, będą spać w samochodach, boją się - informował w mailu do włoskich władz wysłanym o godz. 7. rano w środę 18 stycznia menedżer hotelu Rigapiano, prosząc o interwencję. Około 10 godzin później hotel zniszczyła potężna lawina, która zeszła w wyniku wcześniejszego trzęsienia ziemi. Kierownik prosił o pomoc, ale ta nie nadeszła na czas - pisze w poniedziałek włoska "La Repubblica".
Dziennik informuje, że ze względu na silne opady śniegu w ubiegłą środę o poranku, czyli na wiele godzin przed zejściem lawiny, w hotelu prąd dostarczał już tylko zapasowy generator.
Menedżer Bruno Di Tommaso wysłał więc maila z prośbą o pomoc do urzędu regionu Pescara, prefekta, policji i burmistrza pobliskiej Farindoli, w którym wyjaśnił, że trudna sytuacja hotelu jeszcze pogorszyła się po porannych trzęsieniach ziemi.
"Goście chcą wyjechać, ale nie mogą, bo drogi są zablokowane" - pisał, dodając, że generator prądu przestanie wkrótce działać.
"Klienci są przerażeni"
"Informujemy, że sytuacja jest niepokojąca. Rigopiano leży na obszarze, gdzie są ponad dwa metry śniegu. W tej chwili mamy zajętych 12 pokoi (plus pracownicy). Paliwa w generatorze prądu starczy do jutra, kiedy mamy nadzieję dojedzie dostawa. Telefony nie działają" - pisał menedżer w mailu. "Klienci są przerażeni trzęsieniami ziemi i pozostają na zewnątrz hotelu. Robimy wszystko, co możliwe, by ich uspokoić. Nie mogą wyjechać ze względu na zablokowane drogi. Chcą spać w nocy w autach".
Prowincja Pescara - jak pisze "La Repubblica" - otrzymała maila ok. godz. 7 w środę 18 stycznia. Wysłano wtedy do hotelu pług śnieżny, ale ten nie radził sobie z zalegającymi na drodze zaspami. Potrzebny był bardziej specjalistyczny sprzęt, ten jednak nie dojechał na czas, bo skierowano go w inne miejsce.
Hotel odradzał przyjazd
Włoska agencja Ansa opisuje z kolei w poniedziałek historię 25-letniego Pierluigiego Nobilio, który w ubiegłą środę z rodziną i znajomymi wyruszył w kierunku hotelu, gdzie wszyscy wspólnie mieli świętować urodziny córki.
- Z hotelem kontaktowaliśmy się tylko za pośrednictwem poczty elektronicznej , bo linie telefoniczne tam nie działały. Napisali do nas, że dojazd na miejsce jest trudny z powodu śniegu i dodali, że pług śnieżny ma przyjechać po południu - relacjonował młody Włoch. - Postanowiliśmy mimo to pojechać, aby nie stracić pieniędzy za zarezerwowane miejsca - dodał, cytowany przez agencję. Grupa turystów była już w odległości około 20 kilometrów od hotelu, kiedy po pierwszym silnym wstrząsie sejsmicznym w środę rano w środkowych Włoszech, otrzymała z hotelu następną informację. - Napisali nam, że możemy nie przyjeżdżać i że nie stracimy pieniędzy. Wtedy postanowiliśmy zrezygnować z dalszej drogi. Teraz moglibyśmy być pod lawiną - powiedział rozmówca Ansy.
Opóźniona pomoc
W niedzielę ratownicy wydobyli spod gruzów hotelu Rigapiano ciało szóstej ofiary śmiertelnej. Według najnowszego bilansu zaginione pozostają 23 osoby. Dotychczas uratowano dziewięć osób.
Na miejscu katastrofy pracuje 135 ratowników - strażaków i drużyn górskiego pogotowia ratunkowego.
Do hotelu skierowano ciężki sprzęt, który usuwa warstwy śniegu i rumowiska skał oraz drzew, jakie runęły na trzypiętrowy budynek. Karabinierzy, opisując wielkość lawiny, która zeszła na hotel, wyjaśnili, że ciężarem odpowiadała ona ładunkowi z czterech tysięcy tirów. W rejonie hotelu leży obecnie 120 tysięcy ton śniegu.
Prokuratura w mieście Pescara prowadzi postępowanie w sprawie spóźnionego przyjścia na ratunek uwięzionym ludziom po zejściu lawiny. Ustalono, że po pierwszym alarmie w środę po południu nie od razu służby ruszyły na pomoc w stronę odciętego od świata hotelu.
20 stycznia na wniosek prokuratury karabinierzy przejęli na potrzeby śledztwa dokumentację dotyczącą planów akcji ratunkowej w prowincji Pescara w sytuacjach kryzysowych.
Autor: pk/adso / Źródło: La Repubblica, PAP