Załoga i pasażerowie australijskiego balonu najedli się strachu. Silny wiatr zepchnął ich statek powietrzny znad plaży, na której mieli lądować, na środek zatoki Port Filip w Melbourne. Na ratunek ruszyły łodzie policji portowej.
Zepchnięty nad morze balon w końcu osiadł na wodzie, ponad półtora kilometra od brzegu. 11 osób znajdujących się w koszu znalazło się w niebezpieczeństwie, ponieważ balon nie mógł ponownie się wznieść, a wiatr coraz bardziej przechylał go na bok.
Na szczęście wysłane na ratunek łodzie szybko dotarły do rozbitków i zabrały ich z kosza. Na pokładzie został jedynie pilot John Davidson, który pomagał w holowaniu balonu do plaży.
- To nie jest coś, co chciałbym robić częściej. Wolałbym wylądować w ładnym parku - stwierdził pilot już po doholowaniu na brzeg. Ostatecznie nikt nie został ranny, a balon nie odniósł uszkodzeń.
Źródło: APTN