Podczas gdy oczy całego świata skupione są na Elżbiecie II świętującej 70. rocznicę objęcia tronu, ci, którzy myślą o przyszłości brytyjskiej monarchii, zwracają uwagę na wnuka królowej, księcia Williama. Gdy popularność rodziny królewskiej, coraz częściej borykającej sie z kryzysami wizerunkowymi, spada, on pozostaje "ostatnim Mohikaninem", na barkach którego spoczywa odpowiedzialność, za jej dalsze losy - komentują eksperci.
Przez ostatnie lata brytyjska rodzina królewska borykała się z licznymi kryzysami wizerunkowymi. Drugi syn Elżbiety II, książę Andrzej, wycofał się z pełnienia obowiązków w związku z wysuniętymi przeciwko niemu oskarżeniami o przemoc seksualną w Stanach Zjednoczonych. Młodszy wnuk królowej, Harry, zrzekł się tytułów i wraz z żoną Meghan Markle przeniósł się do USA w atmosferze pałacowego skandalu.
Równocześnie stan zdrowia 96-letniej Elżbiety II budzi coraz większe obawy, zmuszając królową do wycofywania się z części publicznych obowiązków. W związku z powyższym Platynowy Jubileusz władczyni nie będzie jedynie czasem refleksji nad dekadami jej panowania, ale także spojrzeniem w przyszłość.
"Przyszłość leży w rękach Williama"
Przeprowadzane na Wyspach sondaże wskazują, że podczas gdy książę Walii, Karol, cieszy się mniejszą popularnością, jego starszy syn, William - drugi w linii sukcesyjnej do brytyjskiej korony - oraz jego żona, Kate, są najbardziej lubianymi członkami rodziny królewskiej, ustępującymi jedynie samej monarchini. Równolegle, choć sama monarchia nadal cieszy się poparciem większości Brytyjczyków, jej popularność spada wśród młodszych respondentów. - Przyszłość leży w rękach księcia Williama - ocenia biograf królowej Matthew Dennison.
Dekadę temu, gdy królowa Elżbieta II obchodziła Diamentowy Jubileusz panowania, z balkonu Pałacu Buckingham pozdrawiała zebranych w towarzystwie Karola, jego żony Kamili, Williama i Kate oraz Harry'ego. Odzwierciedlało to ogólnie znane plany następcy tronu, by po objęciu władzy odchudzić rodzinę królewską do najbliższej rodziny - uważa agencja Reutera.
Nagła decyzja Harry'ego oraz jego żony o wyjeździe do USA zniweczyła te plany, wywierając jeszcze większą presję na 39-letniego dziś Williama, by podtrzymać długoterminową stabilność oraz popularność monarchii w szybko zmieniającym się społeczeństwie.
"Ostatni Mohikanin" monarchii
- William jest kluczową postacią, ponieważ pewnego dnia zostanie królem - uważa Charles Rae, były korespondent pałacowy dziennika "The Sun". - W zasadzie jest ostatnim Mohikaninem. Myślę, że na jego barkach spoczywa bardzo duża odpowiedzialność za przyszłość monarchii - ocenił.
W ostatnich latach media pozytywnie odnosiły się do Williama i Kate, kreując ich obraz jako jednej z najbardziej czarujących par na świecie. Książę był chwalony za swoją pracę na rzecz zdrowia psychicznego, bezdomności czy zmian klimatu. Pozbył się nadanego mu przez brytyjskie tabloidy pseudonimu "migającego się od pracy Willsa", który sugerował, że para niechętnie angażuje się w obowiązki wobec społeczeństwa.
Dobrą opinię, którą cieszyła się para, nadwyrężyła niedawna podróż Williama i Kate na Karaiby. Para była krytykowana za postkolonialny wydźwięk niektórych aktywności. "Wiem, że ten wyjazd sprawił, iż pytania o przeszłość i przyszłość stały się jeszcze głośniejsze" - oświadczył książę w komunikacie wydanym pod koniec podróży. Według brytyjskiego "Sunday Mirror", podróż na Karaiby skłoniła Williama i Kate do ponownego zastanowienia się nad tym, jak powinna wyglądać monarchia.
Miguel Head, który przez wiele lat doradzał księciu, powiedział, że William nie lubi ceremoniału, ale rozumie jego znaczenie. - Ma świadomość, że monarchia reprezentuje coś ponadczasowego, co jest ponad nami wszystkimi, a wiele osób lubi związaną z nią magię i teatralność - przyznał.
William - napisała agencja Reutera - rozumie, że monarchia musi iść z duchem czasu, by pozostać aktualna. Rozumie to i była za to chwalona także królowa Elżbieta II, którą książę w 2016 roku nazwał swoim wzorem do naśladowania. - Wyzwaniem, które przede mną stoi, jest sprawienie, by rodzina królewska pozostała czymś aktualnym przez następne 20 lat, a być może 40 czy 60 lat. Mam nadzieję, że uda mi się to zrobić - powiedział książę Cambridge.
Źródło: Reuters