Książę Harry i księżna Meghan przybyli razem do Wielkiej Brytanii po dwóch latach przerwy. Okoliczności ich wizyty były szczególne. Para zawitała na Wyspy, by wziąć udział w uroczystościach z okazji Platynowego Jubileuszu królowej Elżbiety. Jak na ich powrót zareagowała rodzina królewska? I jak przyjęli ich Brytyjczycy?
Kiedy książę i księżna Sussex wysiedli z samochodu przy katedrze św. Pawła w Londynie, gdzie w piątek odbyła się msza dziękczynna za 70 lat panowania Elżbiety II, znów znaleźli się w pełni blasku reflektorów - pisze dziennikarka BBC Daniela Relph.
"Nic dziwnego, że wyglądali na lekko zdenerwowanych. Trzymali się mocno za ręce. Meghan wyprostowała kołnierz swojego płaszcza od Diora. Rozmawiali ze sobą, ale można było wyczuć ich ostrożność" - zauważa Relph.
Przed świątynią zgromadziły się tłumy ludzi. "Większość z nich to oddani miłośnicy rodziny królewskiej" - zwraca uwagę dziennikarka.
Jak zareagowali na powrót pary książęcej, która ponad dwa lata temu postanowiła zdystansować się od monarchii i opuścić Wielką Brytanię?
Harry i Meghan kroczyli po schodach prowadzących do katedry w akompaniamencie oklasków i wiwatów tłumu. "To była ciepła, spontaniczna reakcja" - komentuje Relph. I przypomina, że to pierwsza oficjalna wizyta pary od marca 2020 roku, gdy książę i księżna Sussex wzięli udział w nabożeństwie w Opactwie Westminsterskim z okazji Commonwealth Day.
"Wówczas nastrój był znacznie chłodniejszy. Tarcia w rodzinie królewskiej rozgrywały się przed kamerami, książę William i książę Harry ledwo wymienili ze sobą spojrzenia, chociaż siedzieli blisko siebie" - wspomina.
"Nie dało się odczuć prawdziwej wrogości"
Każdy szczegół wydarzeń z udziałem brytyjskiej rodziny królewskiej jest zawsze skrupulatnie przemyślany i precyzyjnie zaplanowany. Nie inaczej było w piątek.
Tym razem książę Harry i Megahn siedzieli w równoległym rzędzie do księcia i księżnej Cambridge, po drugiej stronie alei prowadzącej do ołtarza, by - jak pisze Relph - "uniknąć niezręcznych obrazów".
Dziennikarka zauważa, że siedzieli z jednej strony obok księżniczki Eugenii i jej męża, z którymi mają bardzo dobre relacje (w lutym para odwiedziła nawet księcia i księżną Sussex w ich domu w Kaliforni). Z drugiej strony usadzono lady Sarah Chatto, córkę księżnej Margaret i ukochaną siostrzenicę królowej - wskazuje Relph. "To był bezpieczny układ" - komentuje.
Gdy para opuściła katedrę, w tłumie dało się usłyszeć buczenie, ale szybko przyćmiły je wiwaty i okrzyki sympatii. "Nie dało się odczuć prawdziwej wrogości" - pisze dziennikarka BBC.
Wielki powrót Harry'ego i Meghan komentowali także dziennikarze CNN Max Foster i Lauren Said-Moorhouse. "Każdy, kto miał nadzieję, że przed kamerami ujrzy tarcia, jakie obserwowaliśmy przez ostatnich parę lat, był rozczarowany" - piszą.
"Cichy powrót"
Książę Harry i Meghan Markle pojawili się w Londynie już w środę wieczorem. Przylecieli wraz z dziećmi Archiem i Lilibet oraz kilkoma pracownikami. Jak donoszą brytyjskie media, nie skorzystali z prywatnego odrzutowca, a z komercyjnych lotów.
W czwartek, pierwszego dnia uroczystości jubileuszowych, Harry i Meghan w ogóle nie pojawili się przed kamerami.
Tego dnia przez brytyjską stolicę przeszła specjalna edycja Trooping the Colour, coroczna parada wraz z przeglądem wojsk. Uroczystość uświetnił przelot kilkudziesięciu maszyn Royal Air Force. Królowa Elżbieta wraz z czynnymi członkami rodziny królewskiej obserwowała widowisko z balkonu Pałacu Buckingham.
Próżno szukać było tam Meghan Markle i księcia Harry'ego. Oni obserwowali pochód z otwartego okna budynku oficerskiego przy placu defilad Horse Guards Parade. Na zdjęciach uchwycił ich reporter "The Telegraph". Księżna miała na sobie granatową suknię z okrągłym dekoltem, a do tego szeroki, jasny kapelusz z granatową wstążką. Jej mąż ubrany był w klasyczny garnitur. Na kilku ujęciach widać, że Markle rozmawiała z prawnuczkami królowej Elżbiety Islą i Savannah Phillips oraz trzymaną na rękach Leną Tindall.
Brytyjskie media nazwały pokazanie się księżnej i księcia Sussexu na jubileuszu Elżbiety "cichym powrotem".
Źródło: BBC, CNN, tvn24.pl