Tysiące studentów utknęły w Hanoi, w którym władze kraju ogłosiły lockdown z powodu pandemii. Przebywający w stolicy Wietnamu nie mogą odbierać paczek od rodzin i pracować , są zmuszeni oszczędzać, ograniczać jedzenie i polegać na pomocy swoich uczelni.
Wietnamskie media informują, że wiele tysięcy pochodzących z prowincji studentów, którzy wiosną, mimo rosnącej liczby zakażeń koronawirusem, zdecydowali się pozostać w Hanoi, nie może się teraz z niego wydostać ani pracować, a ich rodzinom coraz trudniej ich wspierać.
Od maja w Wietnamie trwa największa od początku pandemii fala infekcji, którą eksperci wiążą z upowszechnieniem się wariantu Delta. W ramach restrykcji mających ograniczyć ich liczbę, w stolicy i innych dużych miastach od wielu tygodni obowiązuje godzina policyjna, zamknięte są niemal wszystkie sklepy. Policja egzekwuje ścisłe ograniczenia przy wjeździe do miast i przy ich opuszczaniu.
Liczni studenci i studentki zdecydowali się pozostać w Hanoi, by móc podejść do egzaminów i nie stracić miejsc pracy, dzięki którym płacili za czesne. Teraz mają kłopoty z utrzymaniem się. Tylko na stołecznej politechnice w takiej sytuacji jest około 1800 studentów – pisze portal VnExpress.
Rodzicom coraz trudniej wspierać dzieci
Opisuje on historię 22-letniego Truong Gianga, studenta ostatniego roku na jednym z uniwersytetów w pobliżu centrum miasta, który najpierw przestał jeździć do domu w obawie przed zakażeniem członków rodziny, a później nie mógł opuścić stolicy, bo zawieszono połączenia autobusowe.
Teraz, gdy w jego rodzinnym miasteczku wprowadzono lockdown, rodzice nie mogą mu już przesyłać paczek z jedzeniem. Czas spędza w wynajmowanej kawalerce i codziennie liczy paczki z zupkami błyskawicznymi, które stały się podstawą jego wyżywienia.
Giang opowiada, że wielu ulicznych sprzedawców zamknęło swoje stoiska, więc zakupy musi robić w pobliskim supermarkecie, gdzie ceny są wyższe. Dlatego zdecydował się jeść mniej niż wcześniej. "Gdy jestem bardzo głodny, gotuję makaron z kurczakiem" – powiedział 22-latek, któremu zostało tylko sześć paczek z makaronem, trochę mielonej wieprzowiny i jajek. Jak dodał, coś więcej będzie mógł kupić dopiero za trzy dni.
Nie mogą pracować, a nadal muszą się utrzymywać
Tran Thi Tuong Vy, która studiuje na wydziale ekonomii Uniwersytetu Otwartego Hanoi, musiała się wyprowadzić z akademika, gdy ten został przekształcony w szpital polowy. Pochodząca ze środkowej części kraju kobieta w maju wróciła do Hanoi, żeby dokończyć płatny staż, ale po kilku tygodniach była zmuszona go przerwać z powodu wprowadzonych przez miasto obostrzeń.
- Nie mogę już pracować, ale nadal muszę się tu utrzymać, coś ugotować, opłacić rachunki. Musiałam wydać oszczędności – powiedziała. Za pokój, który teraz wynajmuje, musi płacić więcej niż za akademik, szuka więc tańszego miejsca do mieszkania i pracy online.
Trudna sytuacja studentów w Hanoi
Studenci, którzy utknęli w Hanoi, narzekają na rosnące w mieście ceny żywności. Za główkę kapusty, która niedawno kosztowała 10 tysięcy dongów (około 1,7 złotego), dziś trzeba zapłacić dwa razy więcej. "Chodzę na targ tylko raz na pięć dni, a i tak martwię się, że do kolejnej wypłaty nie będzie mnie stać na niektóre produkty" - powiedział Tran Van Quan, który dorabia jako grafik.
Wiele stołecznych uczelni uruchomiło programy wsparcia dla studentów w największej potrzebie. Wykładowcy z Uniwersytetu Otwartego Hanoi i politechniki organizują dla studentów zbiórki żywności, które dostarczają im w torbach i kartonach, często na teren zamkniętych kampusów.
Produktami pierwszej potrzeby są ryż i makaron. Mieszczący się w stolicy Uniwersytet Górnictwa i Geologii przekazał setki kilogramów ryżu, kupuje też studentom mleko, olej do gotowania, żywność w puszkach i warzywa.
Lockdown w Hanoi
Wielu zamkniętych w pokojach lokatorów akademików i tanich kawalerek narzeka nie tylko na głód, ale i stany depresyjne. - Możliwe, że pandemia będzie się przedłużała. Chcę już tylko wrócić do mojego rodzinnego miasta – powiedział portalowi VnExpress 22-letni Giang.
Lockdown w Hanoi ma potrwać co najmniej do poniedziałku, prawdopodobnie zostanie jednak przedłużony. W czwartek w Wietnamie padł kolejny rekord liczby nowych zakażeń - zanotowano ich ponad 10,6 tysiąca.
Oznacza to, że od początku pandemii w kraju zakaziło się ponad 310 tysięcy osób. Według oficjalnych danych w szpitalach przebywa przeszło 185 tysięcy pacjentów z koronawirusem, a kampania szczepień postępuje w Wietnamie najwolniej w całej Azji Południowo-Wschodniej. Dotąd w pełni zaszczepiono zaledwie około 1,5 procent populacji.
Źródło: PAP