Na amerykańskich lotniskach trwają testy "antykoronawirusowych" technologii, między innymi kamer termowizyjnych oraz bezdotykowych stanowisk do odpraw. W ten sposób pogrążone w bezprecedensowym kryzysie porty lotnicze chcą zapewnić bezpieczeństwo podróżującym w czasie pandemii COVID-19.
Epidemia drastycznie obniżyła popyt na podróże lotnicze w USA. Ruch spadł nawet o 95 procent. Operatorzy portów lotniczych mają nadzieję, że nowe technologie kontroli bezpieczeństwa przyczynią się do powrotu pasażerów. Jednym z rozwiązań są kamery termowizyjne, które testowane są między innymi na lotnisku w Los Angeles. Pasażer, u którego wykryje się podwyższoną temperaturę, nie będzie mógł wejść na lotnisko i zostanie skierowany do odpowiednich służb medycznych. - To będzie część naszego normalnego systemu podróży - twierdzi cytowany przez dziennik "Los Angeles Times" Richard Salisbury, założyciel brytyjskiej firmy Thermoteknix Systems, która opracowała kamery termowizyjne dla lotnisk.
Podobne testy przeprowadzane są na innych lotniskach w USA, między innymi w Waszyngtonie oraz w Tampie na Florydzie. Amerykańskie porty lotnicze rozważają też kupno innych urządzeń, m.in. badających tętno. Prowadzone są też testy bezdotykowych, elektronicznych stanowisk odpraw.
Podwyższone środki bezpieczeństwa, w tym kamery termowizyjne, wprowadzono na niektórych lotniskach podczas epidemii SARS na początku XXI wieku - przypominają amerykańskie media. Obecnie w ten sposób temperatura ciała sprawdzana jest w USA pracownikom koncernu motoryzacyjnego General Motors przed przystąpieniem do pracy.
Eksperci - jak pisze "Washington Post" - studzą optymizm i wskazują, że kamery termowizyjne nie zapewniają całkowitego bezpieczeństwa podróżnym. Urządzenia te są co prawda skuteczne w wykrywaniu podwyższonej temperatury, ale gorączka nie oznacza koniecznie, że chory ma koronawirusa. Ponadto - jak wykazują badania - wielu zakażonych przechodzi chorobę bezobjawowo.
Źródło: PAP