"Najgorsze minęło, ale pod warunkiem, że nadal będziemy mądrzy"

Źródło:
PAP

Andrew Cuomo oświadczył w poniedziałek, że najbardziej przerażająca faza epidemii koronawirusa w jego stanie już minęła. W Stanach Zjednoczonych z powodu COVID-19 zmarło dotychczas ponad 23,5 tysiąca osób. Z kolei na oddziale położniczym Brooklyn Hospital Center urodziło się od czasu wybuchu pandemii blisko 200 dzieci.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

KORONAWIRUS – NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. RAPORT TVN24.PL >>>

O 1509 powiększył się w ciągu minionych 24 godzin bilans ofiar śmiertelnych epidemii SARS-Cov-2 w USA - wynika z najnowszych danych Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Baltimore. W Stanach Zjednoczonych z powodu COVID-19 zmarło dotychczas ponad 23,5 tysiąca osób.

Dane obejmują 24 godziny od godz. 2:30 czasu polskiego w nocy z niedzieli na poniedziałek. W poprzednim dobowym bilansie odnotowano w Stanach Zjednoczonych 1514 zgony. W poniedziałek na COVID-19 zmarła pierwsza osoba w Wyoming. Tym samym w każdym z amerykańskich stanów jest już co najmniej jedna ofiara koronawirusa. USA są krajem z największą liczbą zgonów na COVID-19 na świecie.

"Najgorsze mogło się skończyć i się skończyło, chyba, że zrobimy coś lekkomyślnego"

- Uważam, że najgorsze minęło, ale pod warunkiem, że nadal będziemy mądrzy. Wierzę, że możemy rozpocząć drogę do normalności - oznajmił gubernator Nowego Jorku Andrew Cuomo, ostrzegając kilkakrotnie przed możliwą zmianą trendu w przypadku nieprzestrzegania nałożonych restrykcji.

Opierając się na statystykach, Andrew Cuomo przekazał, że 671 zgonów w ciągu doby było najniższym przyrostem od tygodnia i poniżej szczytu - 799 przypadków śmierci - w ubiegłym tygodniu. Łączna liczba śmiertelnych ofiar COVID-19 w Nowym Jorku przekroczyła 10 tysięcy i sięga 10056.

Liczba nowo hospitalizowanych pacjentów, 1958, jest najniższa od dwóch tygodni. W ciągu ostatnich dwóch-trzech dni zmniejszyła się również liczba zaintubowanych pacjentów, a więc przechodzących zakażenie najciężej.

W zeszłym tygodniu stan Nowy Jork odnotował łącznie ponad pięć tysięcy przypadków śmiertelnych koronawirusa. Blisko 19 tysięcy osób pozostaje w szpitalach.

- Najgorsze mogło się skończyć i się skończyło, chyba, że zrobimy coś lekkomyślnego. I można zmienić te liczby dwoma lub trzema dniami lekkomyślnego zachowania - ostrzegł.

Porównał do płaskowyżu sytuację, w której wzrost zgonów nie rośnie gwałtownie jak wcześniej, lecz utrzymuje się na zbliżonym poziomie, a nawet - jak wynika z oficjalnych danych - maleje. Przyznał jednak, że dla niego jako katolika przerażające jest, że na Wielkanoc zmarło 671 osób (w USA świętem jest tylko niedziela). Stanowi to powód do smutku i bólu - podkreślił.

Gubernator przypisywał największą liczbę przypadków w Nowym Jorku i New Jersey dużemu zagęszczeniu populacji na stosunkowo niewielkim obszarze. Zarejestrowany na początku epidemii gwałtowny wzrost przypadków zakażeń SARS-Cov-2 w New Rochelle od jednego lub dwóch zakażonych osób tłumaczył ich udziałem w dużych zgromadzeniach.

Odnosząc się do różnych komentarzy pojawiających się wraz z rozwojem epidemii, wyjaśnił, że tak naprawdę nikt nie wiedział, co robić, ponieważ wcześniej nic takiego się nie zdarzyło. Jak zapewniał, w dalszej walce z COVID-19 chce się uczyć na dobrych i złych doświadczeniach innych krajów, gdzie wirus zaatakował wcześniej.

- Nie jestem zainteresowany tym, co mówią politycy, jestem zainteresowany tym, co mówią eksperci - przekonywał Cuomo. Jego zdaniem prawdziwym zakończeniem epidemii będzie dopiero wynalezienie szczepionki. W oparciu o opinie ekspertów zapowiadał, że nastąpi to nie wcześniej niż za 12-18 miesięcy.

Dużo uwagi Andrew Cuomo poświęcił problemom życia gospodarczego. Przypomniał, że nie zostało całkowicie sparaliżowane, bo działa między innymi transport, otwarte są apteki i niektóre sklepy. Rozluźnianie restrykcji i uruchomianie gospodarki - dodał - musi następować stopniowo przy zwracaniu uwagi, czy nie spowoduje to wzrostu przypadków SARS-Cov-2.

"Wszystkie ważne wskaźniki zmierzają we właściwym kierunku"

W ostatnim czasie doszło na tle epidemii do rozdźwięku między gubernatorem a burmistrzem miasta Billem de Blasio. Obaj w przeszłości wielokrotnie się już ścierali. Cuomo podkreślił ponownie, że otwieranie szkół i biznesów musi być koordynowane na poziomie całego stanu, w konsultacji z pobliskimi New Jersey i Connecticut, a nawet szerszym regionem. Burmistrz planował otwieranie niektórych biznesów w połowie maja, a zamknięcie szkół do końca roku szkolnego.

De Blasio informował w poniedziałek, że liczba pacjentów z SARS-Cov-2, przyjętych do szpitali w mieście, spadła w ciągu ostatniej doby o 17 procent. W mniejszym stopniu, z 857 do 835, obniżyła się liczba osób na oddziałach intensywnej terapii, jak też z potwierdzonymi zakażeniami koronawirusem.

- Z przyjemnością informuję, że, jak obserwujemy, wszystkie ważne wskaźniki zmierzają we właściwym kierunku - oświadczył burmistrz.

"Ryzyko zakażenia niemowląt w łonie matki koronawirusem niezwykle niskie"

Jak odnotował w poniedziałek dziennik "New York Times", w szpitalu brooklyńskim rodzi się rocznie około 2600 dzieci. Od marca 29 kobiet w ciąży albo potwierdziło, albo też podejrzewało, że nabyły SARS-Cov-2.

Według szefa oddziału położnictwa i ginekologii dr Errolla Byera Jr., Brooklyn należy do ośrodków, gdzie otyłość, cukrzyca i nadciśnienie są powszechne wśród przyszłych matek. Jest tym bardziej zadowolony, że dotąd żadna z nich, ani żaden noworodek nie zmarł.

Lekarz powoływał się na opinie, według których kobiety w ciąży są narażone na podobne ryzyko ciężkich powikłań w związku z COVID-19, jak i inne osoby. Uznał, że potrzebne są dalsze badania.

Specjaliści nie mówią jednym głosem na temat wpływu wirusa na kobiety ciężarne i ich potomstwo. Jak podkreślił w minionym miesiącu podczas briefingu prasowego dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia Tedros Adhanom Ghebreyesus: "nie ma dowodów, że kobiety ciężarne są bardziej niż inne narażone na ciężką chorobę”.

Czy kobiety w ciąży ciężko przechodzą koronawirusową infekcję?
Czy kobiety w ciąży ciężko przechodzą koronawirusową infekcję?TVN24

W opinii doktora Marka Icerpi, szefa medycyny matczyno-płodowej w centrum Keck Medicine Uniwersytetu Południowej Kalifornii (USC), ciąża w pewnym stopniu osłabia układ odpornościowy kobiet. Nie oznacza to jednak, że są bardziej podatne na zarażenie COVID-19 niż inne, nie będące w ciąży. W przypadku nabycia wirusa istnieje jednak wyższe ryzyko na powikłania w związku z infekcją układu oddechowego. Podobnie jest w razie przeziębienia lub grypy.

Zdaniem Icerpi trzeci trymestr może być najbardziej niepokojący ze względu na zmiany fizjologiczne w trakcie ciąży. Wraz z postępem ciąży, powiększeniem macicy i płodu przepona jest zwężona i gorzej funkcjonuje. Dlatego choroby układu oddechowego, jak COVID-19, mogą mieć większy ujemny wpływ na stan pacjentki. Matka z wirusem rzadko jednak zaraża dziecko.

- Uważamy, że ryzyko zakażenia niemowląt w łonie matki koronawirusem jest niezwykle niskie - ocenił pracownik naukowy USC. Powołując się na badania w Wuhan dodał, że dziecko zakażonej matki miało ujemny wynik testu na obecność wirusa. W jego krwi były przeciwciała.

"I módlcie się, módlcie się"

Z kolei według doktora Amira Khana, wykładowcy brytyjskich uniwersytetów w Leeds i Bradford, każdy, kto ma obniżoną odporność, w tym kobiety w ciąży, jest narażony na zwiększone ryzyko zachorowania na zapalenie płuc, a następnie niewydolność oddechową. - To jest prawdziwe ryzyko - przekonywał.

W Brooklyn Hospital Center kobiety chore na COVID-19 oddziela się od innych. Są izolowane w oddzielnych pokojach, a liczbę odwiedzających ogranicza się do minimum. Na oddziale położniczym zachorowało natomiast wielu lekarzy i pielęgniarek.

Pielęgniarka położnicza, Angela Lewis, która pracuje w szpitalu od trzydziestu lat apeluje do pacjentek z wirusem o zachowanie ostrożności. - I módlcie się, módlcie się - nawoływała Lewis, cytowana przez nowojorski dziennik.

Autorka/Autor:asty//now

Źródło: PAP