Miasteczko Zahara de la Sierra położone na wzgórzu w południowej Hiszpanii od wieków było miejscem wielu starć i odpierania sił wrogów. Teraz jego położenie stało się ponownie nieocenionym atutem w walce z koronawirusem.
14 marca Zahara de la Sierra odcięła się od świata zewnętrznego, gdy koronawirus zaczął rozprzestrzeniać się w Hiszpanii. Burmistrz miasta, 40-letni Santiago Galvan, postanowił zablokować wszystkie, z wyjątkiem jednego, wjazdy do Zahary.
Radykalne kroki burmistrza mają pełne poparcie mieszkańców miasta, a zwłaszcza osób starszych. Prawie jedna czwarta mieszkańców Zahary ma ponad 65 lat, a w domu starców jest ponad 30 osób. Dodatkowo, w pobliskich miasteczkach i wsiach odnotowano infekcje i kilka przypadków śmiertelnych.
Burmistrz Galvan zadziałał w dniu, w którym hiszpański stan wyjątkowy wszedł w życie. Od tego czasu, według danych Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, w kraju odnotowano ponad 100 tysięcy przypadków i 10 tysięcy zgonów.
W Zaharze nie zanotowano jednak ani jednego przypadku COVID-19 wśród 1400 mieszkańców. - Minęły już ponad dwa tygodnie i myślę, że to dobry znak - powiedział Galvan.
Dezynfekcja ulic, placów i samochodów
W punkcie kontrolnym jedynej otwartej drogi prowadzącej do miasta dwóch mężczyzn ubranych w odzież ochronną używaną zwykle do opryskiwania gajów oliwnych myje pojazdy, które chcą wjechać do miasta. - Nie ma samochodu, który przejeżdża przez punkt kontrolny i nie jest dezynfekowany - mówi Galvan.
Podobne zabezpieczenia sanitarne zostały wprowadzone wewnątrz Zahary. - W każdy poniedziałek i czwartek o 17.30 grupa około 10 osób wychodzi na ulice, by zdezynfekować miasto, wszystkie ulice i place - dodaje burmistrz Zahary.
"Podjęli odpowiednie działania we właściwym momencie, a teraz widzimy ich wyniki"
Za dostawę żywności i leków odpowiadają dwie kobiety. Pracują po około 11 godzin dziennie. Wszystko po to, by ograniczyć liczbę osób przebywających na ulicach.
Jedna z nich, 48-letnia Auxi Rascon, mówi CNN, że reakcja innych obywateli była wspaniała. - Są bardzo szczęśliwi, bo nie muszą wychodzić, czują się chronieni - mówi Rascon. Kobieta jest również dumna z szybkiej reakcji miasta. - Podjęli odpowiednie działania we właściwym momencie, a teraz widzimy ich wyniki - podkreśla.
Poza organizacją dostaw, kobiety opiekują się także osobami starszymi.
Wsparcie finansowe dla lokalnych firm
Życie gospodarcze setek małych hiszpańskich miasteczek, takich jak Zahara, jest napędzane przez firmy rodzinne i osoby pracujące na własny rachunek. Miejscowi radni przeznaczyli więc lokalny fundusz kryzysowy, aby pokryć koszty energii elektrycznej, wody i podatków dla lokalnych przedsiębiorstw podczas trwania stanu wyjątkowego w Hiszpanii. Bary i restauracje uzależnione od turystyki w przeciwnym razie by zbankrutowały. W Zaharze jest dziewiętnaście takich lokali.
Dla burmistrza Galvana to coś więcej niż pomoc finansowa. Chodzi o zachowanie Zahary jako wspólnoty.
Burmistrz ma jednak świadomość, że jeśli pandemia utrzyma się dłużej, to Zahara będzie w końcu potrzebowała pomocy od Madrytu lub władz regionalnych.
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock