Pierwsze urodziny syna mieli obchodzić już w domu, w brytyjskim Hertforshire. Ich plany pokrzyżował jednak koronawirus, stwierdzony u czworga gości w hotelu na Teneryfie. Tego samego hotelu, do którego na wakacje przyjechali Hannah, Court i ich dziecko. Wszyscy goście zostali poddani 14-dniowej kwarantannie. - Chciałabym jedynie wyjść na zewnątrz i pochodzić w kółko - opowiedziała kobieta w rozmowie z brytyjskim radiem BBC.
Do tej pory u czworga pochodzących z Włoch gości hotelu Costa Adeje Palace w Adeje na Teneryfie - lekarza i jego żony oraz dwóch innych, z którymi blisko przebywali - stwierdzono obecność koronawirusa. Zostali oni przewiezieni do lokalnego szpitala. Nie wykazują groźnych symptomów choroby - powiedziała rzeczniczka ds. zdrowia lokalnego rządu Wysp Kanaryjskich Veronica Martinez.
Rodzina uwięziona przez koronawirusa
Jednymi z uwięzionych w hotelowym pokoju są Hannah, Court oraz ich niespełna roczny syn. Rodzina pochodząca z brytyjskiego Hertforshire wykupiła wycieczkę last minute w poniedziałek 17 lutego. Pięć dni później była na miejscu.
Pierwsze dni ich pobytu na Kanarach komplikowała pogoda. Nad wyspami przetaczała się od soboty chmura piachu i pyłu znad Sahary, tzw. kalima (hiszp. calima) oraz huraganowy wiatr.
- Mieliśmy jeden udany dzień. Wyszliśmy na basen i to wszystko - mówiła kobieta w wywiadzie dla programu pierwszego brytyjskiego radia BBC. Jak dodała, następnego dnia pod drzwiami znalazła list, w którym odradzono opuszczanie pokoju. Tłumaczono to "względami zdrowotnymi".
- Poszperałam w internecie i znalazłam informację, że w regionie, w którym się znajdujemy, stwierdzono przypadek koronawirusa. To było przerażające - stwierdziła Hannah. Wspomniała, że wpadła w panikę i zalała się łzami. - Od razu zadzwoniłam do mamy - dodała.
Czternaście dni w pokoju hotelowym
Według Hannah dyrekcja hotelu nie przekazywała na bieżąco wystarczających informacji o tym, co się dzieje. 25 lutego okazało się zaś, że władze objęły przymusową, 14-dniową kwarantanną 890 osób - wszystkich gości oraz personel hotelowy. Dwa tygodnie uważane są za minimalny czas jaki jest potrzebny, by zaobserwować symptomy zakażenia koronawirusem.
Goście nie muszą przebywać zamknięci w pokojach, mogą poruszać się po hotelu i spacerować po przyhotelowych ogrodach. Tylko w przypadku wystąpienia gorączki zaleca im się pozostanie w pokojach. Hannah postanowiła nie opuszczać pokoju. - Wiem, że to brzmi nieco dramatycznie, ale wolałam trzymać się z dala od innych - wyjaśniła.
- Oczywiście kończą nam się pieluszki i mleko w proszku - zauważyła kobieta. Doceniła fakt, że hotel zadeklarował się dostarczyć wszystkie potrzebne dziecku rzeczy.
"Chciałabym jedynie wyjść na zewnątrz i pochodzić w kółko"
Podczas gdy kobieta rozmawiała z dziennikarzamim jej synek raczkował po pokoju. - On człapie po podłodze i między rzeczami, ale staram się trzymać go głównie w łóżeczku albo w wózku - mówiła.
Hannah boi się o zdrowie dziecka i nie chce pozwolić, by przebywało w pobliżu innych gości hotelu. - Siedzimy z synem w pokoju i ciągle go myjemy. Staram się czyścić jego dłonie tak często, jak to możliwe - dodała.
Jak powiedziała, są przygotowani na to, że będą musieli spędzić w hotelu najbliższe dwa tygodnie, ale już po dwóch dniach w zamknięciu nuda zaczyna im dawać się we znaki. - Jedyne co możemy teraz robić, to oglądać telewizję. Oczywiście opiekujemy się także synem, który nas zajmuje, ale to też staje się męczące - wyznała.
Kwarantanna pokrzyżowała nie tylko wakacyjne plany rodziny. 9 marca, w dniu pierwszych urodzin chłopca, rodzice planowali zorganizować przyjęcie już w domu, na Wyspach. Wszystko wskazuje jednak na to, że dzień ten spędzą zamknięci w hotelowym pokoju na Teneryfie.
- Chciałbym jedynie wyjść na zewnątrz i pochodzić w kółko - powiedziała.
Polski NFZ uruchomił w środę całodobową infolinię (800 190 590) udzielającą informacji o postępowaniu w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem.
Źródło: PAP, BBC
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/CRISTOBAL GARCIA