Na Tajwanie nie potwierdzono poprzedniej doby ani jednego nowego przypadku zakażenia koronawirusem. Wcześniej brak nowych zachorowań na COVID-19 odnotowano w tym kraju 9 marca, potem ich liczba zaczęła rosnąć. - Oczywiście mamy nadzieję, że to minęło, ale wciąż musimy być czujni. Rzecz jasna cieszymy się z braku nowych przypadków dzisiaj - zastrzegł minister zdrowia Czen Szih-czung.
Odpowiedź władz Tajwanu na epidemię zyskała uznanie specjalistów w dziedzinie ochrony zdrowia - zauważa Reuters. Już 31 grudnia na wyspie zaczęto m.in. kontrolować pasażerów przybywających z chińskiego miasta Wuhan, gdzie wykryto pierwsze przypadki zakażenia.
"Oczywiście mamy nadzieję, że to minęło"
Jak dotąd tajwańskie służby medyczne zgłosiły 393 infekcje, z czego sześć osób zmarło, a 124 pacjentów wyszło ze szpitali. 338 przypadki określono jako przywleczone z zagranicy, a w pozostałych do zakażenia miało dojść na Tajwanie.
- Oczywiście mamy nadzieję, że to minęło (...), ale wciąż musimy być czujni. Rzecz jasna cieszymy się z braku nowych przypadków dzisiaj - powiedział dziennikarzom tajwański minister zdrowia Czen Szih-czung. Dodał, że ostatnia doba bez wykrycia na Tajwanie żadnego nowego zakażenia była 9 marca. Później liczby nowych infekcji zaczęły rosnąć, szczególnie wśród osób wracających na wyspę z dotkniętych wirusem obszarów Europy i Stanów Zjednoczonych.
O krok przed wirusem
Na Tajwanie wciąż obowiązują restrykcje, w tym obowiązek 14-dniowej kwarantanny dla wszystkich osób przybywających z zagranicy. Znacznie zmniejszyła się również liczba międzynarodowych lotów.
Na wyspie nie wprowadzono natomiast zakazu wychodzenia z domów, a życie toczy się stosunkowo normalnie, choć władze promują dystansowanie społeczne i nakazały mieszkańcom noszenie maseczek ochronnych w środkach transportu publicznego - pisze Reuters.
Źródło: PAP