Niemcy planują wprowadzenie aplikacji do kontroli zakażonych koronawirusem, Austria wymaga od klientów supermarketów noszenia maseczek, a epidemiolog Martin Eichner snuje pesymistyczną prognozę dla Europy. Zagraniczne media nieustannie piszą o sytuacji związanej z epidemią COVID-19. Przegląd prasy przygotował Jacek Stawiski, redaktor naczelny TVN24 BiS.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
"Nosić czy nie nosić" - oto jest pytanie. Chodzi oczywiście o maseczki ochronne. Sprawa maseczek jest żywo dyskutowana w Austrii i Niemczech. Pierwszy z tych krajów zdecydował się wprowadzić rozporządzenie, na mocy którego każdy klient, wchodzący do supermarketu, będzie musiał nosić maseczkę. Albo będzie miał swoją, albo dostanie od pracownika supermarketu. Nad podobnym rozwiązaniem zastanawia się Bawaria, choć w tym momencie premier landu Markus Soeder jest temu przeciwny.
Monachijski dziennik "Sueddeutsche Zeitung" apeluje, aby noszenie maseczek stało się powszechne w Niemczech. "Czas, by całe Niemcy zaczęły je nosić" – podkreśla gazeta. Argumentuje, że maska daje nie tylko poczucie pewnego bezpieczeństwa psychologicznego, ale realnie chroni przed zarażaniem innych, jeśli nosi ją osoba zakażona.
W wywiadzie dla radia Deutschlandfunk ekspert do spraw zdrowia rządzącej chadecji Erwin Rueddel wyraża opinię, że noszenie maseczek będzie wkrótce standardem w Niemczech, podobnie jak stało się to w Japonii. Jego zdaniem, Niemcy muszą też przemodelować cały system gromadzenia zapasów sprzętu medycznego i lekarstw, aby na wypadek kolejnej pandemii nie pozostać z pustymi rękami.
RAPORT TVN24.PL: KORONAWIRUS - NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE >>>
Aplikacja do kontroli
Również w wywiadzie dla rozgłośni Deutschlandfunk minister sprawiedliwości RFN Christine Lambrecht odnosi się do planów wprowadzenia w Niemczech aplikacji na smartfony, która ma pozwalać kontrolować przemieszczanie się ludzi zakażonych wirusem.
Plan wprowadzenia takiej aplikacji, która bardzo szeroko korzysta z danych osobowych, budzi sprzeciw organizacji broniących praw do prywatności. Minister Lambrecht podkreśla w wywiadzie, że jest osobiście zwolenniczką rozwiązania, w którym korzystanie z aplikacji byłoby dobrowolne. Nie wiadomo jednak, czy w przyszłości, jeśli sytuacja w służbie zdrowia będzie się pogarszać, nie dojdzie do wymuszenia stosowania aplikacji przez ogół obywateli.
Zaawansowany system kontrolowania chorych na wirusa zastosowano w autorytarnych Chinach. W Izraelu podobne metody - stosowane w tropieniu terrorystów i teraz wprowadzane jako środek do przeciwdziałania epidemii - zostały oprotestowane przez Sąd Najwyższy tego kraju.
O analogiach do sytuacji w Izraelu i o obecnej sytuacji nadzwyczajnej mówi w wywiadzie dla francuskiego tygodnika "Le Point" Yuval Hariiri, słynny izraelski badacz współczesnych trendów cywilizacyjnych. Jego zdaniem część z obecnych rozwiązań kontrolnych, wprowadzonych na czas pandemii, zostanie utrzymana, gdy to zagrożenie się zakończy. Jak podkreśla, w 1948 r., gdy tworzono państwo izraelskie, zgodzono się, aby tymczasowo wprowadzić rozwiązania nadzwyczajne. Okazało się jednak, że stan nadzwyczajny w wielu dziedzinach życia społecznego kraju trwa 72 lata potem.
O rozsądnym wyważeniu racji między wolnością a troską o zdrowie pisze wiedeńska "Die Presse". W komentarzu redakcyjnym zauważa, że konieczna jest równowaga między tymi dwoma filarami naszego życia. "Wybór między wolnością a zdrowiem to wybór fałszywy" – uważa dziennik. "Trzeba dbać o zdrowie, ale i nie zabierać wolności" – ocenia.
Pesymistyczna prognoza. "Zyskujemy czas, ale to tylko odsuwanie problemu"
Na portalu programu informacyjnego Tagesschau telewizji niemieckiej ARD przeczytać można dosyć pesymistyczną prognozę dotyczącą skali epidemii w Niemczech i Europie. Epidemiolog Martin Eichner ocenia, że obecne znaczne ograniczenia poruszania się dla ludności przynoszą efekty, ale oznaczają jedynie spowolnienie rozwoju epidemii.
"Zyskujemy czas, ale to tylko odsuwanie problemu" – prognozuje ekspert i zaznacza, że ludność musi być w 2/3 odporna na nową chorobę, aby można było realnie myśleć o tym, że zakażenia wygasają. Z kolei dopuszczenie do sytuacji, aby zaraziła się znacząca część społeczeństwa nagle i bez kontroli oznaczałoby załamanie życia społecznego i gospodarczego. Jak prognozuje Eichner, obecnie należy mówić o siedmiu miesiącach ograniczeń w funkcjonowaniu instytucji społecznych i ekonomicznych, a to przyniesie wielkie straty gospodarcze. Już teraz, jak pisze Tagesschau, 470 tys. firm niemieckich przeszło na skróconą pracę i może zacząć zwalniać pracowników.
Francuski "rząd naukowców"
Brytyjski "Guardian" w korespondencji z Niemiec opisuje, jak "niemiecki Wuhan", czyli miasto Heinsberg, położone w Nadrenii Westfalii przy granicy z Holandią, stanie się centrum doświadczalnym dla naukowców, którzy będą analizować sposoby zwalczenia epidemii w całym kraju. Heinsberg, gdzie zaraziło się ok. 1300 osób na 250 tys. mieszkańców, a zmarło ponad 30, jest mniej więcej dwa i pół tygodnia przed resztą Niemiec, jeśli chodzi o postępy epidemii. Dlatego tak ważne są takie analizy. Tym bardziej, że zdaniem naukowców niemieckich, populacja miasta Heinsberg jest reprezentatywna dla wielu regionów Republiki Federalnej.
Francuski "Le Point" pisze natomiast o "nowym" rządzie francuskim. "Nowym" w sensie przenośnym, ponieważ chodzi o specjalną Radę Naukową ds. COVID-19 przy władzach Francji. Doradza ona prezydentowi i rządowi, a jej decyzje są wprowadzane w życie, dlatego mówi się o niej jako o "rządzie naukowców".
Autorka/Autor: Jacek Stawiski, TVN24 BIS
Źródło: TVN24 BIS