Schowane w kokonie z bandaży, ukrywają pod kapturem i okularami przeciwsłonecznymi wielkie siniaki. Trudno ich nie mieć, skoro ktoś, na ich własne życzenie, łamie im nosy i przetrąca żuchwy. Miną dni i z poczwarek staną się motylami. Obudzą do lepszego, ich zdaniem, życia.
Znajdą męża. A żeby mistyfikacja, że to wszystko nie natura, nie wyszła na jaw, operacji plastycznej podda się i matka, przyszła teściowa. Za pół ceny. Opłaca się! Podwójnie. Nowe piersi i zabiegi przeciwstarzeniowe to też inwestycja. W córkę. Żeby kiedyś mogła zamieszkać w dzielnicy Gangnam. I zaznać odrobiny luksusu.
Tu "to nic wielkiego, przecież wszyscy już mieli operację".
Szczupła sylwetka, wąska talia, wielkie oczy, szczęka w kształcie litery V i śnieżnobiała cera - tego chcą Koreanki. Dlaczego?
Według szacunków Gallup Korea - jednej z największych firm badawczych w Seulu - aż jedna na cztery młode Koreanki (19-29 lat) przeszła przynajmniej jedną operacją plastyczną. Popyt na tego typu zabiegi w Korei Południowej jest najwyższy na świecie per capita (na głowę). A królujący w przemyśle rozrywkowym idole K-pop tylko wzmacniają ten trend, poprzez promowanie nierealistycznych standardów piękna. Czy to urodowe szaleństwo da się jeszcze zatrzymać?
Fałda na oczach
Zbierając materiały do tekstu, piszę do mojej koleżanki, która mieszkała kiedyś w Seulu. Proszę ją o kontakt do znajomych Koreanek. W odpowiedzi czytam: "Tylko musisz brać pod uwagę, że część rzeczy, które ciebie zszokują, im wydaje się całkiem normalna, na przykład zabieg utworzenia fałdy na oczach".
Zaciekawiona sprawdzam, o co chodzi z "fałdą na oczach". Okazuje się, że to jedna z najpopularniejszych operacji plastycznych w Korei Południowej (ang. double eyelid surgery), polegająca na stworzeniu fałdy na górnej powiece, dzięki której oczy wydają się optycznie większe.
Innym popularnym trendem jest tzw. ayego-sal, czyli zabieg chirurgiczny, podczas którego wstrzykuje się złogi tłuszczowe wzdłuż linii pod oczami, co też ma im nadać "pełniejszego" wyglądu. Połączenie operacji utworzenia podwójnej powieki i ayego-sal pozwala Koreankom na spełnienie jednego z urodowych standardów, czyli dużych oczu. Co jeszcze wpisuje się w południowokoreański kanon piękna?
- Kanony piękna w Korei zmieniają się z wraz biegiem czasu. Ostatnio standardem jest tzw. baby face, czyli twarz o dziecięcych rysach, z dużymi oczami i lekko zadartym nosem, a także drobna twarz ze szczęką w kształcie litery V. Szczupła sylwetka z wąską talią i pełnymi piersiami są elementami, które dopełniają perfekcyjnego obrazu - mówi mi doktor Choi Soon Woo ze szpitala View Plastic Surgery w Seulu.
A Koreanka Cho Yangheon dodaje: - Standardem piękna jest również nieskazitelnie blada skóra. Ma to uwarunkowanie historyczne. Jasny kolor skóry był charakterystyczny dla wysoko usytuowanych osób w hierarchicznym społeczeństwie. W starożytności jedynie przedstawiciele elit mogli pozwolić sobie na ochronę przed słońcem, podczas gdy pracujący w polu rolnicy byli wystawieni na działanie promieni słonecznych. Zatem śnieżnobiały kolor skóry oznaczał przynależność do wyższej warstwy społecznej, a ciemniejszy - przeciwnie. - Na pewno dochodzi tu także kwestia "mentalności postkolonialnej", czyli przekonania, że wszystko, co związane z człowiekiem białym, jego wartością, kulturą i stylem życia, jest lepsze i bardziej pożądane od tradycji krajów skolonizowanych. Z tych powodów biała skóra jest dzisiaj dominującym elementem kształtującym wizerunek koreańskich kobiet - wyjaśnia Cho Yangheon.
"To wszystko natura!"
Według doktora Choi Soon Woo niełatwo jest wybrać osobę, która uchodziłaby w Korei Południowej za powszechnie uznawany ideał urody, bo "każda kobieta jest piękna na swój własny sposób". - Jednak moim zdaniem tego ideału należy szukać w przemyśle rozrywkowym, wśród aktorek i piosenkarek. Za taki ideał można uznać chociażby modelkę i wokalistkę Bae Suzy lub aktorkę Jeon Ji Hyun - mówi lekarz.
Sprawdzam, jak wyglądają obie kobiety. Najpierw wchodzę na profil Bae Suzy w mediach społecznościowych. Bae ma 16 milionów obserwujących, czyli prawie tyle, ile pierwsza kobieta na stanowisku wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych - Kamala Harris. Bierze udział w kampaniach reklamowych największych koncernów kosmetycznych i najbardziej znanych domów mody. Bae ma duże oczy, wąską talię i pożądaną baby face. I - najprawdopodobniej - kilka operacji plastycznych na swoim koncie. Południowokoreańskie media piszą w kontekście Bae o korekcji nosa, plastyce powiek, depilacji laserowej na linii włosów czy lipofillingu (przeszczep własnych komórek tłuszczowych, polegający na pobraniu tkanki tłuszczowej z okolicy, w której mamy jej nadmiar, i podaniu w obszar, który chcemy remodelować lub rewitalizować).
Później wpisuję w wyszukiwarkę internetową hasło "Jun Ji Hyun surgery" i od razu wyskakuje mi artykuł z "listą dowodów" na to, jakoby i popularna w Korei Południowej aktorka poddała się zabiegom upiększającym. Na liście są: większe oczy i podwójne powieki, zmniejszone kości policzkowe, powodujące wyszczuplenie twarzy, nos, który "przeszedł od krótkiego i bulwiastego do długiego i zgrabnego", a także bardziej miękkie i symetryczne rysy twarzy. Ile w tym wszystkim prawdy? Trudno stwierdzić, bo Jun Ji Hyun przekonuje: "To wszystko natura!".
Akurat!
Six bomby
"Piękna, piękna, piękna. Ktokolwiek mnie widzi, jestem piękna, piękna, piękna. Jestem na etapie upiększania mojej twarzy. Jestem na etapie upiększania siebie" - śpiewa południowokoreański, k-popowy girlsband Six Bomb w piosence "Getting Prettier After". Cztery kobiety ubrane w różowe lateksowe kombinezony wchodzą przez szklane drzwi do sali zabiegowej. Na środku pokoju stoi stół operacyjny, rozbłyskują lampy ledowe. Zapada kurtyna. Przenosimy się do innej rzeczywistości. Widzimy zdjęcia wokalistek Six Bomb przed i po operacji plastycznej. Teraz każda z nich jest "piękna, piękna, piękna". Można pomyśleć - przecież to tylko teledysk, świat wyobrażeniowy, czysta fikcja, twór artystyczny. Ale nie. Te metamorfozy miały miejsce naprawdę. Wszystkie członkinie zespołu Six Bomb rzeczywiście poddały się operacjom plastycznym. W sumie wydały na nie ponad 88 tysięcy dolarów, czyli około 330 tysięcy złotych. Teraz śpiewająco sprzedają receptę innym kobietom na to, jak być "piękną, piękną, piękną"…
- Koreańska popkultura na różne sposoby wpływa na kształtowanie się kanonów piękna preferowanych przez społeczeństwo Korei Południowej - mówi mi Koreańczyk Park Insik. Idole k-pop opowiadają w wywiadach, jak zdrowy styl życia pomógł im pokochać siebie, jak dzięki niemu osiągnęli idealną sylwetkę, lepszą kondycję i samopoczucie. Nic dziwnego, że każdy chce być taki jak oni. Problem w tym, że w przypadku gwiazd k-pop "idealny" wygląd wcale nie jest efektem fit-lifestyle'u, a (przeważnie) skalpela. Łatwo zachęcać innych do diety, uprawiania sportu i gubienia zbędnych kilogramów, gdy samemu idzie się na zabieg odsysania tłuszczu.
- Gwiazdy k-popu uchodzą nie tylko za symbol piękna, ale i sukcesu finansowego. Ich wygląd jest kluczem do dobrobytu. Dobrobytu, który mogą osiągnąć za pośrednictwem środków masowego przekazu - tłumaczy Park Insik. W mediach nie pokażą, w social mediach nie przebiją się ci, którzy odstają - wszystkie te gwiazdy wyglądają praktycznie tak samo.
W Korei Południowej piękno to silny kapitał. Pieniądz. Inwestycja. Przepustka do lepszego życia. Czynnik niezbędny do tego, by zrobić karierę lub zaistnieć w przemyśle rozrywkowym. Na okładkach magazynów, billboardach, w teledyskach czy programach telewizyjnych nie sposób spotkać osób z nadwagą. Nadprogramowe kilogramy, asymetryczne rysy twarzy, zmarszczki ani pryszcze nie istnieją. A przynajmniej - nie w mainstreamie. Tu wszystko da się wymazać, wygładzić, naprawić. Czy to jest szkodliwe? Tak. Bo muzyka K-pop ma bardzo szerokie grono odbiorców i to coraz młodszych. Ale - by nie krytykować całkowicie wpływu koreańskiej popkultury na kształtowanie standardów piękna - czas przywołać przykład, w którym branża rozrywkowa robi dobrą robotę. Co prawda, jednostkowy i sprzed kilku lat, ale przyjęty w Korei Południowej niezwykle pozytywnie.
Historia bez happy endu
Opowiem Wam o Kang. Kang to nieśmiała i niepewna siebie dziewczyna. W gimnazjum, a później w liceum prześladowana przez rówieśników z powodu swojego wyglądu. Teraz Kang idzie na studia i już nie chce być wyszydzana, pragnie być lubiana i popularna wśród innych uczniów. No i oczywiście piękna. Dlatego Kang decyduje się na operację plastyczną, która ma odmienić jej życie. Początkowo wszystko przebiega zgodnie z planem, ale po czasie zabieg upiększający zaczyna przynosić skutki odwrotne do zamierzonych. Rówieśnicy wyśmiewają sztuczny wygląd Kang i określają ją jako "potwora chirurgii plastycznej". Dziewczyna znów musi walczyć o odzyskanie poczucia własnej wartości.
Tak wygląda fabuła serialu telewizyjnego "Gangnam Beauty", emitowanego od lipca do września 2018 roku przez prywatnego południowokoreańskiego nadawcę JTBC. Produkcja zebrała wiele pochwał ze względu na właściwe zdiagnozowanie i przedstawienie problemów wpływających na społeczeństwo Korei Południowej. W szczególności doceniono ją za zdemaskowanie powierzchownych standardów piękna, walkę z promowaniem sztuczności, ale także za krytykę body-shamingu (dyskryminowania, zawstydzania ze względu na wygląd fizyczny). Zarówno tytuł serialu, jak i umieszczenie jego akcji w dzielnicy Gangnam nie są przypadkowe. Dlaczego?
Gangnam girls
Gangnam pewnie większości osób kojarzy się z k-popowym utworem piosenkarza PSY-a, który swego czasu podbił serca słuchaczy na całym świecie. Chwytliwy bit, humorystyczny teledysk i charakterystyczny taniec wokalisty przypominający jazdę na niewidzialnym koniu, wywindowały singiel na szczyty list przebojów. "Zapomnijcie o Macarenie, nadchodzi koński taniec" - napisał fiński tabloid "Ilta-Sanomat". I miał w tym sporo racji. Ludzie zaczęli tańczyć Gangnam Style na imprezach, dyskotekach, a nawet na ulicach, organizując flash moby. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie podskakiwał w rytm muzyki PSY-a. Ale czy wiemy, o czym właściwie jest ta piosenka?
Gangnam Style to w języku koreańskim kolokwializm, oznaczający życie w luksusie. Odnosi się do dzielnicy Seulu - Gangnam, uchodzącej za symbol mody i blichtru. Coś jak Beverly Hills i Dolina Krzemowa w jednym w Stanach Zjednoczonych. Drogie butiki, a w podziemiach metra z plakatów informujących o lokalizacji klinik medycyny estetycznej zewsząd patrzą kobiety i mężczyźni przed i po operacjach plastycznych. Te najbardziej znane, w których operuje się celebrytki, mają pozłacane fasady.
Tak jak Dolina Krzemowa to światowe centrum zaawansowanych technologii, tak Gangnam to zagłębie szpitali wykonujących zabiegi upiększające. W całej dzielnicy znajduje się około 500 klinik chirurgii plastycznej. Nie bez powodu sami Koreańczycy ukuli termin "Gangnam girls", oznaczający dziewczyny po operacjach plastycznych. Takie, które piękne nie były, ale pięknymi się stały. Wyglądające niemal identycznie, jak klony, bo w Gangnam obowiązuje ściśle określony kanon piękna.
"Gangnam jest miastem motyli. Zarówno tych, wciąż tkwiących w fazie przeobrażeniowej, jak i tych, które już w pełni rozwinęły swoje skrzydła. Te pierwsze nieśmiało chowają swoje twarze - pod kapeluszami, parasolkami czy wielkimi okularami przeciwsłonecznymi. Jeszcze nie chcą się pokazywać. Czekają, aż rany się zagoją, a blizny - zanikną. Zahaczają tylko o butiki, by skompletować swoją nową garderobę. Na bycie piękną trzeba się przygotować. Tu piękno jest zaplanowane, zaprojektowane od początku do końca. Tuż obok naszych motyli w czasie przepoczwarzania się są te, które już w pełni rozpostarły skrzydła. I słono za to zapłaciły".
Córka plus matka za pół ceny
- Najczęściej wykonywanymi operacjami w naszym szpitalu są korekcja powiek i korekcja nosa. Większość naszych klientek chce osiągnąć efekt podwójnej powieki (ang. double eyelid), a także mieć lekko zadarty nos. Powodem dużej popularności tych zabiegów jest ich relatywnie niska cena w porównaniu z innymi operacjami plastycznymi, a także stosunkowo krótki czas rekonwalescencji. Przykładowo: operacja utworzenia fałdy na górnej powiece trwa zaledwie 30 minut, a czas rekonwalescencji po niej jedynie pięć dni - wyjaśnia doktor Choi Soon Woo ze szpitala View Plastic Surgery.
I rzeczywiście, korekcja powiek to koszt rzędu 2-4 tysięcy dolarów (7,5-15 tysięcy złotych), w zależności od kliniki. W podobnej cenie wykonamy w Korei Południowej plastykę nosa, bo za 4-6 tysięcy dolarów (15-22,5 tysiąca złotych). W porównaniu z innymi zabiegami upiększającymi operacje powiek i nosa rzeczywiście wypadają stosunkowo tanio. Większość szpitali ma w swojej ofercie takie pozycje, jak entire body makeover czy entire face makeover, czyli całościową metamorfozę ciała czy całościową metamorfozę twarzy. Ta ostatnia kosztuje nawet 55 tysięcy dolarów, czyli, bagatela, 205 tysięcy złotych.
Na operacjach można też "zaoszczędzić". Jeśli skorzysta się z promocji. Na przykład tej "córka + matka za pół ceny".
Jeong jest młodą dziewczyną, która niedługo zacznie naukę na jednym z południowokoreańskich uniwersytetów. Ma na nim zdobyć nie tylko wykształcenie wyższe, ale i… znaleźć męża. Taka misja matrymonialna wymaga specjalnego przygotowania. Dlatego Jeong, w wakacje poprzedzające rozpoczęcie roku akademickiego, przechodzi szereg operacji plastycznych, między innymi - obowiązkowo - korekcję powiek i nosa. Teraz jest już gotowa do poszukiwań przyszłego małżonka. Ale zaraz, zaraz! Co, jeśli potencjalny kandydat pozna mamę Jeong, zobaczy, że kobiety nie są do siebie podobne i odkryje mistyfikację? Nie można do tego dopuścić. Trzeba ukryć prawdę o tym, jakoby córka poprawiała sobie urodę przy pomocy skalpela. Przecież "to wszystko natura!" Dlatego operacjom plastycznym poddaje się również mama Jeong. Kliniki chirurgii plastycznej w Gangnam są na to przygotowane. Od dłuższego czasu obserwują wzrost zainteresowania swoimi usługami wśród pań domu w wieku 40-50 lat. Dlatego mają w swojej ofercie coś, co nazywa się mother-daughter combo, co uprawnia mamę do zniżki na zabiegi upiększające po tym, jak operacje przejdzie wcześniej jej córka.
45-letnia Song mother-daughter combo ma już za sobą. Cała okolica zachwyca się jej córkami: "są takie podobne do ciebie". Urodę odziedziczyły po mamie, bez dwóch zdań. Prawda jest jednak zgoła inna. Song wraz ze swoimi dwiema córkami powiększyła sobie biust, a także poddała się liposukcji (zabieg odsysania tłuszczu). Nie chciała, by jej dzieci zmagały się w dorosłym życiu z kompleksami, które jej samej towarzyszyły przez wiele lat życia.
Serce męskiej twarzy
Z badań przeprowadzonych w lutym 2020 roku przez Gallup Korea wynika, że grupą najczęściej poddającą się operacjom plastycznym w Korei Południowej są kobiety w wieku 30-39 lat. Aż 31 proc. respondentek w tym przedziale wiekowym przyznało się do przynajmniej jednego zabiegu upiększającego. Zaraz za nimi plasują się najmłodsze Koreanki. Korekcję urody zadeklarowała co czwarta Koreanka z grupy wiekowej 19-29 lat. Najrzadziej z usług chirurga plastycznego korzystają kobiety powyżej 60. roku życia.
Pytam doktora Choi Soon Woo ze szpitala View Plastic Surgery, kim są jego klientki. - Większość naszych pacjentek to kobiety między 19. a 35. rokiem życia. Ale w przypadku operacji przeciwstarzeniowych i operacji piersi przeważają kobiety powyżej 35. roku życia - informuje mnie medyk.
Trzeba tutaj zaznaczyć, że nie tylko kobiety w Korei Południowej korygują swoją urodę przy pomocy skalpela. Szacuje się, że 20 proc. pacjentów klinik chirurgii plastycznej stanowią mężczyźni. Ci młodsi decydują się przede wszystkim na korekcję nosa i powiek. Starsi - na zabiegi przeciwstarzeniowe, jak chociażby wstrzykiwanie botoksu czy lifting twarzy.
"Jaki jest najważniejszy element męskiej twarzy?" Dla 50 proc. respondentów - nos. Dla 37 proc. - kształt twarzy, a dla 21 proc. - oczy. Taką ankietę można znaleźć na stronie południowokoreańskiego ID Hospital, przeprowadzającego operacje plastyczne. Czyli wszystko przez ten nos. It's all about the nose! - jak głosi jedna z reklam kliniki. A skoro niemal zawsze chodzi o nos, to szpital oferuje gotową receptę na lepsze życie: "Dla serca męskiej twarzy - korekcja nosa". Poniżej widzimy zdjęcia mężczyzn po zabiegu. Oczywiście opatrzone hasztagami: #prettynosebridge #itsallaboutthenose. Bo czego nie udokumentuje się w mediach społecznościowych, to w Korei nie istnieje.
Turystyka plastyczna
Klientkami i klientami szpitali wykonujących operacje plastyczne w Gangnam nie są wyłącznie Koreanki i Koreańczycy. Coraz bardziej popularna staje się tzw. turystyka medyczna. Jak wynika z badań przeprowadzonych w 2019 roku przez Korea Health Industry Development Institute (KHIDI) i Ministry of Health and Welfare (MOHW) w 2018 roku do Seulu przyjechało prawie 400 tysięcy osób z zagranicy w celu poddania się zabiegom upiększającym. Prawie jedna trzecia z nich to Chinki. Korea Południowa jest dla nich kuszącą destynacją nie tylko ze względu na bliskość geograficzną, ale także zaawansowane technologie medyczne i relatywnie niskie ceny operacji plastycznych w porównaniu z innymi wysoko rozwiniętymi krajami.
A według badania Global Aesthetic Survey z 2015 roku popyt na operacje plastyczne w Korei jest najwyższy na świecie per capita. Na półwyspie wykonuje się około 20 zabiegów upiększających na 1000 mieszkańców (dla porównania - w Stanach Zjednoczonych wykonuje się około 13 zabiegów na 1000 mieszkańców).
Korea Południowa - według badania International Society of Aesthetic Plastic Surgery (ISAPS) z 2014 roku - znajduje się także w pierwszej piątce krajów z najwyższą liczbą przeprowadzanych operacji plastycznych w ogóle. W tej kategorii prym wiodą Stany Zjednoczone, co nie powinno dziwić ze względu na nieporównywalnie większą liczbę mieszkańców USA w porównaniu z innymi państwami. W Stanach ma miejsce 20 procent wszystkich wykonywanych na świecie zabiegów upiększających (około 4,1 miliona w skali roku). Na dalszych miejscach plasują się Brazylia (10,2 proc.), Japonia (6,2 proc.) i Meksyk (3,5 proc).
Rozluźnić gorset i pozwolić oddychać
Nie będzie przesadą powiedzenie, że wygląd stanowi dla Koreanek jedną z najważniejszych życiowych kwestii. Pozostaje zadać pytanie, na ile pogoń za ideałem i chęć wpisania się w obowiązujące kanony piękna wynika z ich własnej woli, a na ile z odgórnie kulturowo i społecznie narzucanych wzorców, w które trzeba się wpasować. Odpowiedź, przynajmniej częściowa, przyszła wraz z ruchem #MeToo. Kiedy w 2017 roku kobiety na całym świecie dzieliły się swoimi doświadczeniami molestowania seksualnego, Koreanki utworzyły tzw. ruch gorsetowy. Jego nazwa nie jest przypadkowa. Kojarzy się z nakazem, wymogiem stawianym kobiecemu ciału. Z czymś zniewalającym, ograniczającym swobodę - zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Innymi słowy - gorset jest symbolem społecznego ucisku kobiet. I mimo że dzisiaj wyszedł już z mody, to wciąż wiąże kobiety w społeczno-obyczajowe konwenanse.
Wraz z pojawieniem się ruchu #MeToo Koreanki postanowiły ten gorset zdjąć albo przynajmniej go poluzować. Ale na swój własny sposób. Próżno było szukać w południowokoreańskich mediach społecznościowych historii o napaściach seksualnych. Pojawiło się za to mnóstwo głosów sprzeciwu wobec nierealistycznych standardów piękna, które wymagają od kobiet spędzania wielu godzin na nakładaniu makijażu, wykonywaniu zabiegów pielęgnacyjnych czy operacji plastycznych. Propagatorki akcji obcinały włosy, wstawiały swoje zdjęcia bez makijażu i przekonywały do odrzucenia presji związanej z poddawaniem się operacjom plastycznym. Celem koreańskiego ruchu gorsetowego jest stworzenie dla kobiet takiej przestrzeni, w której będą czuły się dobrze same ze sobą. I sprawienie, by presja społeczna nie zaniżała ich poczucia własnej wartości, a także nie ograniczała ich tożsamości i indywidualności.
Krytycy ruchu gorsetowego uważają jego funkcjonowanie za bezzasadne. Przekonują, że kobiety mogą same dokonywać wyborów. Decydować o tym, czy chcą nosić makijaż, czy nie. Czy zrobić sobie operację plastyczną, czy nie. Ale czy na pewno? "Zwyczajny" wygląd, który nie jest dziełem chirurga plastycznego, może wpłynąć na powodzenie kobiety na rynku pracy. W procesie rekrutacyjnym pracodawcy wymagają od aplikantów nie tylko zdjęcia, ale i podania wzrostu, a czasem nawet informacji o rodzinie czy pochodzeniu. Dlatego piękno jest tutaj drogą do sukcesu. Czymś, co albo może tę drogą utorować albo wręcz przeciwnie - może ją zamknąć. Korea Południowa, ze swoją zmodernizowaną gospodarką, słynie z wysoko wykwalifikowanych wykształconych kandydatów, którzy konkurują o ograniczoną liczbę miejsc na rynku pracy. A dobra posada to awans społeczny. Dlatego inwestycja w piękno - w kosmetyki, zabiegi upiększające, operacje plastyczne - jest traktowana jako narzędzie pozwalające uzyskać przewagę nad rówieśnikami w walce o pozycję społeczną.
A pamiętajmy, że społeczeństwo Korei Południowej jest społeczeństwem wysoce konkurencyjnym. Rywalizuje się o miejsca na prestiżowych uniwersytetach, intratne posady, lepszych mężów i żony. Każdy chce dla siebie tego, co najlepsze, i nie ma co się dziwić. Ale w Korei Południowej to, co najlepsze, zabija to, co prawdziwe. Autentyczność nie jest w cenie, autentyczności nie da się spieniężyć. Dlatego zostaje wyparta przez sztuczność, która emanuje z billboardów, ze zdjęć w mediach społecznościowych, z teledysków idoli K-pop. To ona kusi i przyciąga. Mówi ci, że ty też możesz być "piękna, piękna, piękna".
Autorka/Autor: Ada Wiśniewska
Źródło: Magazyn TVN24