Kłótnia o szczeniaka i torebki ze skóry strusia. Kulisy skandalu wokół prezydent


Prezydent Korei Południowej Park Geun Hie być może nie znalazłaby się w centrum skandalu korupcyjnego, gdyby nie kłótnia pewnego właściciela firmy odzieżowej z przyjaciółką głowy państwa, Czoi Sun Sil. Poszło o opiekę nad szczeniakiem. Mężczyzna poczuł się poniżony i urażony, a w ramach zemsty opowiedział mediom o bliskiej relacji, która łączy prezydent Park z Czoi - pisze portal brytyjskiej stacji BBC.

W piątek południowokoreański parlament opowiedział się za odsunięciem od władzy prezydent Park Geun Hie, oskarżanej o płatną protekcję i korupcję.

64-letniej polityk zarzuca się, że pozwoliła, by jej bliska przyjaciółka Czoi Sun Sil miała dostęp do tajnych dokumentów państwowych. Czoi została aresztowana na początku listopada i toczy się przeciw niej śledztwo, które ma wyjaśnić charakter powiązań kobiety z szefową państwa. Zarzuca się jej również próby wyłudzenia olbrzymich sum pieniędzy od czołowych koncernów południowokoreańskich.

Z Czoi Sun Sil lokalne media od dawna wiązały nazwisko Ko Junga Tae, byłego reprezentanta kraju w szermierce. Plotki na jego temat regularnie pojawiały się w rubrykach plotkarskich, gdzie był nazywany "zabawką" Czoi.

Ubrania i luksusowe dodatki

W tym tygodniu Ko stanął przed komisją parlamentarną, gdzie zapewniał, że on i Czoi nie są i nie byli parą. Jak pisze BBC, zdradził jednak wiele szczegółów, które pozwalają lepiej zrozumieć kulisy skandalu wokół prezydent.

Zgodnie z relacją mężczyzny, wszystko zaczęło się w 2012 r. Park została wybrana na prezydenta niewiele wcześniej. Ko był już na sportowej emeryturze i prowadził w tamtym czasie firmę Villomillo zajmującą się sprzedażą luksusowych ubrań i dodatków. Jak opowiadał, pewnego dnia znajomy poprosił go o pokazanie swoich najnowszych produktów tajemniczej klientce. Ko przywiózł je we wskazane miejsce i wtedy po raz pierwszy zobaczył Czoi.

Kobiecie spodobały się wybrane przez niego propozycje, a Ko zaczął regularnie dostarczać jej produkty, które ostatecznie lądowały w szafie prezydent Park. Jak mówił, zaopatrzył ją m.in. w około 40 luksusowych torebek ze skóry strusia i krokodyla oraz 100 przygotowanych na zamówienie ubrań. Kosztowały dziesiątki tysięcy dolarów i jak zapewnia Ko, Czoi płaciła za wszystko z własnej kieszeni.

Ko jako nieoficjalny stylista prezydent zaczął zdobywać sławę i przyciągać zainteresowanie mediów. Do firmy zgłaszało się coraz więcej sławnych klientów, a on sam stał się celebrytą.

Kłótnia o szczeniaka

W czasie przesłuchania mężczyzna opowiadał, że jego stosunki z Czoi zaczęły się psuć w 2014 r. Przyjaciółka prezydent poprosiła go wtedy, by zaopiekował się szczeniakiem jej córki. Ko zabrał psa do domu, zostawił go tam, a sam poszedł grać w golfa.

Kiedy wrócił, na miejscu zastał Czoi, która zgodnie z jego relacją była rozwścieczona, że zostawił szczeniaka samego. Jak mówił, doszło między nimi do awantury. Od tamtego czasu ich relacja się zmieniła. - Traktowała mnie jak niewolnika, wielokrotnie mnie wyzywała - powiedział przed komisją.

Zemsta

Zły i zraniony Ko postanowił się zemścić i opowiedzieć mediom o bliskiej przyjaźni Czoi z prezydent. Miesiącami zbierał dowody, by pokazać, jak duże są wpływy Czoi na pracę administracji i samej głowy państwa. W końcu zdecydował się przekazać je lokalnym mediom. W październiku udzielił wywiadu, w którym mówił, że "ulubioną rzeczą" Czoi było redagowanie przemówień prezydent. W jej tablecie znaleziono potem pliki z wystąpieniami Park.

Rewelacje o bliskich stosunkach obu kobiet i doniesienia o podejrzanych działaniach biznesowych Czoi wywołały oburzenie Koreańczyków, którzy tygodniami domagali się ustąpienia prezydent. Park przyznała w końcu, że Czoi miała nieuprawniony dostęp do prezydenckiej administracji, w tym do jej przemówień, i przeprosiła.

O losach prezydent zdecyduje teraz Trybunał Konstytucyjny, który ma orzec, czy były wystarczające podstawy do wszczęcia procedury impeachmentu zapoczątkowanej w piątek przez parlament. Ko wyrósł tymczasem na bohatera narodowego. Jeden z parlamentarzystów podziękował mu w czasie przesłuchania za "otwarcie puszki Pandory".

Autor: kg/adso / Źródło: BBC, PAP