Do znajdującego się w areszcie domowym byłego kandydata na prezydenta Białorusi Uładzimira Niaklajeua trzeba było wezwać w środę pogotowie po incydencie z pilnującymi go funkcjonariuszami KGB - podał portal opozycyjnych Zjednoczonych Sił Demokratycznych.
Niaklajeu miał się w środę stawić na przesłuchanie po raz trzeci od chwili, gdy przebywa w areszcie domowym. Podczas dwóch poprzednich przesłuchań dwaj agenci opuszczali mieszkanie Niaklajeua, tym razem jeden z nich miał pozostać. Nieklajeuowie kategorycznie sprzeciwili się, by w mieszkaniu pod ich nieobecność znajdowali się obcy, i zaproponowali, by agenci czuwali przed drzwiami mieszkania na klatce schodowej, lecz odpowiedzi na propozycję nie było.
W tej sytuacji Niaklajeu odmówił udania się na przesłuchanie. Jak powiedziała jego żona Wolha, bardzo się zdenerwował i podskoczyło mu ciśnienie.
Pobity w dniu wyborów
Opozycjonista, poeta Uładzimir Niaklajeu został ciężko pobity w dniu wyborów prezydenckich 19 grudnia 2010 roku, gdy zmierzał na demonstrację opozycji, która protestowała przeciwko Alaksandrowi Łukaszence. Ze szpitala zabrano go do aresztu śledczego KGB, skąd przeniesiono go do aresztu domowego 29 stycznia.
Postawiono mu zarzuty organizacji masowych zamieszek w Mińsku w wieczór wyborczy. Uczestnicy demonstracji opozycji, która kwestionowała uczciwość wyborów prezydenckich, wygranych według oficjalnych danych przez Łukaszenkę, sądzeni są z artykułu o masowych zamieszkach. Za udział w nich grozi kara do ośmiu lat więzienia, za ich organizację - do 15 lat.
Dotąd zapadł jeden wyrok: cztery lata kolonii karnej o zaostrzonym rygorze dla Wasyla Parfiankoua, który był członkiem sztabu wyborczego Uładzimira Niaklajeua.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Arch. TVN24