Były premier Katalonii Carles Puigdemont, zatrzymany w czwartek na Sardynii, ogłosił zamiar powrotu do Brukseli. Polityk chce wziąć w poniedziałek udział w posiedzeniu jednej z komisji Parlamentu Europejskiego, a następnie wrócić na wyspę na posiedzenie sądu w sprawie ewentualnej ekstradycji, na którą nalegają władze Hiszpanii.
O zatrzymaniu Puigdemonta przez włoską policję informowaliśmy na tvn24.pl. W sobotę polityk wziął udział w konferencji prasowej w Alghero na Sardynii. - Planuję wrócić w poniedziałek do Brukseli, by wziąć udział w posiedzeniu komisji handlu zagranicznego Parlamentu Europejskiego, której jestem członkiem - zapowiedział. Dodał również, że wróci jeszcze na wyspę, by 4 października wziąć udział w posiedzeniu sądu dotyczącym jego ewentualnej ekstradycji do Hiszpanii. - Będę tam obecny, ponieważ zawsze, gdy jestem wzywany na przesłuchanie przed sądem stawiam się na nim osobiście - zapewnił Puigdemont.
Po czwartkowym zatrzymaniu na lotnisku w Alghero kataloński polityk został na krótko aresztowany, w piątek wieczorem sąd go uwolnił, ale zakazał mu opuszczania wyspy. Zatrzymanie odbyło się na podstawie nakazu aresztowania wystawionego przez Sąd Najwyższy w Madrycie.
Sprawa Carlesa Puigdemonta
Zatrzymanie Puigdemonta ma związek z zorganizowanym przez jego rząd 1 października 2017 roku nielegalnym referendum niepodległościowym w Katalonii. Ówczesny premier Mariano Rajoy odwołał władze wspólnoty autonomicznej, a separatystyczny polityk uciekł do Belgii w obawie przed aresztowaniem. W 2019 roku wystartował z listy partii Razem dla Katalonii w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Mandat zdobył, ale w związku ze sporem na temat legalności wyboru miał kłopoty z jego uznaniem.
W styczniu 2020 roku Parlament Europejski ostatecznie uznał wybór Puigdemonta za legalny ze skutkiem od początku kadencji. Władze Hiszpanii wystąpiły w połowie stycznia o uchylenie immunitetu katalońskiego polityka. W marcu tego roku został pozbawiony immunitetu.
Chwilowe uwięzienie Puigdemonta na Sardynii wywołało liczne protesty w Katalonii.
Źródło: PAP