Rząd kanadyjskiej prowincji Quebec w najbliższych tygodniach zaproponuje zakaz noszenia widocznych symboli religijnych i związanych z religią nakryć głowy przez pracowników instytucji publicznych. Zakaz miałby pojawić się w "Karcie wartości quebeckich", która ma być zaprezentowana we wrześniu - informuje kanadyjski dziennik "Journal de Montreal".
Zdaniem "Journal de Montreal" przyjęcie "Karty wartości quebeckich" oznaczałoby wprowadzenie zakazu noszenia zarówno sikhijskich turbanów, jak i zasłon na twarz dla muzułmanek, a także jarmułek i widocznych symboli religijnych, na przykład krzyży. Zakaz ten miałby dotyczyć wyłącznie pracowników instytucji rządowych, szkół publicznych i przedszkoli finansowanych z budżetu.
Agencja Canadian Press podała, że wśród zapisów "Karty wartości quebeckich", miałyby też znaleźć się kwestie dotyczące równości kobiet i mężczyzn. Jak mówił cytowany przez media minister instytucji demokratycznych Quebecu Bernard Drainville, odpowiedzialny za przygotowywany dokument, "równość kobiet i mężczyzn to bardzo istotna zasada, a najwyraźniej są osoby, które wciąż mają problem z jej akceptacją". Odniósł się w ten sposób do działalności niektórych muzułmańskich kaznodziejów.
Wieloletnia dyskusja
Od wielu lat trwa w Quebecu dyskusja o tym, w jakim stopniu indywidualne przekonania religijne powinny być widoczne w przestrzeni publicznej. W 2008 roku komisja Bouchard-Taylor przedstawiła 300-stronicowy raport, w którym sformułowano 37 propozycji. Zalecenia te dotyczyły m.in. przygotowania "białej księgi laickości", lepszej integracji imigrantów i lepszej ochrony przed dyskryminacją.
Wiele środowisk imigranckich skrytykowało plany rządu. Lider liberałów Justin Trudeau powiedział, że plany premier Quebecu Pauline Marois odwołują się do strachu i są w sprzeczności z prawną ochroną wolności wyznania w Kanadzie. Cytowany przez agencję Canadian Press filozof Charles Taylor, współautor raportu z 2008 roku, komentował, że "Karta wartości quebeckich", w formie opisanej w mediach miałaby fatalne skutki dla reputacji Quebecu, a ponadto zamknęłaby drogę do kariery w sektorze publicznym dla wielu grup wyznaniowych.
Konserwatywny dziennik "National Post" w komentarzu podkreślił, że "źródła całego planu tkwią w poczuciu braku kulturowego bezpieczeństwa u liderów Quebecu; to obsesja bycia nie-Kanadyjczykami, choć quebeckie wartości nie są tak drastycznie odmienne od wartości innych prowincji".
Zakaz sprzeczny z konstytucją?
Prawnicy wskazują, że zakaz noszenia widocznych symboli religijnych w Quebecu byłby sprzeczny z kanadyjską konstytucją, która w części pierwszej, nazywanej Kartą Praw i Wolności, określa prawo swobody wyznania jako jedną z "fundamentalnych wolności". Przy tym parlament każdej prowincji może skorzystać z zawartej w konstytucji tzw. notwithstanding clause, czyli klauzuli derogacyjnej, która pozwala zawiesić w danej prowincji do pięciu lat niektóre fundamentalne wolności, np. wolności religijne, ale nie prawo do swobodnego przemieszczania się.
Przy wszystkich krytycznych głosach część komentatorów zwraca uwagę, że frankofońska prowincja Kanady jest szczególnie wrażliwa na publiczne manifestowanie wyznawanej religii po latach dominacji Kościoła katolickiego, aż do czasów tzw. revolution tranquille (spokojnej rewolucji) w latach 60. XX wieku.
Wówczas rząd prowincji przejął od Kościoła katolickiego kontrolę nad szkolnictwem i opieką zdrowotną - po raz pierwszy od drugiej połowy XIX wieku, kiedy pod naciskiem kościelnych hierarchów zlikwidowano ministerstwo edukacji publicznej. Jak wskazywała agencja Canadian Press, idea laickości ma duże poparcie wśród mieszkańców prowincji.
Autor: aj/jk / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu