Wzrosła liczba ofiar katastrofy łodzi z migrantami. Seniorka zaproponowała, by ciała dzieci spoczęły w jej rodzinnym grobie

Źródło:
Corriere della Sera, ANSA, PAP

Liczba ofiar zatonięcia łodzi z migrantami u wybrzeży Kalabrii wzrosła do 67. Włoskie służby odnalazły w środę rano kolejne ciało, to kilkuletnia dziewczynka. Trumny ze zwłokami stoją w hali sportowej w Crotone. Miejsce odwiedzają krewni ofiar i inne osoby, które chcą okazać żałobę. 80-letnia Włoszka mieszkająca w okolicy zaproponowała, by zmarłe dzieci pochować w jej rodzinnym grobowcu, obok jej męża. "Myślałam o tym, co mogę dla nich zrobić, dla tych szkrabów" - wyjaśniła dziennikarzowi "Corriere della Sera".

W środę rano morze wyrzuciło na brzeg ciało kilkuletniej dziewczynki. Tym samym liczba ofiar katastrofy łodzi z migrantami u wybrzeży Kalabrii wzrosła do 67 - poinformowała włoska agencja prasowa ANSA. Działania służb trwają. Rozpoczęły się w niedzielę po tym, jak łódź, którą podróżowali uciekinierzy z Iranu, Pakistanu i Afganistanu rozbiła się u wybrzeży Steccato di Cutro w prowincji Crotone. Ci, którzy przeżyli, informują, że na pokładzie mogło być nawet ponad 200 osób. Kilkadziesiąt z nich nadal uważa się za zaginione.

Modlitwy za zmarłych i pomoc dla ocalałych

Hala sportowa w Crotone stała się tymczasowym domem pogrzebowym. Na podłodze stoją trumny, niektóre opisane imieniem i nazwiskiem, inne tylko numerem. Okoliczni mieszkańcy przychodzą tam się modlić, są setki zniczy i kwiatów. "Oby ta śmierć i wasze krzyki były ostrzeżeniem dla zatwardziałych serc", "Od pewnej matki dla innych matek" - można przeczytać w zostawionych liścikach, które cytuje korespondent dziennika "Corriere della Sera". Halę odwiedzają też ci, którzy ocaleli z katastrofy, wspólnie przeżywają tragedię.

Ci ostatni mogą liczyć na pomoc wolontariuszy Włoskiego Czerwonego Krzyża i Lekarzy bez Granic, którzy rozmawiają z poszkodowanymi. Relacjonują, że wśród nich jest wiele dzieci. "12-letni chłopiec z Afganistanu został sam. Stracił całą rodzinę: czworo rodzeństwa, rodziców i trzech innych krewnych" - opowiada Sergio Di Dato z Lekarzy bez Granic.

"Powiedziałam mężowi: nie będziesz już sam"

Informacje o tragedii poruszyły 80-letnią kobietę, która mieszka niecałe 10 kilometrów od miejsca katastrofy. - Nagrania były dla mnie bardzo bolesne - tłumaczyła Nicoletta Parisi dziennikarzowi "Corriere della Sera", dodając, że informacje o kolejnych odnajdowanych ciałach dzieci poruszały ją szczególnie.

- Myślałam o tym, co mogę dla nich zrobić, dla tych szkrabów, które nie zrozumieją już odwagi ich matek, tego, że uciekały z nimi od okrucieństwa i zła - wyjaśniała. - Przypomniały mi się czasy, kiedy straciłam na wojnie wuja. Zginął, nigdy nie odzyskaliśmy jego ciała i nie urządziliśmy mu pogrzebu. Nie chcę, by te dzieci spotkał podobny los. Postanowiłam, że zaproponuję, aby niektóre z tych dzieci zostały pochowane w moim rodzinnym grobowcu - powiedziała.

- Byłam już na cmentarzu i powiedziałam mężowi (zmarł dwa lata temu - red.): "za kilka dni będziesz miał gości, nie będziesz sam" - dodała. O swojej propozycji kobieta poinformowała już burmistrza Botricello - gminy, w której mieszka.

Przemytnicy w areszcie

Sprawę tragedii bada prokuratura z Crotone. W środę po południu włoskie media poinformowały, że miejscowy sąd zatwierdził wniosek o areszt dla dwóch zatrzymanych w poniedziałek przemytników: 50-letniego obywatela Turcji i 25-letniego Pakistańczyka. Zarzuca im się ułatwienie nielegalnej migracji i nieumyślne spowodowanie katastrofy, której następstwem była śmierć i obrażenia poszkodowanych.

Trzeci z przemytników, również zatrzymany w poniedziałek, ma 17 lat. Jego odpowiedzialność oceni sąd dla nieletnich z Catanzaro.

W mediach pojawia się coraz więcej relacji o tym, jak migranci mieli być traktowani przez przemytników. "Pod pokładem było nas nawet 150 osób, siedzieliśmy stłoczeni, pozwalali nam na zmianę wychylać się, żeby zaczerpnąć powietrza" - cytuje jednego z ocalałych "Corriere".

Nie podjęli akcji ratunkowej na morzu

Podobno tuż przed tym, jak łódź zaczęła tonąć, pasażerowie namawiali przemytników, żeby wezwali służby ratunkowe. Nadaremno. "Kapitanowie", widząc światła docierające z brzegu, spodziewali się, że czekają tam na nich patrole policji. "Zatrzymali łódź, chcieli zmienić kurs, przybić do brzegu w innym miejscu. Podczas kolejnych manewrów fale zaczęły majtać łodzią, uderzyliśmy w coś, zaczęliśmy nabierać wody" - opisywał jeden z ocalałych.

Łódź rozpadła się na kawałki, a o wypadku dowiedziano się dopiero po godzinie 4.30, kiedy jej szczątki i poszkodowani oraz ciała zaczęły docierać do brzegu.

Jak informuje dziennik "Corriere della Sera", włoskie służby miały tamtej nocy informację o łodzi zbliżającej się do brzegów Kalabrii - około godziny 22.30 mieli przekazać im ją przedstawiciele agencji Frontex, którzy dostrzegli migrantów ze swojego samolotu. Chwilę po północy na morze wyruszyły dwie łodzie policji finansowej (Guardia di Finanza), ale zawróciły, bo warunki pogodowe były zbyt niebezpieczne, a ich łodzie nie są przystosowane do akcji ratunkowych, jedynie do przechwytywania ludzi. "Po drugiej w nocy funkcjonariusze podjęli kolejną próbę wypłynięcia, ale ponownie wrócili do bazy. Łodzie straży przybrzeżnej stały w tym czasie w porcie" - czytamy w artykule "Corriere".

Premier Meloni pisze do przedstawicieli Unii Europejskiej

Premier Włoch Giorgia Meloni zaapelowała do Unii Europejskiej o podjęcie natychmiastowych działań w związku z migracją. Szefowa rządu poinformowała o liście, jaki wystosowała do unijnych instytucji w poniedziałek, dzień po katastrofie.

W wypowiedzi dla telewizji RAI Meloni oświadczyła: "Jedynym sposobem, by poważnie, w duchu człowieczeństwa podejść do tej kwestii, jest zatrzymanie wypływających łodzi, a w tej sprawie potrzebna jest Unia Europejska, która oprócz deklarowania swojej gotowości powinna działać, i to szybko".

Kalabria. Kilkadziesiąt ciał migrantów fale wyrzuciły na brzeg, inne dryfowały w morzuGoogle Maps, Twitter/Fanpage.it

Autorka/Autor:ww//rzw

Źródło: Corriere della Sera, ANSA, PAP