Historyk Timothy Garton Ash w artykule dla "Financial Times" zestawia ze sobą we wtorek dwa wydarzenia z 4 czerwca 1989 r., które miały duży wpływ na współczesną historię. Porównuje pierwsze częściowo wolne wybory w Polsce z masakrą na placu Tiananmen.
Brytyjski historyk na łamach londyńskiego dziennika podkreśla, że skutki obu wydarzeń są odczuwalne do dziś. Z jednej strony przedstawia oryginalny model pokojowych zmian ustrojowych, które nastąpiły w Polsce po 4 czerwca 1989 roku.
Doprowadziły one do zmian nie tylko politycznych, ale także gospodarczych, czyniąc Polskę państwem na wskroś zachodnim. Garton Ash zaznacza również, że tamten dzień spowodował, że Polska na stałe weszła do grupy demokratycznych państw, w której są takie kraje, jak Francja czy Niemcy.
Polska się cieszy, Chiny - boją
"Inną drogą poszły władze Chin, które 4 czerwca 1989 roku wysłały na ulice czołgi i wojsko, aby spacyfikować protestujących obywateli. Jednak od tego dnia rząd w Pekinie podjął decyzję o zmianach, które doprowadziły do szybkiej modernizacji kraju, w oparciu o wprowadzenie do systemu komunistycznego elementów wolnego rynku. Dzięki tym reformom Chiny stały się światową potęgą gospodarczą o bardzo ciekawym systemie polityczno-gospodarczym" - zwraca uwagę brytyjski historyk w "FT". "Jednak w przeciwieństwie do Polski nie można z całą pewnością powiedzieć, jak będzie wyglądała przyszłość tego państwa za 10 lat" - pisze dalej Garton Ash.
Odnosząc się do 4 czerwca 1989 roku Garton Ash zwraca jeszcze uwagę na jeden bardzo istotny wątek: jak obchodzona jest rocznica tego wydarzenia 25 lat później.
Historyk przypomina, że z okazji zapoczątkowania zmian w Polsce do Warszawy przyjeżdżają światowi przywódcy z prezydentem USA Barackiem Obamą na czele. Zwraca uwagę, że Polacy cieszą się tym dniem i potrafią go docenić.
Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja w Chinach, w których o wydarzeniach na placu Tiananmen oficjalnie się nie wspomina, a ludzie nadal boją się oddać hołd pomordowanym tamtego dnia.
Autor: nsz/kka / Źródło: PAP