Jeb Bush oświadczył w Berlinie, że USA i NATO powinny rozważyć wysłanie kolejnych tysięcy żołnierzy na granice Polski i państw bałtyckich z Rosją, by powstrzymać rosyjskiego prezydenta Władimira Putina. Jeb Bush ma dużą szansę na nominację Partii Republikańskiej do wyścigu o prezydenturę USA.
Na spotkaniu z dziennikarzami Bush nazwał Putina tyranem, który ustąpi tylko w obliczu wspólnego amerykańsko-europejskiego zobowiązania do zapewnienia ochrony Europie Wschodniej. Podkreślił, że są działania, które USA mogą podjąć by "wysłać mocny sygnał", biorąc pod uwagę skalę ich sił zbrojnych.
Poprzedniego dnia Bush ostrzegł Rosję, że jeśli zostanie prezydentem USA, to w sposób bardziej zdecydowany przeciwstawi się agresywnej polityce Putina wobec Ukrainy i Europy Wschodniej. Putin musi wiedzieć zawczasu, że podejmowane przez niego akcje będą miały konsekwencje, gdyż jest "pozbawionym skrupułów pragmatykiem" - mówił Bush, dodając, że NATO musi się mu przeciwstawić. - Nie możemy reagować w sposób letni - ostrzegł.
Szykuje się do wyborów
Jeb Bush, którego ojciec i brat byli prezydentami USA, 15 czerwca ma ogłosić start w wyścigu o nominację republikanów w wyborach prezydenckich w 2016 roku, dołączając do grona kilkunastu innych kandydatów z tej partii. 62-letni polityk nie ma żadnego doświadczenia międzynarodowego. W latach 1999-2007 był gubernatorem stanu Floryda i to jest jedyna funkcja publiczna, którą do tej pory pełnił. Po wizycie w Berlinie Bush odwiedzi Warszawę i Tallin. W Polsce ma się spotkać między innymi z prezydentem elektem Andrzejem Dudą, a w Estonii w piątek z prezydentem Toomasem Hendrikiem Ilvesem, premierem Taavim Roivasem i szefową MSZ Keit Pentus-Rosimannus.
Autor: mtom / Źródło: PAP