W wyborach parlamentarnych w Iranie wzięło udział 42,5 procent uprawnionych do głosowania obywateli - poinformował w niedzielę na konferencji prasowej minister spraw wewnętrznych Abdolreza Rahmani Fazli. To najniższa frekwencja od czasów rewolucji islamskiej w 1979 roku. Najwyższy przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei jako przyczynę niskiego wyniku wskazał "negatywną propagandę" o koronawirusie.
Irańczycy w piątek wybierali na czteroletnią kadencję członków 290-miejscowego parlamentu, a także następców zmarłych członków Zgromadzenia Ekspertów.
Wyniki wyborów, wciąż nieoficjalne, pokazały duży sukces środowiska związanego z najwyższym duchowo-politycznym przywódcą Iranu Alim Chamenei, które według doniesień zdobędzie ponad 200 miejsc. W stolicy Iranu Teheranie twardogłowi zdobyli 30 miejsc, na czele z byłym dowódcą elitarnej Gwardii Rewolucyjnej, Mohammadem Bagherem Ghalibafem. Według agencji Reutera, Ghalibaf ma duże szanse na objęcie stanowiska spikera nowego parlamentu.
Dobre wyniki twardogłowych i konserwatystów były jednak spodziewane wobec fiaska umiarkowanej polityki obecnego prezydenta Hasana Rowhaniego - izolacji międzynarodowej, kłopotów gospodarczych, braku reform liberalizujących życie polityczne i obyczajowe. Miernikiem popularności reżimu w tej sytuacji była frekwencja. A ta była najniższa od 1979 roku.
- Frekwencja w całym kraju wyniosła 42,57 procent. W Teheranie było to około 25 procent. Łącznie w całym Iranie głosowało ponad 24 miliony osób - poinformował podczas konferencji prasowej minister spraw wewnętrznych Abdolreza Rahmani Fazli. Dla porównania w wyborach parlamentarnych w 2016 roku frekwencja wyniosła 62 procent, a cztery lata wcześniej - 66 procent.
Parlament irański nie ma większego wpływu na sprawy zagraniczne i politykę nuklearną, o której decyduje Chamenei, ale zwycięstwo konserwatystów może wzmocnić środowisko Chamenei i może mieć wpływ na zaostrzenie stosunków dyplomatycznych Teheranu z resztą świata.
"Negatywna propaganda wrogów Iranu"
Najwyższy przywódca Iranu Ali Chamenei już w piątek mówił, że udział irańskiego narodu w wyborach był dobry, a głosowanie nazwał "religijnym obowiązkiem". Jednocześnie, jak można przeczytać na jego oficjalnej stronie internetowej, winą za niską frekwencję obarczył wrogów Iranu, którzy według ajatollaha szerzyli "negatywną propagandę" o koronawirusie. - Ta negatywna propaganda o wirusie rozpoczęła się kilka miesięcy temu i zwiększyła przed wyborami - powiedział cytowany przez swoją stronę internetową Chamenei. - Ich (wrogów Iranu - red.) media nie przegapiły najmniejszej szansy do zniechęcania irańskiego elektoratu i uciekania się do wymówki choroby i wirusa - dodał
Iran potwierdził pierwszy przypadek koronawirusa dwa dni przed wyborami. Do poniedziałkowego przedpołudnia potwierdzono 12 ofiar śmiertelnych i 69 zakażonych.
Połowa wykluczonych kandydatów
Jeszcze przed kampanią wyborczą Rada Strażników Konstytucji, 12-osobowy organ rządowy, którego zadaniami są m.in. nadzór nad wyborami i zatwierdzanie kandydatów na członków parlamentu, wykluczyła ponad 7 tysięcy osób spośród 14 tysięcy, które w grudniu zgłosiły się do udziału w wyborach parlamentarnych. Większość z nich to kandydaci o poglądach reformatorskich i umiarkowanych. Było wśród nich także 90 obecnych parlamentarzystów.
Z tego względu kilku znaczących reformistów w Iranie oraz aktywiści za granicą nawoływali do bojkotu wyborów. - Musimy rozpocząć silną kampanię bojkotu, aby odpowiedzieć na represyjną politykę systemu - powiedziała więziona aktywistka praw człowieka Narges Mohammadi w wiadomości nagranej na telefonie komórkowym i zamieszczonej na stronie jej męża na Facebooku.
Autorka/Autor: pp\mtom
Źródło: Reuters