Policyjny wolontariusz z Indii został skazany za gwałt i morderstwo 31-letniej lekarki w szpitalu we wschodniej części Kalkuty - podała agencja Reutera. Proces w sprawie przestępstwa był przyspieszony, a sprawcy grozi dożywocie lub kara śmierci. Zbrodnia wywołała ogólnokrajowe oburzenie brakiem bezpieczeństwa kobiet w Indiach.
31-letnia lekarka na stażu została zgwałcona i zamordowana 9 sierpnia ubiegłego roku w państwowym szpitalu przy uczelni medycznej w Kalkucie. W związku z tym, że na terenie obiektu, w którym pracowała, nie było pokojów do odpoczynku dla lekarzy, kobieta położyła się spać na dywanie w sali wykładowej po 36-godzinnym dyżurze - przekazali wtedy agencji Reutera jej współpracownicy.
Po brutalnej zbrodni inni lekarze nie pracowali przez kilka tygodni. W tym czasie protestowali, by wymusić sprawiedliwość dla niej, jak i dla zapewnienia lepszego bezpieczeństwa w szpitalach publicznych. Dyrektor uczelni medycznej, gdzie doszło do zbrodni, zrezygnował natomiast ze stanowiska.
Reuters dotarł do raportu medycznego z 9 sierpnia, według którego odnaleziona ofiara krwawiła z oczu i ust, miała obrażenia nóg, brzucha, kostek, prawej ręki i palca.
Oskarżony Sanjay Roy oświadczył w listopadzie, że jest "całkowicie niewinny" i że jest wrabiany. Powtórzył to w sądzie w sobotę, twierdząc: "Nie zrobiłem tego".
Jego prawnicy zapewniali, że istniały rażące rozbieżności w raportach z dochodzenia i badań. Sędzia natomiast stwierdził, że dowody pośrednie potwierdziły zarzuty wobec Roya i że wyrok, który ma zostać ogłoszony w poniedziałek, będzie wahał się od dożywocia do kary śmierci.
"Naszej córki nie mógł spotkać tak straszny koniec z rąk jednego mężczyzny"
Rodzice ofiary, której nazwiska zgodnie z lokalnym prawem nie można ujawnić, wyrazili niezadowolenie z przeprowadzonego dochodzenia. Ich zdaniem zbrodni nie mogła popełnić tylko jedna osoba. - Naszej córki nie mógł spotkać tak straszny koniec z rąk jednego mężczyzny - powiedział jej ojciec. Dodał, że "będziemy cierpieć, dopóki wszyscy winowajcy nie zostaną ukarani".
Jak przekazała agencja Reutera, federalna policja Indii, która badała sprawę, określiła zbrodnię jako "najrzadszą z rzadkich". Kilku lekarzy skandowało hasła solidarnościowe z ofiarą przed sądem. Dr Aniket Mahato, rzecznik młodych lekarzy, powiedział, że protesty uliczne będą trwały "aż do wymierzenia sprawiedliwości".
Ponad 200 uzbrojonych funkcjonariuszy policji zostało rozmieszczonych przed sądem w oczekiwaniu na werdykt. Jak opisał Reuters, ze źródeł sądowych wynika, że w dochodzeniu powoływano się na 128 świadków, z których 51 zostało przesłuchanych podczas przyspieszonego procesu rozpoczętego 11 listopada ubiegłego roku.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/PIYAL ADHIKARY