Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" krytykuje zaplanowane na piątek spotkanie Grupy Wyszehradzkiej w Pradze jako spotkanie szefów rządów czterech krajów, które sprzeciwiają się polityce "otwartych ramion" wobec uchodźców.
"Unijne sankcje wobec Rosji podzieliły cztery kraje Grupy Wyszehradzkiej, sprzeciw wobec postulowanych przez UE obowiązkowych kwot przyjmowania uchodźców przyczynił się do ich ponownej integracji" - pisze "FAZ" w opublikowanym w środę artykule.
Polska i sąsiedzi budują antyimigracyjny front?
Spotkanie w Pradze na zaproszenie premiera Czech Bohuslava Sobotki ma na celu "odrzucenie nacisków ze strony Komisji Europejskiej, Niemiec i Francji" - twierdzi autor korespondencji z Wiednia, Karl-Peter Schwarz.
Polska, Czechy, Słowacja i Węgry sprzeciwiają się narzuconym z góry kwotom uchodźców i chcą same decydować o tym, ilu i jakich azylantów przyjmą. Grupa Wyszehradzka broni się ponadto przed postulowanym między innymi przez Austrię uzależnieniem środków z unijnych funduszy od gotowości do kooperacji z Brukselą w kwestii uchodźców - pisze Schwarz.
Cztery kraje chcą wpuścić możliwie niewielką grupę uciekinierów - najchętniej takich, którzy łatwo zintegrują się w społeczeństwie, a więc "raczej chrześcijan niż muzułmanów i raczej Ukraińców niż Syryjczyków".
Radykalna Praga, radykalna Bratysława
Praga, Warszawa, Bratysława i Budapeszt domagają się też od Brukseli lepszej kontroli zewnętrznych granic UE w celu powstrzymania uchodźców. Ponieważ UE nie radzi sobie z tym zadaniem, władze tych krajów muszą same zatroszczyć się o bezpieczeństwo, w razie konieczności nawet sięgając po wojsko. "FAZ" zarzuca krytykom sprzeczność w myśleniu: z jednej strony odmawiają UE prawa do prowadzenia jednolitej polityki wobec uchodźców, z drugiej zaś domagają się, by Bruksela działała w obronie granic jak państwo.
Zdaniem Schwarza najwięcej zrozumienia dla problemów UE wykazuje polska premier Ewa Kopacz, która, jak pisze, zapowiedziała, że Polska może ewentualnie przyjąć więcej osób niż 2200 - liczbę początkowo zadeklarowaną, z zastrzeżeniem, że będzie to uzależnione od konkretnych możliwości państwa oraz liczby Ukraińców szukających schronienia w Polsce. (Rzecznik rządu precyzował potem, że obecnie nie ma mowy o nowej polskiej kwocie w sprawie uchodźców; Polska musi wywiązać się z dotychczasowych zobowiązań, a "jeśli będą jakieś nowe propozycje ze strony Komisji Europejskiej, to będą rozważane" - red.).
"FAZ" zwraca uwagę, że Praga i Bratysława reprezentują dużo bardziej radykalne stanowisko.
Niemiecka gazeta przytacza opinię eksperta Andreasa Umlanda, który ostrzega przed kolejna możliwą falą uchodźców w przypadku, gdyby doszło da załamania się państwa ukraińskiego. Na Zachód wyruszyłyby wtedy miliony Ukraińców - powiedział Umland. "Co wtedy zrobimy?" - pyta naukowiec. "Czy kraje graniczące z Ukrainą będą musiały zbudować obozy dla internowanych? A może UE zbuduje mur od Bałtyku do Morza Czarnego, by się odgrodzić od wschodniosłowiańskiej fali uchodźców?" -dodaje.
Autor: adso\mtom / Źródło: PAP