Rok temu podczas ćwiczeń amerykańskich wojsk powietrznodesantowych trzy wozy terenowe zostały wyrzucone z samolotów i zamiast łagodnie opaść na ziemię na spadochronach, wyślizgnęły się z nich i z impetem uderzyły w ziemię, zamieniając się w poskręcany metal. Nagranie wypadku zrobiło furorę w sieci, po czym sprawa ucichła. Teraz ma jednak ciąg dalszy.
Jak informuje portal oficjalnej gazety amerykańskiego wojska "Stars and Stripes", żołnierzowi odpowiedzialnemu za przygotowanie pojazdów do zrzutu na spadochronach postawiono zarzuty. Sierżant ze 173. Brygady Powietrznodesantowej stacjonującej we włoskim mieście Vicenza odpowie za "zniszczenie mienia rządowego" i "krzywoprzysięstwo". Szczegółów aktu oskarżenia sierżanta Johna Skippera nie ujawniono, nie można więc powiedzieć nic nowego na temat przebiegu samego wypadku z kwietnia 2016 roku. Z faktu postawienia go przed sądem można jednak wywnioskować, że według śledczych nie był to nieszczęśliwy zbieg okoliczności lub awaria sprzętu, a wina człowieka.
Złomowanie przy pomocy grawitacji
Do wypadku doszło na niemieckim poligonie Hohenfels w Niemczech. Pododdział z 173. brygady brał tam udział w ćwiczeniach Saber Junction 16, w ramach których zrzucano go na spadochronach wraz ze sprzętem. Z pokładów samolotów transportowych C-130 Hercules wyrzucono łącznie 150 sztuk palet z różnego rodzaju wyposażeniem, w tym z samochodami terenowymi Humvee. Trzem wozom nie dane było jednak w spokoju opaść na łąkę pod spadochronami. Chwilę po wyrzuceniu z samolotów wyślizgnęły się z uprzęży i specjalnych platform, po czym odbyły liczące kilkaset metrów nurkowanie ku ziemi. Spotkanie z nią miało efekt, którego można było się spodziewać - Humvee zmieniły się w płaskie kupki poskręcanego metalu. Nikomu nic się nie stało, bo samochody zrzuca się bez załóg i nikt nie stoi w miejscu, gdzie mają opaść ważące wiele ton palety z ładunkami. Incydent i tak stał się głośny, ponieważ z bezpiecznej odległości wszystko filmowali żołnierze. Widok Humvee spadających jeden po drugim, na przestrzeni niecałych dwóch minut, wywołał u nich wybuch entuzjastycznych reakcji. Słychać je na nagraniu. Filmik trafił do sieci, gdzie zrobił furorę i sprawił, że sprawa stała się głośna. Zarządzone dochodzenie trwało rok. Zarzuty sierżantowi przedstawiono już w maju. Trwa oddzielne śledztwo, które ma dać odpowiedź na pytanie, kto wrzucił nagranie wypadku do sieci. Wartość zniszczonych pojazdów oceniono na około 220 tysięcy dolarów.
Autor: mk/adso/jb / Źródło: Stars and Stripes, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/usawtfm/Twitter