Rodziny dwunastu działaczy z Hongkongu, którzy zostali w sierpniu zatrzymani przez chińskie władze w trakcie rzekomej ucieczki z miasta, domagają się informacji o stanie zdrowia swoich krewnych. - Chcemy z powrotem naszego syna, nawet jeśli nie możemy go odwiedzić, dajcie nam chociaż list od niego - powiedział ojciec jednego z aktywistów Li Tsz Yin, cytowany przez agencję Reutera.
Hongkończyków zatrzymano 23 sierpnia za nielegalne wpłynięcie na wody Chin kontynentalnych. Według chińskich władz zamierzali oni uciec na Tajwan.
Podejrzani o udział w protestach antyrządowych
Wszyscy zatrzymani byli w Hongkongu podejrzewani o przestępstwa związane z masowymi antyrządowymi protestami, które wybuchły w ubiegłym roku. Dziesiątce z nich z nich postawiono wcześniej zarzuty i wypuszczono za kaucją. Wszyscy znajdują się obecnie w areszcie w mieście Shenzhen przy granicy z Hongkongiem. Krewni części zatrzymanych zorganizowali w niedzielę konferencję prasową przed kwaterą główną hongkońskiej policji. - Chcemy z powrotem naszego syna (…), nawet jeśli nie możemy go odwiedzić, dajcie nam chociaż list od niego, żeby upewnić się, że on tam jest – powiedział ojciec jednego z aktywistów Li Tsz Yin, cytowany przez agencję Reutera. Członkowie rodzin poprosili również policję, by ujawniła dokładną datę, godzinę, miejsce i przebieg aresztowania, a także informację, czy ktokolwiek został ranny. Żądają również dowodów, że łódź z działaczami zatrzymano na wodach Chin kontynentalnych, a nie Hongkongu - podała hongkońska stacja RTHK. Prawnikom wynajętym przez rodziny nie pozwolono jak dotąd spotkać się z zatrzymanymi, a "stan tak zwanych aresztowanych jest wciąż znany tylko chińskim władzom" - napisali w oświadczeniu krewni zatrzymanych.
"Uciekają przed wymiarem sprawiedliwości"
Propekińska szefowa władz Hongkongu Carrie Lam oceniła w tym tygodniu, że zatrzymani nie powinni być nazywani "ciemiężonymi działaczami demokratycznymi", ponieważ uciekają przed wymiarem sprawiedliwości. Lam oświadczyła, że sprawą zajmą się władze Chin kontynentalnych. Policja w Shenzhen przekazała w ubiegłym tygodniu, że zatrzymanych podejrzewa się o nielegalne przekroczenie granicy. Chińskie MSZ określało grupę jako separatystów.
Źródło: PAP