"Uwięzieni w płomieniach walili w szybę, błagali o pomoc". Świadek o pożarze w madryckiej restauracji

Źródło:
La Razon

Pożar w restauracji w centrum Madrytu wybuchł w piątek, gdy kelner podpalał deser. Dziennik "La Razon" publikuje we wtorek wstrząsającą relację osoby, która była wówczas w lokalu. - Zobaczyliśmy ludzi uwięzionych w płomieniach za szybą, walących w nią, błagających o pomoc - opowiada kobieta.

Pożar w restauracji "Burro Canaglia Bar & Resto", znajdującej się przy placu Manuela Becerry w Madrycie, wybuchł w piątek, gdy kelner, zgodnie z kulinarną sztuką flambirowania, podpalał gazowym palnikiem deser. Od płomienia w ciągu kilku sekund zajęły się sztuczne rośliny na suficie, a także inne ozdoby, potem ściany. W wyniku pożaru zginęło dwóch mężczyzn, pracownik i klient restauracji, a dziesięć osób zostało rannych.

Lourdes, jedna z klientek obecnych wówczas w restauracji, opowiedziała hiszpańskiej gazecie "La Razon", co przeżyła tego wieczoru. Kobieta miała zarezerwowany stolik na tarasie restauracji, jednak kilka godzin wcześniej zmieniła rezerwację na stolik w środku. Tuż obok wybuchł pożar.

ZOBACZ TEŻ: Pierwszy poważny pożar roślinności w tym sezonie. Ogień przedostał się z Francji do Hiszpanii

Relacja kobiety z pożaru w restauracji w Madrycie

Relacjonująca wydarzenia kobieta siedziała przy stoliku wraz synem, synową i dwiema innymi osobami. Około godz. 23:00 zobaczyli, że danie postawione na stole obok przez kelnera płonie, choć restauracja pełna jest suszonych kwiatów, a stolik, przy którym je zapalono, stoi obok kolumny również pokrytej suszonymi kwiatami. Nagle kolumna zajęła się od ognia. Kelner próbował ugasić go fartuchem, co jednak się nie udało. - Mój syn wylał dzbanek wody, a kelner pobiegł po gaśnicę, która była bardzo blisko - opowiadała kobieta. Mimo to w ciągu kilku sekund płomienie rozprzestrzeniły się na cały sufit.

Stolik, od którego rozprzestrzeniał się pożar, znajdował się przy samych drzwiach wyjściowych, co utrudniało ucieczkę gościom restauracji. W dodatku, jak twierdzi Lourdes, klienci znajdujący się w głębi lokalu początkowo nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, co się dzieje. Nie widzieli zdarzenia, podczas gdy ci, którzy znajdowali się tuż obok, byli "sparaliżowani" szybkością, z jaką ogień się przenosił. - Nagle kelner powiedział do nas: "szybko, uciekajcie!". Natychmiast wstaliśmy, pamiętam, że wyszliśmy w sposób bardzo uporządkowany i niemal niedowierzaliśmy, że byliśmy świadkami takiej tragedii. Bywaliśmy w tej restauracji wcześniej kilka razy - powiedziała.

Niedługo później na miejsce przybyła straż pożarna. Po chwili ewakuowani ludzie mieli zauważyć, że w środku, za szybą, nadal znajdują się inni goście, wynika z relacji Lourdes. - Zobaczyliśmy ludzi uwięzionych w płomieniach za szybą, walących w nią, błagających o pomoc - relacjonowała. Wtedy kilka osób zaczęło walić w szybę, by ją rozbić, co jednak się nie udało. Według kobiety pewien młody mężczyzna miał w końcu utorować wyjście przez główne drzwi i wyprowadzić ze środka kilka osób.

Lourdes wraz z rodziną oddaliła się od restauracji. Unoszący się w powietrzu dym utrudniał oddychanie. W rozmowie z "La Razon" przekazała, że jest wdzięczna losowi, że jej i jej bliskim udało się przeżyć. - Na szczęście możemy opowiedzieć tę historię. To było straszne być świadkiem tego horroru - podkreśliła.

ZOBACZ TEŻ: Hiszpania. Policja zatrzymała "jednego z najinteligentniejszych" przestępców po raz 172.

Autorka/Autor:pb//az

Źródło: La Razon