Hinduskie podziękowanie za dobrobyt: tysiące zarżniętych bawołów i kozłów


Podczas festiwalu Gadhima zarzyna się tysiące zwierząt w dowód wdzięczności za opiekę, jaką sprawują bóstwa nad gatunkiem ludzkim. - Obiecałem bogini, że jeśli pomoże moim dzieciom znaleźć pracę, ofiaruję jej kozła - mówi Motilal Kushwaha, jeden z uczestników rytuału, w rozmowie z reporterem CNN. Prośby najwidoczniej zostały wysłuchane, bo syn Kushwaha znalazł zatrudnienie.

W dystrykcie Bara (strefa Narajani, środkowy Nepal) co pięć lat pod koniec listopada setki tysięcy wyznawców hinduizmu zbierają się w promieniu kilku kilometrów od świątyni Gadhima, poświęconej bogince opiekującej się żeńskim pierwiastkiem mocy. Zarzynane są wówczas setki tysięcy sztuk bydła w ramach podziękowania za sprawowaną przez bóstwa pieczę nad ludzkim gatunkiem.

Dziękczynna masakra

- Obiecałem bogini, że jeśli pomoże moim dzieciom znaleźć pracę ofiaruje jej kozła - powiedział Motilal Kushwaha, jeden z uczestników uświęconego religijnie mordu w rozmowie z reporterem CNN. Jak tłumaczył reporterowi Kushwaha, mieszkający w Bariyarpur, oddalonej o niespełna 100 km od stolicy kraju [miasta Katmandu - red.] wiosce, rzeź o rozmiarach niewyobrażalnych dla Europejczyków to element wiary.

- Społeczność w mojej wiosce poświęca życie zwierząt w ramach podziękowania bóstwom opiekującym się nimi przez ostatnie kilka lat - tłumaczył mężczyzna. - Niektórzy dziękują za syna lub córkę, inni za dobrobyt czy za zdrowie, jakimi zostali obdarowani przez łaskawych bogów - dodał.

Tegoroczny festiwal zorganizowano w ostatnie dni miesiąca, w piątek 28 listopada i sobotę 29 listopada. W pierwszy dzień poświęcony rytualnemu ubojowi pod nóż szły głównie bawoły domowe, a w sobotę - kozły. Zabito w sumie ponad 10 tys. bawołów i około 150 tys. kozłów. Udział wzięło około 5 mln ludzi z wielu zakątków kraju.

Dziesiątki zamiast setek tysięcy

Choć skala uboju poraża, liczba zabitych zwierząt jest znacznie mniejsza w porównaniu do poprzedniego festiwalu z roku 2009. Wówczas pod nóż poszło przeszło 20 tys. bawołów i około 200 tys. kozłów. Święto, choć jest mocno zakorzenione w tradycji religijnej, budzi kontrowersje i oburzenie wśród obrońców praw zwierząt.

- Jesteśmy przeciwni okazywanemu zwierzętom okrucieństwu - podkreśla Pramada Shah, aktywista z Animal Welfare Network Nepal. - Na otwartej przestrzeni zostają im poderżnięte gardła w sposób, który nie uśmierca ich od razu. Niektóre sztuki zdychają przez długie 40 minut - kontynuuje.

Licencjonowani podrzynacze

Teoretycznie nie powinno mieć to miejsca - podrzynaniem gardeł parają się licencjonowani ludzie posługujący się ogromnymi nożami-maczetami. - W tym roku uboju dokonywało około 400 mężczyzn - deklaruje Kushwaha, jeden z organizatorów Festiwalu Gadhimai i sekretarz komitetu organizacyjnego.

Zwierzęta dodatkowo cierpią w transporcie. - Zanim dotrą na festiwal, gdzie zostaną zarżnięte, prawie padają z wykończenia - zauważa Shah. - Są tu ciągnięte przez dwa, trzy dni bez wody i jedzenia - zaznacza.

Korupcja, wiara i luki w prawie

Prawnicy zwracają uwagę na luki w prawie, zezwalające na rytualne mordowanie zwierząt. Indyjski rząd teoretycznie kontroluje migrację bydła domowego na granicy z sąsiednimi państwami, w tym Nepalem. W praktyce to niewiele daje z powodu ogromnej korupcji urzędników - raporty, do których dotarli dziennikarze CNN wspominają o prawdopodobieństwie "przemycenia" przez granicę do Nepalu około 90 tys. sztuk bydła.

Problematyczne jest również głęboko zakorzenione w tradycji przekonanie, że mięso rytualnie zabitego zwierzęcia jest czystsze.

- Jeśli powiedzielibyśmy ludziom, że mają zaprzestać rytualnego zarzynania zwierząt, to moglibyśmy spodziewać się jedynie tego, że przyszliby zarżnąć nas - kwituje Kushwaha. - To po prostu element wiary - dodaje.

Pramada Shah z Animal Welfare Network Nepal ripostuje, że hinduizm nie propaguje rytualnego mordu. - Konsultowaliśmy się z duchownymi w tej kwestii - podkreśla Shah.

Słodkości zamiast krwi

Aktywista jest zdania, że pomogą zachodzące w świadomości społeczeństwa zmiany. - Już około 40 proc. kobiet w wiosce twierdzi, że nie poświęciłaby życia zwierząt dla idei religijnego mordu - zaznacza.

Trzy lata temu mężczyzna rozpoczął kampanię uświadamiającą skalę okrucieństwa pokazując, że konieczne jest zaprzestanie podobnych praktyk. - Wszystkie żywe stworzenia w oczach bóstw są sobie równe - podkreśla i dodaje: - Zamiast ich życia możemy na ołtarzach ofiarowywać dynie, kokosy, słodkości.

Radość i smutek

Współpracujący z Shahem aktywiści opowiadali, że zgromadzeni w promieniu kilku kilometrów od świątyni ludzie, oczekujący na rozpoczęcie się masakry "byli radośnie podekscytowani, jakby czekali na ten moment od wieków".

- Dla nas to były niezwykle smutne dni - dodał Niraj Gautam, współpracownik Shaha. Był świadkiem zarżnięcia około 6-8 tys. sztuk bydła. - Jednym z ostatnich zwierząt, jakie widzieliśmy żywe był bawół wlokący się w szoku po polu z nie do końca odrąbanym łbem - powiedział.

Autor: mb / Źródło: CNN