Ksenofobiczne protesty w saksońskim Chemnitz w ostatnich tygodniach zaszkodziły wizerunkowi Niemiec na świecie - powiedział w opublikowanym w czwartek wywiadzie dla dpa szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas.
Zaznaczył jednak, że stawką protestów jest nie tylko wizerunek Niemiec. - Prawicowy radykalizm podważa fundamenty naszej liberalnej demokracji i zagraża spójności społecznej - ostrzegł minister, wzywając jednocześnie do przeciwdziałania "polaryzacji społecznej".
Protesty skrajnej prawicy
Maas uznał za ważne, że wielu ludzi w Niemczech wyszło na ulice protestując przeciwko rasizmowi i ksenofobii. - Zagranicą ludzie również dostrzegli, że wielu szlachetnych obywateli Niemiec miało coś do powiedzenia. Ta odpowiedź przyciągnęła tyle samo uwagi co protesty prawicowców w Chemnitz - ocenił.
W saksońskim Chemnitz pod koniec sierpnia w bójce z udziałem osób różnych narodowości zginął Niemiec, po czym aresztowano dwóch obcokrajowców, Syryjczyka i Irakijczyka. Śmierć ta doprowadziła do najgwałtowniejszych od dekad protestów skrajnej prawicy.
Polityczna burza w Niemczech
Szef niemieckiego kontrwywiadu (BfV) Hans-Georg Maassen w opublikowanym w piątek wywiadzie dla "Bilda" wyraził wątpliwość, czy w Chemnitz po zabiciu Niemca rzeczywiście doszło do ataków na obcokrajowców. Słowa te wywołały polityczną burzę w Niemczech; "Bild" uznał je za "najbardziej wybuchową wypowiedź roku". Wcześniej ataki na obcokrajowców w Chemnitz potępiła kanclerz Angela Merkel.
Maas ocenił, że jest to "dyskusja o terminologii", która nie jest pomocna. - Jeśli na naszych ulicach wykonuje się nazistowskie gesty, jest to hańba, której absolutnie nie można relatywizować - oświadczył szef dyplomacji.
Autor: asty\mtom / Źródło: PAP