Rosjanie, którzy uciekli do Gruzji po ogłoszeniu "częściowej mobilizacji", próbują ułożyć tu sobie życie. Reakcje Gruzinów na ich obecność są jednak mieszane. Wciąż mają w pamięci rosyjską agresję w 2008 roku. W Tbilisi są miejsca, do których można wejść tylko pod warunkiem potępienia działań Kremla. Działają także organizacje edukujące Rosjan co do najnowszej historii ich kraju.
- Jesteśmy bardzo wkurzeni, że wybrali nasz kraj na cel ucieczki - mówi w rozmowie z "Washington Post" mieszkająca w Gruzji Keto Uruszadze. Czternaście lat temu miała dziewięć lat i doskonale pamięta początek rosyjskiej napaści, kiedy zaniepokojona hukiem helikopterów rodzina obudziła ją w środku nocy i kazała spakować torbę. Irytację Gruzinów wzmaga przekonanie, że wcześniej osiedlali się tu głównie intelektualiści sprzeciwiający się polityce Kremla. "Nowa fala" imigrantów wydaje się w mniejszym stopniu krytyczna wobec działań Rosji.
Można nadepnąć na wizerunek Putina
Kiedy we wrześniu Władimir Putin ogłosił "częściową mobilizację", setki tysięcy Rosjan zdecydowały się uciec z kraju. Wielu z nich udało się do Gruzji, jedynego państwa, w którym obywatele Rosji mogą przebywać przez cały rok bez wizy. W niedzielę, 25 września, szacowany czas oczekiwania na wjazd do Gruzji wynosił 48 godzin, a ponad trzy tysiące pojazdów stało w kolejce na granicy - informowały rosyjskie media państwowe, powołując się na lokalnych urzędników.
Liczna obecność Rosjan spotkała się z mieszanymi reakcjami Gruzinów. Reporterka "Faktów" TVN Katarzyna Górniak, obecna w Tbilisi pod koniec września, zwracała uwagę, że w mieście "praktycznie nie ma ulicy, na której nie wisiałyby ukraińskie flagi". - Słychać proukraińskie hasła, które widocznie podobają się Gruzinom. Można sobie nadepnąć na wizerunek Putina, także Gruzini robią to bardzo chętnie - relacjonowała reporterka. Nieco ponad miesiąc później w Gruzji wciąż nie brakuje napięć. Wpływa na nie wiele czynników, w tym fakt, że Gruzini mają w pamięci 2008 rok, kiedy Rosja dokonała agresji na ich kraj.
Wejdziesz do baru, jeśli potępiasz Putina
Zdaniem cytowanego przez "Washington Post" 34-letniego Daty Lapauriego, Rosjanie nie powinni mieć "przywileju rezygnacji z niewygód". Bar Daedana w Tbilisi, którego jest współwłaścicielem, od kwietnia wita gości długą listą poczynań Kremla. Obowiązuje zasada: możesz wejść do baru, pod warunkiem że potępisz Putina i inwazję na Ukrainę. Jak szacuje Lapauri, w ciągu ostatniego pół roku około dwóch i pół tysiąca Rosjan zaakceptowało warunki lokalu. Podobna liczba osób na widok listy "odwróciła się i wyszła".
We wrześniu bar odwiedziła rosyjska prezenterka telewizyjna i polityczka Ksenia Sobczak, która w przeszłości była blisko związana z Putinem, ale w ostatnich latach przeszła na stronę opozycyjną, choć jej intencje są kwestionowane m.in. przez współpracowników Aleksieja Nawalnego. Zapytała Lapauriego, dlaczego bar "wyróżnia Rosjan". - Ponieważ 20 procent Gruzji jest okupowane przez Rosję - odpowiedział. - Ale co Ukraina ma wspólnego z Gruzją? - dopytywała Sobczak. Dziennikarka w październiku zbiegła z Rosji, używając izraelskiego paszportu.
Bar Lapauriego to niejedyne miejsce, w którym Gruzini dbają o edukację Rosjan w zakresie najnowszej historii. CBS dotarło do organizacji pozarządowej Emigration for Action, która wynajęła pomieszczenie dla stu osób przybyłych z Rosji. Mogą tu otrzymać praktyczne porady, np. jak otworzyć konto bankowe. Wcześniej jednak organizacja opowiada o inwazji Rosji na Gruzję w 2008 roku "wszystkim Rosjanom, którzy prawdopodobnie nie byli tego świadomi".
Gruziński spór o podejście do Rosji
Podejście rządu w Tbilisi do działań Kremla i napływu Rosjan do Gruzji nie jest jednoznaczne. Władze potępiły inwazję na Ukrainę, ale nie zdecydowały się na nałożenie sankcji. Rząd utrzymał politykę bezwizowego wjazdu do kraju, "ale podobno odmówił również wjazdu kilku głośnym krytykom Putina" - odnotował "Washington Post". Władzom zależy na uniknięciu kolejnej wojny, Gruzja jest też uzależniona od przekazów pieniężnych od swoich obywateli pracujących w Rosji. Nie bez znaczenia jest też fakt, że dla tutejszej branży turystycznej rosyjscy przybysze przez lata byli znaczącym źródłem dochodów.
Premier Irakli Garibaszwili powiedział, że jego kraj "dba o interesy narodowe", z kolei Eka Sepaszwili, parlamentarzystka, która niedawno opuściła rządzącą partię Gruzińskie Marzenie, twierdzi, że Gruzja zajmuje "pragmatyczne stanowisko wobec Rosji".
Opozycja zwraca uwagę, że Gruzińskie Marzenie zostało założone przez "oligarchę, który dorobił się fortuny w Rosji" i uważa, że partia "odwróciła kraj od Zachodu, próbując jednocześnie zachować pokojowe relacje z Putinem". W tle są obawy, że Putin może wywołać konflikt w Gruzji pod pretekstem obrony mieszkającej tu rosyjskiej mniejszości. - Rosja chce zniszczyć państwowość Gruzji - stwierdził Giga Bokeria, lider partii politycznej Europejska Gruzja.
ZOBACZ TEŻ: Jak świat reaguje na wojny Rosji? Policzyli głosy w ONZ i porównali z 2009, 2014 i 2016 rokiem
Źródło: Washington Post, CBS, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Boris Stroujko/Shutterstock