Tysiące proeuropejskich demonstrantów manifestowało w piątek w Gruzji - dziewiąty dzień z rzędu - by zaprotestować przeciw rządowi, któremu zarzucają rezygnację z dążeń do członkostwa w Unii Europejskiej. Serwis Sova poinformował, że jeden z liderów gruzińskiej opozycji Nika Gwaramia został aresztowany na 12 dni w ramach środka zapobiegawczego.
Protestujący zablokowali ulicę przed siedzibą parlamentu w stolicy Gruzji, Tbilisi, niektórzy odpalali petardy. Choć tłum był mniejszy niż w poprzednich dniach, manifestanci zapewniają, że ich spontaniczny ruch nie straci na sile. - Walczymy o naszą wolność – mówiła, cytowana przez AFP Nana, 18-letnia studentka medycyny, owinięta gruzińską flagą. - Nie zamierzamy się poddawać - dodała.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Prewencyjne" rewizje i aresztowania gruzińskiej opozycji
Premier Irakli Kobachidze, w reakcji na protesty, ogłosił, że "wygrał ważną bitwę z liberalnym faszyzmem" w Gruzji, określając w ten sposób swoich przeciwników. Wyraził również zadowolenie z działań ministerstwa spraw wewnętrznych, które, jego zdaniem, "skutecznie zneutralizowało protestujących".
Media: jeden z liderów opozycji Nika Gwaramia aresztowany na 12 dni
Rząd gruziński stosuje coraz ostrzejszą retorykę w odpowiedzi na protesty, które w poprzednich dniach były rozpędzane siłą. Kilku liderów opozycji zostało zatrzymanych. W piątek, jak donosi serwis Sova, zatrzymany na 12 dni został Nika Gwaramia.
Gwaramia, lider opozycyjnego bloku Koalicja na rzecz Zmiany, został zatrzymany w środę w związku z podejrzeniem o chuligaństwo i niepodporządkowanie się poleceniom policjanta. Jego partia przekazała, że został wcześniej pobity.
Adwokat opozycjonisty Dimitri Sadzagliszwili ocenił, że decyzja sądu nie jest dla niego zaskoczeniem i zarzucił rządowi próbę zneutralizowania politycznych liderów. Wyraził też przekonanie, że zatrzymanie Gwaramii nie powstrzyma antyrządowych protestów, ponieważ demonstracje nie są organizowane przez partie polityczne.
Tuż po wyborach parlamentarnych w październiku Gwaramia oświadczył, że jego blok, tak jak inne siły opozycyjne, nie uznaje ich wyników. Oskarżył też rządzącą partię Gruzińskie Marzenie o "zamach stanu".
Protesty w Gruzji
Agencja AFP zwraca uwagę, że od dziewięciu dni każdego wieczoru przed parlamentem w Tbilisi gromadzą się tysiące demonstrantów, na wietrze powiewają flagi Gruzji i Unii Europejskiej, a ludzie skandują i wznoszą hasła. Protesty mają charakter spontaniczny, nie ma tam sceny, mównicy ani megafonu. Spotkania są organizowane głównie za pośrednictwem grup na Facebooku.
- Brak przywództwa jest naszą siłą - mówił były prezydent Giorgi Margwelaszwili, który w czwartek spotkał się z protestującymi. - Każdy tutaj ma tylko jedno jasne przesłanie: "nie" dla Rosji - dodał.
- Nie potrzebujemy przywódców, my jesteśmy liderami - powiedział cytowany przez AFP Rauli, 41-letni inżynier. - Protestujący nie potrzebują przywódcy. Demonstrują dla siebie i Gruzji - dodała 23-letnia Anamaria.
- Niestety nie mamy konkretnej grupy ani organizacji, która cieszyłaby się powszechnym zaufaniem - stwierdził politolog Ghia Nodia. Wyjaśnił, że jest to częściowo spowodowane głęboką nieufnością do opozycji, której głównymi postaciami są byli członkowie obecnie rządzącego Gruzińskiego Marzenia lub osoby powiązane ze Zjednoczonym Ruchem Narodowym więzionego byłego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego.
Antyrządowe wystąpienia trwają od 28 listopada. Demonstrujący sprzeciwiają się polityce rządzącego ugrupowania Gruzińskie Marzenie, które tego dnia ogłosiło zawieszenie rozmów o wstąpieniu kraju do Unii Europejskiej do 2028 roku.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: DAVID MDZINARISHVILI/PAP/EPA