"Flash moby" to już przeżytek. Teraz coraz bardziej popularne są "flash robberies", czyli "błyskawiczne rabunki". W wielu amerykańskich miastach wieloosobowe grupy nastolatków napadają na sklepy zupełnie nie przejmując się monitoringiem. Obsługa jest bezradna.
"Flash mob" po raz pierwszy zorganizowano w 2003 roku w Nowym Jorku. Określenie oznacza sztuczny tłum ludzi gromadzących się niespodziewanie w miejscu publicznym w celu przeprowadzenia krótkotrwałego zdarzenia. W akcji uczestniczą obcy dla sobie ludzie znający jedynie jej termin i planowane działanie. Zazwyczaj akcje takie organizowane są za pośrednictwem internetu lub SMSów.
Niebezpieczny "flash"
Okazuje się, że niegroźne happeningi przerodziły się w przestępcze działania. Jak informuje Fox News grupy nastolatków wchodzą do sklepów, najczęściej z odzieżą, i w ciągu kilkudziesięciu sekund kradną z półek i wieszaków ich zawartość, nie przejmując się rejestrującymi ich akcję kamerami wideo. Obsługa jest bezsilna wobec jednoczesnej inwazji zwykle kilkunastu rabusiów.
Napady tego rodzaju wydarzyły się w lipcu m.in. w Waszyngtonie oraz w sklepie Victoria's Secret w najstarszej, eleganckiej dzielnicy miasta Georgetown. Przedtem doszło do nich m.in. w Chicago, Atlancie i innych miastach.
Jak donoszą lokalne media, młodzi rabusie porozumiewają się przez Facebooka i Twittera, planując napady. Sprawcy to najczęściej Afroamerykanie.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu