Gdyby Jewgienij Prigożyn wziął Kreml i jedno z centrów nadawania telewizyjnego, to miał szansę to wygrać - mówił w "Faktach po Faktach" europoseł Radosław Sikorski, były szef MON i MSZ, o buncie Grupy Wagnera i jej marszu na Moskwę. Według niego szef najemników "musiał mieć jakieś wsparcie z wewnątrz struktur siłowych albo przynajmniej iluzję takiego wsparcia".
Były szef resortu obrony narodowej, a także spraw zagranicznych, a obecnie europoseł PO Radosław Sikorski mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 o konflikcie między Grupą Wagnera a rosyjskimi siłami i zbrojnej rebelii najemników Jewgienija Prigożyna. Formacja w sobotę przystąpiła do marszu na Moskwę, jednak zatrzymała się przed stolicą i zawarła porozumienie z władzą.
Jak mówił Sikorski, "Grupa Wagnera była dobrze przygotowana". - Na lawetach mieli czołgi, więc zwykła barykada, policja czy nawet siły ochrony Putina by nie wystarczyły. Ale na koniec zabrakło determinacji politycznej, więc nie wiemy, jak by się to skończyło w sensie czysto wojskowym - powiedział.
"To była próba specjalnej operacji zmiany rządu"
- Wydaje mi się, że gdyby Prigożyn wziął Kreml i jedno z centrów nadawania telewizyjnego, to miał szansę to wygrać. On musiał mieć jakieś wsparcie z wewnątrz struktur siłowych albo przynajmniej iluzję takiego wsparcia - ocenił gość TVN24.
- To była taka, można powiedzieć, próba specjalnej operacji zmiany rządu - dodał.
Pytany, czy sytuacja choć przez chwilę była poza kontrolą Putina, były szef dyplomacji wskazał, iż mówi się, że "on miał uprzedzającą wiedzę, ale nie na długo przed".
- I moim zdaniem źle to rozegrał, bo na koniec zawarł porozumienie, którego teraz mówi, że dotrzyma. To ewidentne ustępstwa pod groźbą. To nie buduje wizerunku wszechwładnego Putina. Pokazuje też, że te argumenty na Zachodzie, że Putina nie wolno upokorzyć, że nie wolno go nadmiernie docisnąć, są absurdalne, bo okazuje się, że Putin ustępuje tylko pod maksymalnym naciskiem - przekonywał Sikorski.
Według niego "Prigożyn próbował uratować swój model biznesowy, swoją firmę". - Zaryzykował bardzo dużo, ale nie był gotowy pójść na całość i za to teraz zapłaci cenę - dodał.
"Rosną szanse Ukrainy na otrzymanie zaproszenia do NATO"
Sikorski mówił również o tym, na co Ukraina może liczyć podczas lipcowego szczytu NATO w Wilnie. - Z tego, co ja słyszę, to wobec tego zamętu w Rosji raczej rosną szanse Ukrainy na otrzymanie zaproszenia do NATO - powiedział.
Zastrzegł, że "zaproszenie to jeszcze nie członkostwo". - Ale póki co było raczej oczekiwanie, że to się nie stanie, że dopiero ewentualnie w przyszłym roku w Waszyngtonie. Teraz szanse są większe, chociaż niekoniecznie powyżej 50 procent - ocenił.
"Kaczyński w swojej pysze nie był w stanie wziąć normalnego miejsca"
Sikorski mówił też o fotografii z posiedzenia rządu, którą we wtorek opublikowało na Twitterze Prawo i Sprawiedliwość. Premier Mateusz Morawiecki nie siedzi na nim sam, jak zazwyczaj, przewodnicząc obradom rządu, ale tym razem obok niego jest Jarosław Kaczyński, sprawujący funkcję wicepremiera. Ponadto we wpisie wspominając o tym, kto przewodniczy spotkaniu, wymieniono w pierwszej kolejności prezesa PiS i nazwano go premierem.
- Byłem przez 14 lat w rządach pod pięcioma różnymi premierami, czegoś takiego nie widziałem - komentował gość "Faktów po Faktach".
Według europosła "to śmieszne, bo Kaczyński w swojej pysze ewidentnie nie był w stanie wziąć normalnego, zarezerwowanego dla wicepremiera miejsca". - Ale jest tutaj też przekaz polityczny, bo to jest to skrajne upartyjnienie Polski - ocenił. Jak mówił Sikorski, Kaczyński "przenosi na struktury państwowe" hierarchię partyjną. - To jest absurdalne - skwitował.
Źródło: TVN24