Greenpeace za wyciek obwinia "słaby" węgierski rząd


Węgierski rząd jest za słaby, by skutecznie przeciwstawić się górniczemu lobby w tym kraju - skomentował katastrofalny wyciek toksycznych substancji na Węgrzech ekspert Greenpeace International. W wyniku wycieku zginęły cztery osoby, a około 120 odniosło obrażenia.

- Licencje operacyjne dla tego rodzaju instalacji przemysłowych powinny być przyznawane rygorystycznie, a stan techniczny obiektów systematycznie monitorowany. Władze nie powinny zatwierdzać projektów, w których się słabo orientują - powiedział w rozmowie z PAP przedstawiciel Greenpeace Marton Vay.

- Standardy ochrony środowiska wyglądają dobrze na papierze, ale w praktyce mało kto się o nie troszczy. Duże firmy mają dosyć pieniędzy, by postawić na swoim. Rząd jest słaby w obliczu silnych, zorganizowanych grup interesów - dodał.

Najbogatsi odpowiedzialni?

Vay zauważa, że dwaj właściciele zbiornika Ajka Timfoldgyar w miejscowości Ajka (czyt. Ojko), który przepełnił się na skutek ulewnych deszczów, zalewając toksycznymi odpadami powierzchnię 40 km kw., to osoby z pierwszej setki najbogatszych biznesmenów na Węgrzech.

Ich firma MAL Rt. nie przyznaje się do odpowiedzialności za wyciek toksycznych substancji powstających przy produkcji aluminium, choć gotowa jest wesprzeć finansowo akcję ratunkową władz lokalnych.

Alarmowali 4 lata temu

Vay zauważa, że jedna z węgierskich organizacji ochrony środowiska przed czterema laty alarmowała rząd w sprawie zagrożenia, jakie stanowią zbiorniki z toksycznymi odpadami usytuowane w pobliżu rzek i źródeł wody pitnej. Wskazywała też na zły stan techniczny zbiorników, ale władze zlekceważyły te ostrzeżenia.

Według Vaya w dotkniętym katastrofą rejonie Veszprem, Gyor-Moson-Sopron oraz Vas znajdują się 2-3 zbiorniki tego samego typu, co zbiornik w Ajka; w całym kraju jest ich ok. 20. Najgorsza sytuacja panuje we wsiach Kolontar i Devecser, w których wprowadzono stan wyjątkowy i gdzie wszystko pokryte jest czerwonym osadem. Jak mówi, najważniejszym skutkiem kryzysu jest to, iż wykazał on nieprzygotowanie władz zarówno od strony technicznej, jak i organizacyjnej.

Zasięg katastrofy będzie jego zdaniem zależał w dużym stopniu od tego, czy uda się powstrzymać spływ toksycznych substancji z nurtem rzek Mascal i Torna (przy pomocy substancji wiążących te szkodliwe) oraz od pogody. Ocieplenie i wiatr spowodowałyby rozprzestrzenianie się trujących związków chromu, ołowiu i cynku w powietrzu.

Źródło: PAP, lex.pl