George H.W. Bush gasł w ciągu ostatnich kilku dni. Nie wstawał z łóżka, nie jadł i większość czasu spał. Dla człowieka, który przez wiele lat przeciwstawiał się śmierci, to wszystko mogło wskazywać, że ta chwila właśnie nadchodzi - relacjonuje "The New York Times". W piątek zadzwonił George W. Bush i pożegnał się z nim. - Byłeś wspaniałym ojcem, kocham cię - powiedział. - Ja też cię kocham - odparł George H.W. Bush. Zmarł w piątek. Miał 94 lata.
Długoletni przyjaciel byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych i były sekretarz stanu James A. Baker III przybył do jego domu w Houston w piątek rano, aby sprawdzić jak się czuje.
"The New York Times" w opublikowanym w sobotę artykule zwraca uwagę, że ich przyjaźń była niezwykła i zapisała się w annałach amerykańskiej prezydencji. Byli blisko na długo przed ich politycznym sojuszem, poznali się na kortach tenisowych w Houston Country Club jakieś 60 lat temu. Zapraszali swoje rodziny na niedzielne grille, wspólnie oglądali mecze piłkarskie - pisze amerykański dziennik.
Piątkowa wizyta Bakera miała podziałać pozytywnie na Busha, który według relacji dziennikarzy "NYT" odzyskał energię, otworzył szeroko oczy i tak przywitał gościa: - Gdzie idziemy, Bake? - zapytał.
- Idziemy do nieba - odpowiedział przyjaciel.
- Tam właśnie chcę iść - skwitował były prezydent.
Kilkanaście godzin później George H.W. Bush już nie żył.
Dołączył do żony i córki
Baker odpowiadał, że ostatnie dni Busha były pełne spokoju. - To była tak łagodna śmierć (...). Był na to gotowy - podkreślił w rozmowie telefonicznej z amerykańskim dziennikiem.
W wywiadzie udzielonym w sobotę doktor Russel J. Levenson, który był pastorem Busha ponad 11 lat i wielokrotnie odwiedzał go w ostatnich tygodniach, powiedział, że były prezydent cieszył się, że wkrótce dołączy do Barbary, swojej żony, która zmarła w kwietniu tego roku, i Robin, ich córki, która w 1953 roku, w wieku zaledwie 3 lat, przegrała walkę z białaczką.
- Nie było wątpliwości, że wiedział, dokąd zmierza i z kim będzie. Nie mógł się już doczekać, by być z Barbarą i Robin - wskazał.
Po śmierci żony, George H.W. Bush zastrzegał wprawdzie w rozmowach z przyjaciółmi, że nie jest jeszcze gotowy na śmierć, ale cierpiał. Od lat zmagał się z chorobą Parkinsona, która uniemożliwiała mu chodzenie, miał także coraz większe problemy z mówieniem. Ale po pogrzebie żony zdecydował się spędzić lato w swoim rodzinnym domu w Kennebunkport.
Kiedy wrócił do Houston jesienią, był nieco osłabiony, choć jeszcze dwa tygodnie temu wraz Jamesem A. Bakerem III wybrali się na ostrygi.
- Potem wszystko zaczęło się staczać - przyznał były sekretarz stanu.
Jak pisze "New York Times", Baker blisko 10 dni temu znalazł przyjaciela siedzącego w bibliotece w domu w Houston. W ich rozmowie nie zabrakło pytań o przyszłość. - Chcesz dożyć setki? - zapytał Baker. - Tak, chcę - odpowiedział George H.W. Bush. Dodał jednak, że nie sądzi jednak, by dał radę.
Wspólna modlitwa
"Bush nie wstawał z łóżka przez ostatnie kilka dni. Były prezydent Barack Obama odwiedził go we wtorek. W czwartek George H.W. Bush przestał jeść, tracił na wadze. Powiedział jednak swoim opiekunom, że nie chce wracać do szpitala, gdzie przebywał kilka razy w ostatnich latach" - czytamy w artykule "NYT".
- To najambitniejszy człowiek, jakiego znałem w całym moim życiu - powiedział Baker. - Udowadniał to aż do samego końca. Walczył ze śmiercią, chociaż powiedział, że czas już iść. Ale walczył dalej, wracał - opowiadał.
W trakcie piątkowej wizyty wydawało się, że wszystko wraca do normy. George H.W. Bush poczuł apetyt. Zażyczył sobie ulubione jajka na miękko gotowane przez 5 minut, dwa napoje owocowe i jogurt.
- Wszyscy myśleli, że to będzie wspaniały dzień i że wrócił - powiedział Baker, który opuścił mieszkanie byłego prezydenta około godziny 9.15 rano. Postanowił jednak zajrzeć jeszcze wieczorem, gdy wraz z żoną byli w drodze na kolację z kilkoma przyjaciółmi.
- Siedział na łóżku i był w stanie rozmawiać z ludźmi - opowiadał były sekretarz stanu.
W drodze powrotnej do domu z kolacji Baker otrzymał telefon wzywający ich do przyjazdu do domu Busha. Na miejscu byli około godziny 20.15. Sytuacja diametralnie się zmieniła. W domu pojawił również Ronan Tynan, irlandzki tenor, który zaśpiewał dla prezydenta.
Chwilę później dotarł także doktor Levenson, który poprowadził modlitwę przy łóżku Busha. - Wszyscy uklękliśmy wokół niego, położyliśmy na nim ręce i modliliśmy się za niego, była to pełna wdzięku, łagodna śmierć - powiedział.
Były prezydent USA zmarł o godzinie 22.10.
Ostatnia rozmowa z synem
Były prezydent odszedł w swoim domu w Houston w gronie przyjaciół, członków rodziny oraz lekarzy.
Jak pisze "The New York Times", w ostatnich chwilach towarzyszyli mu James A. Baker III wraz z żoną Susan, syn byłego prezydenta Neil Bush i jego żona Maria oraz ich syn Pierce. Była tam też wnuczka Marshall Bush oraz Jean Becker, wieloletni szef sztabu byłego prezydenta, pastor Russell Levenson, rektor kościoła episkopalnego w Houston, lekarze Clint Doerr i Amy Mynderse, a także para opiekunów.
W piątek ze swoim ojcem pożegnał się również George W. Bush, który był w tym czasie w swoim domu w Dallas. W rozmowie telefonicznej przekazał mu, że był "wspaniałym ojcem" i że go kocha.
- Ja też cię kocham - odpowiedział George H.W. Bush. To były jego ostatnie słowa, relacjonuje "New York Times".
Autor: mb//now / Źródło: The New York Times