Grupa wyższych oficerów poinformowała w telewizji, że przejęła władzę w Gabonie. Stało się to po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich, w których na trzecią kadencję wybrano 64-letniego Aloe Bongo. Wojskowi poinformowali, że dotychczasowy prezydent znajduje się w areszcie domowym.
W bogatym w ropę naftową Gabonie obywatele głosowali w sobotę w wyborach prezydenckich, parlamentarnych i lokalnych. W wyborach prezydenckich zwyciężył ubiegający się o trzecią, siedmioletnią kadencję, prezydent Aloe Bongo.
64-letni Bongo przejął w 2009 r. rządy po swoim ojcu Omarze, który doszedł do władzy w 1967 r., siedem lat po uzyskaniu przez kraj niepodległości.
Główny rywal Bongo, Albert Ondo Ossa, zdobył poparcie na poziomie 30 procent głosów. Opozycja oświadczyła, że wybory zostały sfałszowane. Wątpliwości wzbudziło wprowadzenie godziny policyjnej oraz zawieszenie dostępu do internetu po zamknięciu lokali wyborczych.
Wojskowi oświadczają, że przejmują władzę, chcą "bronić pokoju"
Reuters zrelacjonował, że kilka minut po ogłoszeniu wygranej Bongo (z poparciem na poziomie 64,27 proc. głosów), grupa dwunastu wyższych oficerów wojskowych oświadczyła w telewizji, że przejmuje władzę, bo "w imieniu ludu Gabonu" chce "bronić pokoju".
Wojskowi stwierdzili, że występują w imieniu krajowych sił zbrojnych. Ogłosili unieważnienie wyborów, rozwiązanie instytucji państwowych oraz zamknięcie granic kraju "do odwołania".
Jeden z żołnierzy tłumaczył w telewizji Gabon 24, że "postanowili bronić pokoju, kładąc kres obecnemu reżimowi". Argumentował, że jest to spowodowane "nieodpowiedzialnym i nieprzewidywalnym zarządzaniem".
W stolicy kraju, Libreville, po ogłoszeniu komunikatu, słychać było strzały. Według relacji reportera Reutersa na ulice wyszły "setki osób", które świętowały ogłoszenie przejęcia władzy.
Rząd nie zareagował dotąd na oświadczenie wojskowych. Oficerowie poinformowali, że dotychczasowy prezydent znajduje się w areszcie domowym - podała agencja Reuters. Obalony prezydent zaapelował do swoich zwolenników aby "robili hałas" w jego obronie.
Aresztowany został także jeden z synów prezydenta - Noureddin Bongo Valentin. Zatrzymano również kilku wysokich urzędników oraz członków prezydenckiego sztabu wyborczego. Armia oskarża ich między innymi o zdradę stanu, defraudacje, korupcję i fałszowanie podpisu prezydenta - podała agencja AFP.
Reakcje w Europie. "Poważny problem"
Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell zauważył, że przejęcie tam władzy przez wojska zwiększy niestabilność w Afryce. - To poważny problem dla Europy - przyznał.
Francuska premier Elisabeth Borne poinformowała, że jej kraj uważnie śledzi sytuację w Gabonie. Rzecznik rządu Olivier Veran przypomniał o zaangażowaniu Francji "w wolne i przejrzyste wybory".
Na zamach stanu zareagowała również Wspólnota Narodów. Sytuację w Gabonie określiła jako "głęboko niepokojącą". Sekretarz generalna Patricia Scotland podkreśliła, że członkowie Wspólnoty, organizacji złożonej głównie z byłych kolonii brytyjskich, muszą przestrzegać "rządów prawa i zasad demokracji".
Włochy zapewniły, że "Rzym angażuje się w dyplomatyczne rozwiązanie kryzysu w Gabonie, w ścisłej koordynacji ze swoimi partnerami". Szef dyplomacji Antonio Tajani podkreślił, że ważne jest, by kraje europejskie zachowały pełną jedność celów w poszukiwaniu pokojowego rozwiązania, które zapewni pokój i stabilność w całym regionie.
Zamach stanu skomentowała także Rosja. - Uważnie monitorujemy to, co się tam dzieje - powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Natomiast rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa oświadczyła, że Moskwa z "niepokojem przyjęła doniesienia o gwałtownym pogorszeniu się sytuacji wewnętrznej w tym zaprzyjaźnionym afrykańskim kraju", i że "ma nadzieję na szybką stabilizację" sytuacji w Gabonie.
Zamieszkany przez dwa miliony mieszkańców Gabon należy do Organizacji Państw Eksportujących Ropę Naftową (OPEC), jest ósmym co do wielkości producentem ropy naftowej w Afryce Subsaharyjskiej. Jednak jak szacował w 2020 Bank Światowy, blisko 40 proc. młodzieży w wieku 15-24 lat pozostawało bez pracy.
Działająca w branży górniczej i metalurgicznej spółka Eramet, która zatrudnia tysiące osób w Gabonie, już oświadczyła, że wstrzymała prace w kraju ze względów bezpieczeństwa.
"To kres ery Bongo"
Katarska telewizja Al Dżazira cytuje analityka, który przekonuje, że wojskowy zamach stanu w Gabonie nie był zaskoczeniem. - To kres ery Bongo - powiedział Adam Gaye, podkreślając, że ludność nie popiera prezydenta, a opozycja przed ostatnimi wyborami bardzo wzrosła w siłę. Zdaniem analityka, Bongo "usiłował sfabrykować swoje kolejne zwycięstwo w kolejnych sfałszowanych wyborach, a wojsko doszło do wniosku, że zaszło to już za daleko".
Pięć krajów w zachodniej i środkowej Afryce zostało przejętych przez junty wojskowe w ciągu ostatnich trzech lat. Przewroty w Mali, Gwinei, Burkinie Faso, Czadzie i Nigrze "podważyły demokratyczny postęp w ostatnich latach" - podkreślił portal CNN. Jednak w przeciwieństwie do Nigru, Mali i Burkiny Faso, w których władzę przejęty junty wojskowe, Gabon nie jest terenem walk z dżihadystami i był postrzegany jako stosunkowo stabilny - zauważył dziennik "The Guardian".
BBC zauważyło z kolei, że jeśli zamach stanu w Gabonie dojdzie do skutku, będzie to ósmy zamach stanu w byłych francuskich koloniach w Afryce w ciągu ostatnich trzech lat. Większość z tych krajów leży na północy kontynentu, w regionie Sahelu. Na początku sierpnia junta w Nigrze obaliła demokratycznie wybranego prezydenta Mohameda Bazouma.
CZYTAJ TEŻ: Cios w demokrację na kontynencie. Wojskowa dyktatura rozciąga się już od wschodu do zachodu
Źródło: BBC, Reuters, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock