Odnosząc się do komentarzy wicepremierów Włoch Matteo Salviniego i Luigiego Di Maio na temat poparcia dla ruchu "żółtych kamizelek", minister do spraw europejskich Francji Nathalie Loiseau zauważyła we wtorek, że jej krajowi, jako sojusznikowi Włoch, należy się szacunek.
- Sądzę, że priorytetem włoskiego rządu jest zajęcie się dobrobytem włoskiego narodu. Nie jestem pewna, czy interesowanie się "żółtymi kamizelkami" ma cokolwiek wspólnego z dobrobytem narodu Włoch - powiedziała Loiseau dziennikarzom w Brukseli.
Dodała, że "nieraz słyszała, jak włoski rząd prosił o szacunek dla sposobu, w jaki zarządza Włochami". - Ten szacunek im się należy, ale należy się on każdemu krajowi, zwłaszcza gdy jesteśmy sąsiadami, sojusznikami, przyjaciółmi - powiedziała francuska minister.
Loiseau wypowiedziała się na ten temat przed spotkaniem w Brukseli ministrów państw UE, wśród których jest również przedstawiciel Włoch. Francuzka podkreśliła, że z włoskim kolegą rozmawia "bardzo często, o wielu, wielu rzeczach". - Na pewno będziemy rozmawiać także o tym - dodała.
Włoscy politycy wspierają protesty
Salvini, pełniący funkcję ministra spraw wewnętrznych Włoch, napisał w poniedziałek notę, w której "poparł obywateli mających dobre zamiary i protestujących przeciwko prezydentowi, którzy rządzi wbrew swemu narodowi". Tym samym ponownie skrytykował politykę prezydenta Francji Emmanuela Macrona.
Poparcie dla ruchu "żółte kamizelki" wyraził też w poniedziałek Di Maio, minister rozwoju gospodarczego i pracy. Przywódca Ruchu Pięciu Gwiazd napisał na blogu swej formacji: "Rodzi się nowa Europa; ta żółtych kamizelek, ruchów, demokracji bezpośredniej". Zachęcił manifestantów we Francji, by "nie rezygnowali".
Włoski wicepremier wyraził gotowość oddania do dyspozycji protestujących z Francji platformy internetowej Rousseau, poprzez którą Ruch Pięciu Gwiazd komunikuje się ze swymi zwolennikami i przeprowadza wśród nich sondaże.
Protesty "żółtych kamizelek"
W czasie odbywających się w sobotę 5 stycznia, ósmy tydzień z rzędu, demonstracji "żółtych kamizelek" przeciw rosnącym kosztom utrzymania protestowało w całej Francji około 50 tysięcy ludzi.
W kilku miastach, m.in. w Paryżu, doszło do starć między manifestującymi a siłami bezpieczeństwa. Protestujący wtargnęli również do budynków różnych instytucji oraz manifestowali przed siedzibą agencji AFP, oskarżając dziennikarzy o "kolaborację z rządem" i produkowanie "fake news".
Dziennikarze francuskiej telewizji BFMTV odmówili relacjonowania poniedziałkowych akcji ruchu "żółte kamizelki", chcąc wyrazić sprzeciw wobec napaści, których ofiarą padło w czasie weekendu kilku dziennikarzy tej stacji.
Demonstrujący od listopada ruch "żółtych kamizelek" oprócz rezygnacji z planowanej podwyżki podatków od paliwa, z której rząd już się wycofał, domaga się podniesienia płac, emerytur czy zasiłków dla bezrobotnych. Zgłasza też żądania polityczne, w tym dymisji prezydenta Francji Emmanuela Macrona.
Autor: ft/adso / Źródło: PAP