Prowadzone w ostatnich dniach rozmowy ws. Tybetu nie przyniosły żadnego postępu - przyznały w poniedziałek oficjalne koła w Pekinie.
Zhu Weiqun, wiceminister Zjednoczonego Frontu - departamentu w Komunistycznej Partii Chin, odpowiedzialnego za rokowania - twierdzi, że winę za niepowodzenie rozmów ponosi strona tybetańska, bo domagała się faktycznej autonomii dla wszystkich Tybetańczyków". Chiny - podkreślił komunistyczny działacz - nigdy nie pozwolą na rozbicie kraju pod pretekstem "faktycznej autonomii".
Zhu mówiąc o spotkaniach z tybetańskimi wysłannikami, podkreślił, że "kontakty i rozmowy nie doprowadziły do postępu, za co pełną odpowiedzialność ponosi druga strona".
Dalajlama traci nadzieję
W ubiegłym tygodniu dwaj wysłannicy dalajlamy prowadzili w Pekinie rozmowy w sprawie przyszłego statusu Tybetu. Odmówili komentowania przebiegu rozmów. Spotkania miały szczególne znaczenie w związku ze stanowiskiem duchowego przywódcy Tybetańczyków Dalajlamy XIV, który niedawno oświadczył, iż stracił nadzieję na porozumienie z Pekinem i w rozmowach z Chinami rezygnuje z prób uzyskania większej autonomii dla Tybetu.
Dalajlama zwrócił się do samych Tybetańczyków, by zadecydowali, jak odtąd prowadzić dialog z Chinami. W odpowiedzi na apel dalajlamy postanowiono, że w dniach 17-22 listopada, w jego emigracyjnej siedzibie w Dharamśali w północnych Indiach, odbędzie się spotkanie społeczności tybetańskich uchodźców i ich organizacji politycznych, mających zadecydować o stanowisku Tybetańczyków wobec Pekinu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters