"Tchórzliwy zamach przeciwko demokracji". Sojusznicy murem za Moralesem


Miguel Diaz-Canel, Nicolas Maduro i Alberto Fernandez, prezydenci Kuby, Wenezueli i Argentyny potępili niedzielne wydarzenia w Boliwii, które doprowadziły do ustąpienia prezydenta tego kraju Evo Moralesa. Politycy uważają, że jest to "zamach stanu" przeciwko ich tradycyjnemu sojusznikowi.

Diaz-Canel oświadczył, że w Boliwii doszło do "gwałtownego i tchórzliwego zamachu przeciwko demokracji". Prezydent Kuby na Twitterze wyraził swoje "silne potępienie zamachu stanu" i dodał, że "świat musi zmobilizować się dla życia i wolności Evo".

"Evo, nie jesteś sam" - napisał kubański przywódca.

"Kuba, tradycyjny sojusznik przywódcy socjalistycznej Boliwii, wyraża swoją solidarność z bratem prezydentem Evo Moralesem, protagonistą i symbolem roszczeń rdzennych mieszkańców naszych Ameryk" - skomentował na Twitterze minister spraw zagranicznych Kuby Bruno Rodriguez.

Podobne stanowisko wyraził prezydent Wenezueli Nicolas Maduro, także sojusznik lewicowego prezydenta Boliwii. "Kategorycznie potępiamy zamach stanu przeciwko naszemu bratu" - oświadczył na Twitterze Maduro.

Również prezydent elekt Argentyny Alberto Fernandez nazwał "zamachem stanu" niedzielne wydarzenia w Boliwii.

"Doszło do zamachu stanu w wyniku wspólnej akcji brutalnych cywilów, zdemobilizowanego personelu policji i bierności armii, zamachu stanu przeciwko prezydentowi, który zarządził nowe wybory" - napisał na Twitterze Fernandez, który obejmie urząd 10 grudnia.

Dymisja w wystąpieniu telewizyjnym

Evo Morales w niedzielę poinformował w telewizyjnym wystąpieniu, że w obliczu trwających od trzech tygodni społecznych protestów składa dymisję. Rezygnacja nastąpiła po tym, jak Organizacja Państw Amerykańskich (OPA) opublikowała raport, kwestionujący oficjalne wyniki wyborów prezydenckich z 20 października, w których zwycięzcą ogłoszono Moralesa.

Ogłoszenie reelekcji Moralesa po wyborach 20 października wywołało masowe protesty w całym kraju. Oficjalnie zdobył on 47,08 proc. głosów, a jego główny rywal, centrowy poprzedni prezydent Carlos Mesa 35,61 proc.

Do wygrania wyborów już w pierwszej turze potrzebne jest uzyskanie ponad połowy wszystkich głosów lub przewaga co najmniej 10 punktów procentowych nad kontrkandydatem. Opozycja twierdziła, że władze sfałszowały wyniki głosowania.

Autor: pqv//plw / Źródło: PAP

Raporty: