Dostawa pomocy humanitarnej do Tigraju "ograniczy liczbę decyzji o tym, kto ma przeżyć, a kto umrzeć"

Źródło:
Reuters, PAP

Do stolicy regionu Tigraj na północy Etiopii w sobotę trafił pierwszy pozarządowy konwój pomocy humanitarnej od czasu, gdy w listopadzie wybuchły tam krwawe walki między miejscowymi rebeliantami a armią federalną - podała agencja Reutera. W wyniku zaostrzenia konfliktu zginęły tysiące ludzi, a blisko pół miliona musiało opuścić swoje domy.

Konwój siedmiu białych ciężarówek, który przybył do miasta Mekelle, został zorganizowany przez Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża przy współpracy z Etiopskim Czerwonym Krzyżem - podaje agencja Reutera.

- Lekarze i pielęgniarki (w regionie Tigraj - red.) przez tygodnie musieli radzić sobie bez nowych dostaw, bieżącej wody, a nawet elektryczności - powiedział Patrick Youssef, dyrektor regionalny MKCK w Afryce. - Ten transport medyczny dostarczy nowych zapasów, pomoże pacjentom i ograniczy liczbę strasznych decyzji o tym, kto ma przeżyć, a kto umrzeć - dodał.

Etiopski rząd zgodził się dopuścić organizacje humanitarne dopiero po zdobyciu przez wojska federalne głównego miasta regionu, Mekelle. 

Ograniczony dostęp do Tigraju

Władze Etiopii ograniczyły dostęp do regionu Tigraj, gdy doszło tam do walk między siłami federalnymi a miejscowymi rebeliantami z Frontu Wyzwolenia Tigrajczyków (TPLF).

Jak podaje agencja Reutera, do tej pory w wyniku konfliktu zginęły tysiące ludzi, a ponad 900 tysięcy zostało przesiedlonych. Jednak - jak dodaje agencja - wydaje się, że sytuacja w regionie nieco się uspokoiła od czasu, gdy pod koniec zeszłego miesiąca rząd federalny ogłosił zdobycie stolicy Tigraju - Mekelle. Wiarygodność tych informacji jest jednak trudna do zweryfikowania z uwagi na wprowadzone restrykcje. Choć stopniowo przywracane są połączenia telefoniczne i internetowe, region w większości pozostaje niedostępny dla dziennikarzy i zewnętrznych agencji pomocowych - wskazuje Reuters.

Etiopski rząd poinformował, że pokonał rebeliantów i zawarł porozumienie z ONZ, zezwalając na dostawę pomocy humanitarnej. Jednak niektóre organizacje pomocowe twierdzą, że porozumienie pozostaje zbyt restrykcyjne. Problem wciąż stanowi także bezpieczeństwo pracowników humanitarnych. W zeszły weekend w Tigraju zastrzelono członków oenzetowskiego oddziału bezpieczeństwa.

"Pokój i stabilność zostały osiągnięte w większości miast regionu"

Addis Abbeba tymczasem przekonuje, że sytuacja w regionie wraca do normalności. Jak poinformowano, od niedzieli władzę w Tigraju sprawować będzie wyznaczona przez rząd federalny tymczasowa administracja, która zastąpi TPLF.

- Pokój i stabilność zostały osiągnięte w większości miast regionu, w tym w Mekelle. Od jutra działalność miejscowych biznesów musi wrócić do normalności - powiedział w sobotę Mulu Nega, szef tymczasowych władz Tigraju. Jak dodał, urzędnicy, którzy nie stawią się w pracy, zostaną zwolnieni. Zaapelował także do osób, które posiadają broń, by do wtorku przekazały ją w ręce federalnych sił bezpieczeństwa.

Jak zwraca uwagę agencja Reutera, nie wiadomo, co stanie się z cywilami, przesiedlonymi w wyniku walk.

Etiopia kontra Tigrajczycy

W listopadzie na północy Etiopii wybuchły walki między Frontem Wyzwolenia Tigrajczyków a siłami federalnymi.

Rząd Etiopii zarzuca władzom Tigraju dążenie do secesji. We wrześniu w Tigraju odbyły się wybory regionalne wbrew władzom federalnym, które uznały głosowanie za nielegalne. Od 4 listopada w regionie obowiązywał wprowadzony przez władze centralne półroczny stan wyjątkowy.

Tigrajczycy rządzili w Etiopii, od kiedy partyzanci obalili marksistowskiego dyktatora w 1991 roku, ale ich wpływy osłabły pod rządami premiera Abiya Ahmeda Alego. W zeszłym roku TPLF opuścił koalicję rządzącą. Odkąd Abiy doszedł do władzy w 2018 roku, wielu wysokich rangą urzędników, Tigrajczyków zostało zatrzymanych, zwolnionych lub odsuniętych na boczny tor, co rząd federalny określa jako zwalczanie korupcji. Tigrajczycy postrzegają zaś te działania jako tłumienie sprzeciwu.

Tigrajczycy to jedna z grup etnicznych zamieszkujących Etiopię. Stanowią około 7 procent liczącego około 109 milionów mieszkańców kraju, ale są bogatsi i bardziej wpływowi niż ludność w innych, większych regionach Etiopii.

Autorka/Autor:momo/kab

Źródło: Reuters, PAP