Szef dyplomacji Estonii Margus Tsahkna oświadczył, że dla Rosji warunkiem przeprowadzenia pomiarów koryta Narwy jest ratyfikacja traktatu granicznego. Estonia wystąpiła z inicjatywą dokładnego ustalenia kanałów na rzece po tym, jak wiosną rosyjska straż graniczna skonfiskowała estońskie boje demarkacyjne.
Służby rosyjskie – jak oświadczył minister spraw zagranicznych Margus Tsahkna – "nie mogą przekraczać terytorium i od tak sobie zabierać boje z estońskich wód".
Według niego estońsko-rosyjska umowa graniczna, która od lat jest kwestią sporną i nie została ratyfikowana, nie ma żadnego związku z ostatnim incydentem na granicy, a oczywiste jest, że kanały przeprawowe na przestrzeni lat mogły zostać przesunięte przez warunki naturalne.
- Jesteśmy w kontakcie z sojusznikami i rozważamy kolejne kroki – dodał Tsahkna w rozmowie z estońskim radiem ERR.
Rosja usunęła pływaki nawigacyjne
W maju pod osłoną nocy służby graniczne Rosji usunęły z Narwy ponad 20 estońskich pływaków nawigacyjnych. Estońska straż nie interweniowała, by – jak wówczas informowano – "nie doszło do eskalacji". Estonia od dziesięcioleci ustawia na rzece boje, których zadaniem jest między innymi ułatwienie żeglugi w regionie granicznym oraz uniknięcie przypadkowego wpłynięcia na teren Rosji. Strona rosyjska sprzeciwiła się instalacji nowych pływaków na rzece.
Z kolei powodem impasu w ratyfikacji traktatu granicznego jest kwestionowanie przez Rosję wprowadzonych przez estoński parlament zmian do preambuły przez nawiązanie do tego, że obecna Estonia jest spadkobierczynią republiki proklamowanej w 1918 r. Sporne jest także odwołanie się do traktatu pokojowego z Tartu z 1920 r., na mocy którego terytorium Estonii było większe o około 5 proc.
Estońsko-rosyjska granica, także zewnętrzna granica UE i NATO, liczy około 338 kilometrów, z czego 76 kilometrów przebiega rzeką Narwą.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: SariMe / Shutterstock