Prezydent Turcji powiedział w środę, że służby jego kraju aresztowały i deportowały w lipcu 2015 r. jednego ze zidentyfikowanych przez policję terrorystów samobójców z Brukseli. Turcja ostrzegała Belgów, mimo to mężczyzna pozostał na wolności. Na zarzuty odpowiedział w środę wieczorem belgijski minister sprawiedliwości.
Według prezydenta Turcji Tayyipa Recepa Erdogana, jeden z zamachowców, którzy pozbawili we wtorek życia ponad 30 osób, a kolejne 270 ranili, latem ub. roku został aresztowany w Turcji. Był to Brahim El Bakraoui - starszy z braci, który zaatakował na lotnisku (młodszy, Khalid, wysadził się w metrze).
Z Syrii przez Turcję do Holandii i Belgii
Przyleciał z Europy i pojawił się w mieście Gaziantep przy granicy z Syrią. Po pewnym czasie pojechał do Antalyi na południu kraju, na wybrzeżu Morza Śródziemnego. To tam został aresztowany. Służby podejrzewały go o związki z islamistami, choć nie miały przeciwko niemu twardych dowodów. Postanowiły jednak zapobiegawczo, deportować go do Europy.
Zatrzymany poprosił w Turcji o deportację do Holandii i tureckie służby tam go wysłały. Poinformowały jednak również Belgów - gdyż mężczyzna posługiwał się belgijskim paszportem - o niebezpieczeństwie, jakie może stwarzać, dodał Erdogan. Mimo to, Belgowie "zignorowali" obawy Turków - stwierdził prezydent.
Według informacji jakie dotarły następnie do tureckich służb, Belgowie mieli uznać, że "nie jest on powiązany z terrorystami" i gdy przybył on do tego kraju, nie zdecydowali się na jego aresztowanie.
W środę media dotarły dodatkowo do informacji policji o tym, że Brahim El Bakraoui w 2010 r. został skazany na 9 lat więzienia za napaść na policjantów z kałasznikowem. W ub. roku - po odsiedzeniu zaledwie połowy wyroku - wyszedł na zwolnienie warunkowe i zniknął.
Belgijski minister: dla nas nie był terrorystą
Brahim El Bakraoui po deportacji z Turcji trafił do Holandii, nie do Belgii - podkreślił w środę wieczorem belgijski minister sprawiedliwości Koen Geens, cytowany przez tamtejsze media. Jak tłumaczy szef resortu, gdy następnie mężczyzna przybył do Belgii, nie był tam identyfikowany jako terrorysta.
- Dla nas był zwykłym kryminalistą na zwolnieniu warunkowym - powiedział Geens.
Zamachowcy
Brahim El Bakraoui wysadził się na lotnisku Zaventem we wtorek o godz. 7.58 wraz z innym mężczyzną, którego tożsamości władze nie potwierdziły, kilka belgijskich dzienników napisało jednak w środowy wieczór, że jest nim Najim Laachraoui, za którym początkowo wysłano list gończy.
Trzeci z napastników, który miał największy ładunek w torbie podróżnej, uciekł. Jego bomba nie wybuchła.
Według wcześniejszych doniesień belgijskich mediów, Brahim El Bakraoui miał wyjechać z kraju na przełomie zimy i wiosny ub. roku i być może trafić do Syrii. Nie wiadomo, czy służby wtedy o tym wiedziały.
Młodszy brat Brahima - Khalid - przeprowadził we wtorek zamach w metrze. Wysadził się w pociągu na stacji Maelbeek, wewnątrz stojącego na peronie pociągu.
W obu zamachach zginęło ponad 30 osób, a około 270 zostało rannych.
Izraelski dziennik: służby wiedziały o planach zamachu
Izraelski dziennik "Haarec" cytujący anonimowe źródła wywiadowcze pisze z kolei, że belgijskie i europejskie służby „wiedziały” o przygotowywaniu zamachów na lotnisku w Brukseli i w metrze. Część „bardzo precyzyjnych’ informacji w tej sprawie miała do nich dotrzeć "z wyprzedzeniem", belgijskie służby "nie przedsięwzięły jednak wystarczających środków bezpieczeństwa", zapewniając większą ochronę portu lotniczego i metra - pisze gazeta.
Według "Haareca" - plan ataku miał zostać przygotowany w „stolicy” tzw. Państwa Islamskiego - Rakce.
Autor: adso / Źródło: Reuters, Haarec, Guardian,La Libre Belgique