"Nie ma szacunku dla nikogo i niczego". Po spoliczkowaniu Macrona oburzenie polityków wszystkich opcji

Źródło:
PAP

Polityka w żadnym wypadku nie może być przemocą, agresją słowną, a tym bardziej agresją fizyczną – mówił premier Francji Jean Castex, odnosząc się do spoliczkowania prezydenta Emmanuela Macrona. Politycy i komentatorzy, także opozycyjni wobec francuskiej głowy państwa, jednoznacznie potępili wtorkowy incydent. "Chociaż demokratyczna debata może być gorzka, nigdy nie toleruję przemocy fizycznej" – oświadczyła liderka Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen.

Prezydent Francja Emmanuel Macron został spoliczkowany podczas wizyty w Tain-l'Hermitage w regionie Owernia-Rodan-Alpy przez 28-letniego mieszkańca sąsiedniego miasteczka. Mężczyzna krzyknął przy tym: "Precz z Macronią". Ochrona prezydenta odepchnęła napastnika, a Macron oddalił się z miejsca zdarzenia. Prezydent od tygodnia odwiedza wiejskie rejony kraju, aby "być bliżej narodu".

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO >>>

"Spoliczkowana została demokracja"

Oburzenie wtorkowym incydentem wyrazili wszyscy przywódcy partyjni: od przewodniczącej skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN, dawny Front Narodowy) Marine Le Pen do lidera skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej (LFI) Jean-Luca Melenchona. "Chociaż demokratyczna debata może być gorzka, nigdy nie toleruję przemocy fizycznej" – napisała na Twitterze Le Pen.

Premier Jean Castex, występując we wtorek po południu w Zgromadzeniu Narodowym (niższej izbie parlamentu), wezwał do "zrywu republikańskiego". - Polityka w żadnym wypadku nie może być przemocą, agresją słowną, a tym bardziej agresją fizyczną – powiedział. Nieco później Christophe Castaner, były minister spraw wewnętrznych, obecnie szef grupy parlamentarnej prezydenckiej partii LREM, uznał, że "spoliczkowana została demokracja" i jako pierwszy zapowiedział, że prezydent nie zmieni planu wizyty i "dalej wychodził będzie naprzeciw rodakom". Były premier Edouard Philippe uznał epizod za "symbol przemocy panującej w naszym społeczeństwie".

Sam prezydent kilka godzin później powiedział pośród tłumu, że nie należy dopuścić, by rzadkie czyny brutalnych indywiduów "zawłaszczyły debatę polityczną". Wezwał też do "relatywizacji tego wyizolowanego incydentu", który określił jako "połączenie głupoty z przemocą". Podkreślił konieczność respektowania funkcji prezydenta.

Ostatni prezydenci "zdesakralizowali funkcję głowy państwa"

Komentator radia France Info Jean-Francois Achilli nazwał agresję wobec prezydenta "najwyższą transgresją". - Już nie ma limitów, nie ma szacunku dla nikogo i niczego – mówił, wyrażając obawę, że incydent to "złowróżbna zapowiedź nadchodzącej kampanii do wyborów prezydenckich (kwiecień 2022 – red.), która może być zdominowana przez przemoc". - Nie ma już żadnych barier – ocenił.

Prowadzący program w telewizji C-News Pascal Praud nie krył "oburzenia i smutku", stwierdził jednak, że spoliczkowanie prezydenta to "wynik 30 lat rozluźnienia więzów społecznych". Według polemisty Erica Zammoura trzej ostatni prezydenci Francji - Nicolas Sarkozy, Francois Hollande i sam Emmanuel Macron - "zdesakralizowali funkcję głowy państwa i teraz byle imbecyl myśli, że może rzucać się na prezydenta".

Analizując w telewizji nagranie wideo, były członek ochrony prezydenckiej zauważył, że ekipa chroniąca prezydenta biegła za nim, a powinna go wyprzedzać. Deputowana Frederique Dumas tłumaczyła natomiast, że zadanie ochrony jest bardzo trudne, gdy prezydent "idzie na kontakt" z tłumem. Wielu komentatorów przypomniało podobne wydarzenia z przeszłości. W 1899 roku monarchista laską uderzył na torze wyścigowym ówczesnego prezydenta Emile'a Loubeta. Skazany został na 10 lat więzienia.

Występujący w mediach prawnicy utrzymywali, że "za przemoc wobec osoby reprezentującej władzę publiczną" napastnikowi z Tain-l'Hermitage grozi kara do 3 lat więzienia i grzywna 45 tysięcy euro. Przypomnieli, że osoba, która 30 czerwca 2011 roku w podobnej sytuacji gwałtownie pociągnęła za poły marynarki prezydenta Sarkozy'ego, skazana została na 6 miesięcy w zawieszeniu.

Autorka/Autor:ft/adso

Źródło: PAP