Izrael oskarżył niedawno palestyński Hamas o przeprowadzenie ataku rakietowego z terytorium Libanu, stanowiącego bastion innego wroga Izraelczyków - Hezbollahu. "New York Times" zwraca uwagę na zbliżenie między palestyńskim i libańskim ruchem, które może oznaczać nowy rozdział w trwającym od dekad konflikcie.
Sytuacja w Izraelu jest obecnie niezwykle napięta. Trwa żydowskie święto Paschy oraz święty dla muzułmanów miesiąc ramadan. W środę izraelska policja dwukrotnie starła się z muzułmańskimi wiernymi w meczecie Al-Aksa w Jerozolimie. Eskalacja przemocy spowodowała wymianę ognia w Strefie Gazy i podsyciła obawy przed dalszymi rozruchami, a 6 kwietnia miał miejsce wyjątkowo ciężki ostrzał rakietowy Izraela z terytorium Libanu, który spotkał się z izraelskim odwetem.
W niedzielę w Bejrucie doszło do spotkania przywódcy libańskiego Hezbollahu Sajeda Hassana Nasrallaha z delegacją Hamasu, której przewodniczył Ismail Haniyeh. Liderzy obu organizacji spotkali się w stolicy Libanu, aby omówić "gotowość osi oporu" przeciwko Izraelowi, "intensyfikację oporu na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy" oraz "wydarzenia w meczecie Al-Aksa" - poinformował w niedzielę przywódca Hezbollahu. "Oś oporu" odnosi się do libańskich, palestyńskich, syryjskich i innych wspieranych przez Iran grup przeciwnych Izraelowi.
Niepokojące zbliżenie
Zbliżenie między Hamasem i Hezbollahem wskazuje na nowy, niepokojący wymiar ciągnącego się od dekad konfliktu - twierdzą eksperci cytowani przez "New York Times".
Hamas, palestyński ruch polityczny i zbrojny założony w 1987 roku, kontroluje Strefę Gazy od 2007 roku, wcześniej władzę w regionie sprawowało palestyńskie przywództwo głównego nurtu. Od tamtej pory organizacja pozostaje w stanie konfliktu z Izraelem, co jakiś czas wystrzeliwując ze Strefy Gazy rakiety wymierzone w miasta na południu kraju. Bojownicy Hamasu sięgają także po stricte terrorystyczne metody, przeprowadzając strzelaniny i ataki bombowe na okupowanym Zachodnim Brzegu. Izrael, podobnie jak Stany Zjednoczone, uznaje więc Hamas za organizację terrorystyczną.
Jak pisze "New York Times", obecnie Hamas jest oskarżany o zbrojną działalność na jeszcze jednym obszarze - w bastionach Hezbollahu na południu Libanu.
Przesunąć front
Hamas wyraził zadowolenie z czwartkowego ostrzału rakietowego Izraela, chociaż nie przyznał się oficjalnie do jego przeprowadzenia. Izrael nie miał jednak wątpliwości, że to właśnie Hamas, prawdopodobnie przy współpracy z inną palestyńską organizacją Islamski Dżihad, wystrzelił rakiety z okolic Tyru na południu Libanu. Region ten zamieszkują tysiące Palestyńczyków, których bliscy uciekli tam na przestrzeni lat w następstwie wojen, jakie toczyły się z udziałem Izraela od czasu jego powstania w 1948 roku.
Domniemany udział Hamasu w czwartkowym ostrzale odzwierciedla jego wzmocnione więzi z Hezbollahem i jego sponsorem - Iranem, które sprzeciwiają się istnieniu Państwa Żydowskiego - pisze "New York Times". Dziennik zwraca uwagę, że ocieplenie relacji między ruchem libańskim i palestyńskim ma miejsce po okresie ochłodzenia, które nastąpiło, gdy obie organizacje poparły przeciwne strony w syryjskiej wojnie domowej (Hamas wsparł wówczas sunnickich rebeliantów przeciwnych Asadowi, a szyicki Iran i szyicki Hezbollah stanęły po stronie syryjskiego rządu).
W zeszłym roku nastąpił jednak przełom w relacjach Hamasu z Damaszkiem. Przejawem naprawy nadszarpniętych relacji były m.in. niedzielne ataki rakietowe przeprowadzone przez Hamas z regionu Syrii kontrolowanego przez reżim w Damaszku, na które Izrael również odpowiedział ogniem.
Ostrzały rakietowe z terytorium Libanu i Syrii sugerują, że Hamas próbuje znaleźć sposób, by przesunąć front walki z Izraelem z dala od granic Strefy Gazy i uniknąć tym samym zniszczeń we własnym bastionie. Konflikt między Izraelem a Hamasem na przestrzeni ostatnich dwóch dekad doprowadził bowiem do zrujnowania dużej części infrastruktury w Strefie Gazy i śmierci tysięcy mieszkających tam Palestyńczyków.
Eksperci, cytowani przez "New York Times" zwracają uwagę, że w odwecie za atak z Libanu Izrael przeprowadził ostrzał zarówno Strefy Gazy, jak i południowego Libanu, jednak izraelskie pociski oszczędziły główne ośrodki miejskie i nie spowodowały żadnych ofiar.
Hamas "chce stawić czoła Izraelowi, ale nie w Gazie" - twierdzi Hugh Lovatt, ekspert do spraw Palestyny w Europejskiej Radzie Spraw Zagranicznych (ECFR), think tanku z siedzibą w Berlinie, cytowany przez nowojorski dziennik. W jego ocenie współpraca z Hamasem jest także na rękę Hezbollahowi, gdyż pozwala zwiększyć presję na Izrael, unikając przy tym poważniejszych represji wymierzonych w siły libańskiego ruchu.
Wspólny wróg
"New York Times" pisze, że wysoki rangą przedstawiciel Hamasu w Libanie zaprzeczył, by organizacja w ostatnim czasie wzmocniła swoją obecność w Libanie, a Osama Hamdan - wieloletni przedstawiciel Hamasu w Libanie - powiedział dziennikowi, że stosunki Hamasu z Hezbollahem zawsze były bliskie.
- Walczymy z tym samym wrogiem — stwierdził Hamdan w rozmowie z "NYT". - Ta relacja sięga ponad 30 lat wstecz i jest oparta na wzajemnym szacunku i oporze przeciwko syjonistycznej okupacji. Czujemy, że Hezbollah zawsze był po stronie narodu palestyńskiego, a nasze stosunki zawsze były dobre - oznajmił w rozmowie telefonicznej z dziennikiem.
Eksperci oraz przedstawiciele izraelskich władz są jednak innego zdania twierdząc, że Hamas w ostatnich latach zbliżył się do Hezbollahu i stał się bardziej aktywny w Libanie. Wskazują, że proces "zbliżenia" przyspieszył po wyborze Saleha al-Arouriego w październiku 2017 roku na zastępcę przewodniczącego biura politycznego Hamasu.
"New York Times" pisze, że Arouri zaczął zacieśniać więzi zarówno z Iranem, jak i Hezbollahem. Zaraz po objęciu urzędu odwiedził Teheran, gdzie spotkał się z szefem Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Iranu. Kilka dni później spotkał się z szefem Hezbollahu Hassanem Nasrallahem, z którym omówił kształt potencjalnej współpracy - przypomina "NYT", przywołując ówczesne doniesienia palestyńskich mediów.
Dwóch anonimowych funkcjonariuszy wywiadu powiedziało amerykańskiemu dziennikowi, że wkrótce potem Arouri rozpoczął rozbudowę infrastruktury paramilitarnej Hamasu w Libanie, nie jest jednak jasne, czy miało to miejsce za wiedzą i przyzwoleniem Hezbollahu.
Imad Alsoos, ekspert ds. Hamasu w niemieckim Instytucie Antropologii Społecznej Maxa Plancka jest jednak zdania, że zbytnie zbliżenie z Hezbollahem może wcale nie być na rękę Hamasowi. - Są bardzo, bardzo wyczuleni na wykorzystywanie ziemi innych krajów do przeprowadzania ataków. Sądzą, że jeśli zaangażują się w wewnętrzne konflikty tych państw, to będzie to oznaczać koniec samego Hamasu - stwierdził.
Źródło: New York Times, PAP, Times of Israel
Źródło zdjęcia głównego: Adel Hana/Associated Press/East News