Eksperci alarmują: Ebola poza kontrolą. "Nie mamy planu działania, jeśli epidemia sięgnie Londynu czy Paryża"


Epidemia wirusa Ebola w Afryce jest poza kontrolą, a mieszkańcy ignorują instrukcje ws. kwarantanny. Pracownicy Lekarzy bez Granic (MsF) są wyczerpani i nie wiadomo, kto ich zastąpi, a społeczność międzynarodowa wciąż nie ma planu, co robić - alarmują eksperci.

Podczas zorganizowanej we wtorek w Waszyngtonie konferencji eksperci Rady Stosunków Międzynarodowych (CFR) ostrzegali, że w trzech afrykańskich krajach najbardziej dotkniętych wirusem - Liberii, Gwinei i Sierra Leone - panuje chaos i istnieje ryzyko przeniesienia się epidemii na kolejne kraje. - Epidemia jest poza kontrolą. Najpilniejszym problemem jest to, że pracownicy Lekarzy bez Granic są wyczerpani i błagają wspólnotę międzynarodową, by ktoś ich zastąpił - powiedziała ekspertka CFR ds. globalnego zdrowia Laurie Garrett. - W trzech krajach najbardziej dotkniętych epidemią, zwłaszcza w Liberii i Sierra Leone, mieszkańcy stawiają opór wobec kwarantanny. Nie zgadzają się, by chorzy byli zabierani z domów i nie zarażali innych; nie chcą też zrezygnować z tradycyjnych pochówków (obejmujących m.in. mycie ciał zmarłych przez rodzinę), czym narażają się na zarażenie - wyjaśniła Garrett.

Brak pieniędzy, strach i wyczerpanie

Jak dodała, walczący z wirusem wolontariusze i pracownicy służby zdrowia żyją w strachu nie tylko ze względu na niebezpieczeństwo zarażenia, ale także ze względu na ataki ze strony mieszkańców.

- Ludzie nimi gardzą; szerzone są plotki, że oni specjalnie zarażają, a nawet obcinają ludziom ręce. Są nawet plotki, że są zagranicznymi kanibalami - powiedziała ekspertka. Zwróciła uwagę, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) "jest praktycznie bankrutem". Na ostatniej sesji obcięto jej budżet na działania w odpowiedzi na epidemie i WHO może jedynie "werbalnie" zmagać się z problemem - tłumaczyła.

Dopiero w poniedziałek Bank Światowy zapowiedział nadzwyczajną pomoc w wysokości 200 mln dolarów dla Liberii, Sierra Leone i Gwinei. Dotychczas - według ekspertki - wysiłki, by powstrzymać wirusa, opierały się głównie na dobrowolnych datkach i pracy kilkuset wolontariuszy.

"Bardzo słabe państwa"

Ekspert CFR ds. Afryki John Campbell, który był ambasadorem USA w Nigerii w latach 2004-2007 ocenił, że wszystkie trzy dotknięte wirusem Ebola kraje są "bardzo słabymi państwami" i same nie powstrzymają epidemii.

- Wszystkie trzy wychodzą z okresu wojen domowych; wszystkie trzy mają bardzo słabe biurokracje; we wszystkich trzech brakuje zaufania zwykłych ludzi do rządów - powiedział. Jak dodał, problemem jest też postępująca urbanizacja we wszystkich trzech państwach. Ludzie ze wsi przeprowadzili się do podmiejskich slumsów, gdzie przenoszenie wszelkich chorób jest łatwiejsze.

Brak planu

Eksperci ostrzegali, że jak dotąd - poza ogólnymi wytycznymi WHO - nie wypracowano szczegółowego, strategicznego planu, by objąć epidemię kontrolą.

- Nie mamy planu, co zrobimy, jeśli spełni się koszmar i epidemia dotrze do 22-milionowego, chaotycznego miasta, jakim jest nigeryjskie Lagos. Nie mamy też planu działania, jeśli epidemia sięgnie Dakaru, Durbanu albo Londynu czy Paryża. Nie mamy globalnego, strategicznego planu - podkreśliła Garrett. Zdaniem ekspertów trwający w Waszyngtonie szczyt USA-Afryka powinien być okazją do przedyskutowania takiego właśnie planu działań. Chodzi m.in. o ustalenie, skąd przybędą dodatkowi pracownicy zdrowia i kto zapewni im bezpieczeństwo, np. czy zaangażują się w to siły pokojowe Unii Afrykańskiej, czy należy zamykać granice. - Szczyt to doskonała okazja, by taki plan przygotować, ale z tego co wiem, nie jest to w programie - powiedziała Garrett. Także Campbell przyznał, że "szkoda, iż na szczycie nie ma wielkiego zainteresowania Ebolą", co w jego ocenie wynika z faktu, że przywódcy z trzech krajów dotkniętych epidemią nie przybyli do Waszyngtonu. Szczyt koncentruje się na gospodarczych więzach USA z Afryką. - Ale Ebola też ma wpływ na gospodarkę. Badania wskazują, że wzrost gospodarczy w Sierra Leone będzie z powodu Eboli mniejszy o 1 pkt proc. - powiedział.

[object Object]
Polska przygotowana na walkę z ebolą?tvn24
wideo 2/20

Zachód działa dopiero wtedy, gdy boi się o własne bezpieczeństwo

W środę w Genewie zacznie się nadzwyczajne posiedzenie ekspertów WHO, którzy mają ocenić sytuację. - Jeśli zdecydują, że mamy do czynienia z międzynarodową sytuacją zagrażającą publicznemu zdrowiu, to wówczas wspólnota międzynarodowa będzie zmuszona do wdrożenia pewnych środków, w tym prac na rzecz rozwoju szczepionki i leków. Być może zobaczymy też większe kontrole graniczne oraz jakieś wskazówki dla lotów międzynarodowych - powiedziała Garrett. Ekspertka zauważyła, że epidemia zwróciła uwagę Stanów Zjednoczonych dopiero gdy dwoje obywateli tego kraju zaraziło się wirusem. Obie osoby - lekarz i pielęgniarka - były wolontariuszami chrześcijańskiej misji i zaraziły się w pracy. Oboje zostali przewiezieni do USA i są leczeni w szpitalu w Atlancie.

Poddawani są eksperymentalnej terapii z użyciem leku, który nie był testowany na ludziach. - Wygląda na to, że jedna z tych osób czuje się dobrze. Ale trzeba być ostrożnym. Nie ma dowodów, że to zasługa leku - dodała ekspertka. Według najnowszych danych WHO wirus Ebola spowodował w Liberii, Gwinei i Sierra Leone, a także w Nigerii śmierć 887 ludzi; 1603 osoby zostały zarażone. Wirus, który wywołuje gorączkę krwotoczną, przenosi się przez krew i płyny ustrojowe. Niebezpieczne jest także dotykanie ciała osoby, która zmarła. Do symptomów choroby należą: gorączka, krwotoki wewnętrzne i zewnętrzne, a w ostatnim stadium choroby - wymioty i biegunka.

Autor: kg / Źródło: PAP

Raporty: