"Dzieci pytają, czy dziś też będziemy uciekać"

[object Object]
W piątkowym zamachu w Tunezji zginęło 39 osóbtvn24
wideo 2/11

W jednym z hoteli w tunezyjskiej Susie dwa dni po zamachu, w którym zginęło 39 osób, zostali sami Polacy. To grupa około 100 osób - mówi w rozmowie z TVN24 pan Maciej, który przebywa w Tunezji. Polak tłumaczy, że przez rodzinę kontaktował się z MSZ w Warszawie, bo chciałby wrócić wcześniej do kraju, ale resort odesłał Polaków do kontaktowania się z biurem organizującym ich wakacje. Biuro z kolei każe czekać Polakom na wylot do czwartku - przekonuje rozmówca TVN24.

ZAMACHY 26 CZERWCA. RAPORT TVN24.PL

W piątek w nadmorskiej Susie z rąk 23-letniego terrorysty powiązanego z Państwem Islamskim zginęło 39 osób, a 36 kolejnych zostało rannych. Większość ofiar stanowią zagraniczni turyści. Nie ma wśród nich Polaków.

Od piątku do Europy wracają turyści ze Starego Kontynentu. Część Polaków też chciałaby przerwać urlopy i wcześniej wrócić nad Wisłę, ale - jak twierdzi rozmówca TVN24, pan Maciej - on i wiele innych osób są skazani na czekanie, bo nikt w kraju nie może im pomóc.

MSZ odesłał do biura podróży?

Pan Maciej mówi, że „poprzez rodzinę” w kraju powiadomił o sytuacji Polaków MSZ w Warszawie, ale „informacja była taka, żeby raczej rozmawiać z biurami”. Z kolei biuro podróży, które zorganizowało im wyjazd oraz pośrednicy biura nie zorganizowali im wcześniejszego powrotu.

Pan Maciej mówi, że w biurze podróży Polacy starający się o wcześniejszy wylot z Tunezji usłyszeli, że „brak jest samolotów, które lecą do Polski”.

W związku z tym - jak dodał turysta - duża grupa Polaków musi czekać na powrót do kraju do czwartkowego wieczora, bo wtedy pojawi się w Tunezji ich samolot.

"W hotelu tylko Polacy"

Pan Maciej zwrócił uwagę na to, że w hotelu w Susie, w którym przebywa, z zagranicznych turystów „pozostali już tylko Polacy” i jest to „grupa około 100 osób”. Dodał, że wiele „nie potrafi normalnie funkcjonować” i potrzebuje jego zdaniem pomocy psychologa.

Z relacji polskiego turysty wynika, że osoby, które nie widziały bezpośrednio ataku nie zorientowały się, że gdzieś w pobliżu hoteli padają strzały. - Ale w momencie, kiedy pojawili się ludzie, którzy zaczęli uciekać, potem pojawiły się krzyki, że trzeba uciekać do hotelu, a na basenie (przy hotelu) pojawili się zakrwawieni ludzie, wtedy wiadomo było, że to były strzały - mówi.

- Dzieci pytały w czasie ucieczki, czy terroryści nas zabiją. Jak ktoś malował budynek, pytały o to, czy to terroryści go zniszczyli. Na basenie pytają, czy dziś będzie bezpiecznie, czy dziś też będziemy uciekać - dodał po chwili.

MSZ informował o niebezpieczeństwie

Pan Maciej zbagatelizował jednak przestrogi publikowane przez MSZ przed sezonem urlopowym, dotyczące kierunków wyjazdów. Po marcowym ataku na muzeum Bardo w Tunisie, resort przestrzegł Polaków, by niekoniecznie decydowali się na wyloty do Tunezji.

Pan Maciej, zapytany o to, czy nie wiedział, że może być w niej niebezpiecznie, uznał, że „odradzanie MSZ-tu było na tyle ogólne i dotyczyło tylu krajów, że należałoby w zasadzie nigdzie nie pojechać”.

- O tym, że jest taka sytuacja na świecie, że jest zagrożenie zamachami terrorystycznymi, się wie, więc nie mogę powiedzieć, że pojechałem zupełnie nieświadomie - przyznał jednak na koniec.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych w rozmowie z TVN24 poinformowało w niedzielę, że nie będzie tego dnia komentować kwestii polskich turystów w Tunezji.

[object Object]
"Albo zostaniesz mordercą albo zostaniesz zamordowany". Tak rekrutuje Państwo IslamskieFakty z zagranicy
wideo 2/20

Autor: adso/tr / Źródło: tvn24

Tagi:
Raporty: