Wielu z 30 działaczy Greenpeace umieszczonych na dwa miesiące w areszcie jest w stanie bliskim szoku - powiedziała agencji AFP szefowa społecznej komisji ds. przestrzegania praw więźniów Irina Pajkaczowa, która odwiedziła aresztowanych.
- Nie rozumieją, o co się ich obwinia - powiedziała Pajkaczowa po wizycie u aktywistów Greenpeace, którzy przebywają w aresztach śledczych w Murmańsku i w Apatytach.
Działaczy Greenpeace - czterech Rosjan i 26 cudzoziemców z 17 państw (w tym Polaka Tomasza Dziemianczuka) - zatrzymano, gdy na Morzu Barentsa protestowali na statku Arctic Sunrise przeciwko wydobyciu ropy naftowej w Arktyce. - Oni nie są w stanie pojąć, że takie następstwa może pociągnąć za sobą pokojowa akcja protestu w demokratycznym państwie - dodała Pajkaczowa. Obrońców środowiska z Greenpeace zatrzymano pod zarzutem piractwa, za co w Rosji grozi do 15 lat więzienia.
Piraci?
W poniedziałek Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej nie wykluczył zmiany tego zarzutu na "stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa pracowników platformy wiertniczej" i "stawianie oporu straży przybrzeżnej". Powołując się na źródło w rosyjskich siłach bezpieczeństwa, AFP pisze we wtorek, że ekolodzy "mają być oskarżeni o akt piractwa, którego dokonali jako grupa przestępcza".
Cytowana przez rosyjskie media Pajkaczowa powiedziała, że aresztowani skarżą się na zimno w celach i brak zegarków. Jedna z aresztantek musi brać lekarstwa o określonej porze, więc dyżurujący strażnicy mają jej o tym przypominać. Ci, którzy potrzebują lekarstw, mają zapewniony ich zapas na dwa tygodnie. Są jednak problemy z jedzeniem; wśród aresztowanych dwie osoby to weganie i proszą o witaminy i owoce. Greenpeace zbiera na swej stronie internetowej podpisy pod apelem do ambasad Rosji w różnych krajach z prośbą o uwolnienie ludzi z Arctic Sunrise. Dotychczas zebrano ponad 700 tysięcy podpisów.
Autor: mtom / Źródło: PAP